wtorek, 16 sierpnia 2011

"Małe zbrodnie małżeńskie" Eric-Emmanuel Schmitt


Po pierwszym niezbyt zachwycającym spotkaniu ze Schmittem, ciekawa byłam kolejnego. Nieprzypadkowo sięgnęłam po tak szczupłą książkę. Kołysząc gorączkującego syna potrzebowałam czegoś łatwego do utrzymania w ręce, a zarazem niezbyt trudnego w odbiorze - "Małe zbrodnie małżeńskie" pasowały jak ulał.
Naprawdę pasowały, bo książkę przeczytałam za jednym zamachem, odłożyłam i już niemal zapomniałam.
Utrzymana w konwencji dramatu powieść to rozmowa między mężem i żoną. Powrócili właśnie ze szpitala, gdzie przebywał mąż, który po wypadku doznał amnezji. Żona przypomina mu ich dotychczasowe życie, jego zwyczaje i powiedzenia, do momentu gdy okazuje się, że amnezja męża nie była tak poważna, jak się wydawało, a żona dotychczasowe życie małżeńskie przygięła nieco d swoich wyobrażeń. Dalsza rozmowa kryje jeszcze kilka niespodzianek.

Eric-Emmanuel Schmitt dokonuje analizy życia małżeńskiego, ustami męża interpretuje problemy i podsuwa rozwiązania ale dobę po przeczytaniu książki nie jestem już w stanie ich streścić.
Reasumując to lekka książka, na jedną - dwie godziny, bez pretensji do pozostawienia po sobie śladu.

Moja ocena: 2/6

Eric-Emmanuel Schmitt, Małe zbrodnie małżeńskie, tł. Barbara Grzegorzewska, 97 str., Wydawnictwo Znak.

21 komentarzy:

  1. Jestem zaskoczona niska oceną. Czytałam Małe zbrodnie całkiem niedawno i, jak chyba wszystkimi dziełami Schmitta, byłam bardzo zadowolona:) Krótka, fakt, ale pozostawiła po sobie bardzo dobre wrażenie: Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Mnie również się podobała. Książka porusza problemy z jakimi boryka się większość małżeństw. I zgadzam się z przedmówczynią, krótka, ale zostawia bardzo dobre wrażenie. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Mnie też ocena zaskoczyła. Wprawdzie nie czytałam książki, ale widziałam Teatr Telewizji i pamiętam, że to raczej nie była lekka sztuka, ale podobno o gustach się nie dyskutuje

    OdpowiedzUsuń
  4. Jestem w szoku. To jedna z moich ulubionych książek ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. A ja zgadzam się z Twoją opinią, nie znalazłam w tej książce nic dla siebie.

    OdpowiedzUsuń
  6. Tetis, Bibliofilka, Domi wiem, że Schmitt ma wielu fanów, ale ja się nie mogę na razie od niego przekonać. Mam jeszcze jedną książkę, grubszą, więc dostanie trzecią szansę.
    Mag myślę, że sztuka byłaby ciekawsza.
    Ka-milla :)

    OdpowiedzUsuń
  7. http://filetyzizydora.blogspot.com/2011/08/pod-zaba-tibor-fischer.html
    Schmitta na razie nie czytałam, jedyny kontakt to Oskar i pani Róża w teatrze TV. Mam wrazenie , że autor manipulowal uczuciami odborcy, ale czy to dobrze, czy źle- kwestia dyskusyjna.

    OdpowiedzUsuń
  8. acha- link był do ostatniej tury losowania.

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja wcale nie jestem fanką Schmitta, była to opina o książce, a nie autorze. I też polecam Teatr Telewizji - to było fascynujące widowisko. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  10. Bibliofilko rozumiem, niepotrzebnie uogólniłam. Może czytałam ją w złym momencie?

    OdpowiedzUsuń
  11. Hm, taka lekka to ona nie była - coś jak z Oskarem tego samego autora - krótkie, ale celne ;) Na mnie przynajmniej spore wrażenie zrobiło.

    OdpowiedzUsuń
  12. Schmitt... "Małe zbrodnie..." też mi średnio przypadły do gustu, ale głównie denerwowała mnie forma dialogu, bez narracji (o ile dobrze pamiętam i nie mylę tej książki z "Tektoniką uczuć"...)

    Schmitta polecam wielu osobom, ale prawdą jest, że u niego trzeba dobrze trafić na początek. Moje ulubione książki Schmitta to "Pan Ibrahim i kwiaty Koranu" - pierwsza, którą przeczytałam i na zawsze najlepsza.
    I jeszcze "Moje życie z Mozartem".
    Niezłe jest "Kiedy byłem dziełem sztuki"... I podobno ""Przypadek Adolfa H.", którego nie czytałam. A tych najnowszych jeszcze nie czytałam.

    Z drugiej strony, nie jest to autor, którego "trzeba" znać, bo wiele się traci. Ot, taki, trochę mądrzejszy filozof niedzielny, mam wrażenie.

    OdpowiedzUsuń
  13. Sama niedawno czytałam tą książkę i powiem szczerze, że w trakcie czytania nawet mi się podobała, lecz teraz, po kilku tygodniach również niezbyt dobrze ją pamiętam. Przeczytana jednym tchem (pewnie ze względu na objętość), ale teraz szczegółów nie przytoczę... To chyba o czymś świadczy...

    A patrząc na Schmitta ogólnie nie do końca do gustu mi przypadł. Fakt, "Oskar..." był piękny i wzruszający, lecz kilka kolejnych opowiadań wydało mi się zbyt przewidywalnych...

    OdpowiedzUsuń
  14. Niedopisanie, niestety na mnie Oskar wywarł bardzo podobne wrażenie.

    Liritio moje wrażenia pokrywają się z Twoimi, ja na półce właśnie mam jeszcze "Przypadek Adolfa H."

    KADR-owa no właśnie o to chodzi, niby miło się czyta ale wiele się nie wynosi.

    OdpowiedzUsuń
  15. Aniu, tu link do mojej recenzji majowej:
    http://mojeprzemiany.blox.pl/2011/08/Z-Miskiem-w-Norwegii-Aldona-Urbankiewicz.html

    a jeśli chodzi o Schmitta, to ja w zeszłym roku przeczytałam kilka jego różnych form i ogólnie to on do mnie też nie trafia. Chociaż akurat "Małe zbrodnie ..." były jeszcze jak dla mnie niezłe. Co do "Oskara..." to ja też mam zdanie inne od większości zachwyconych.
    Spróbuj poczytać jego opowiadania, np. "Marzycielkę z Ostendy" - to jest to, co mi się u niego najbardziej podoba (nie wszystkie rzecz jasna, ale z danego tomiku da się wyłuskać kilka).

    OdpowiedzUsuń
  16. a owszem czytałam, ale na mnie również nie zrobiła wielkiego wrażenia zapraszam do siebie http://zaczarowany-swiat-ksiazek.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  17. Ja bardzo lubię Schmitta. Przeczytałam "Opowieści o Niewidzialnym" (czyli "Oskar...", "Ibrahim.." i "Dziecko Noego") i wszystkie trzy opowiadania poruszyły mnie. Natomiast o "Małych zbrodniach małżeńskich bardzo szybko zapomniałam. Jeszcze krócej pozostały we mnie wspomnienia po "Tektonice uczuć". Ale to ze względu na moją niemoc czytania dramatów, jakoś się w nich gubię... Zupełnie inną powieścią jest "Kiedy byłem dziełem sztuki", która przemówiła do mnie mocno, chyba aż za mocno. Kilka tygodni temu zaopatrzyłam się w kolejne opowiadania i powieści autora i już nie mogę się doczekać co z tego wyjdzie... :) Anno, spróbuj przeczytać np. "Moje ewangelie" albo jego najnowsze opowiadania... Schmitt ma w sobie coś osobliwego i nie każdy musi to lubić :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Sama tematyka tej książki nie bardzo mi się podoba. Mimo, że jestem żonaty to jednak czytanie o problemach "większości" małżeństw mnie nie kręci. Już lepiej poczytać Palahniuka.

    OdpowiedzUsuń
  19. Manio "Marzycielki" nie mam i raczej specjalnie nie zakupię, spróbuję najpierw z "Adolfem".

    Paideio ja na razie w Schmitcie niczego specjalnego nie odkryłam ale myślę, że trudno wyrobić sobie zdanie o pisarzu po tak krótkich formach jak "Zbrodnie" czy "Oskar".

    CzarnaMarmolado Palahniuka jeszcze nie czytałam.

    OdpowiedzUsuń
  20. O, dzięki, chciałam dać drugą i ostatnią szansę Schmitttowi, ale już wywalałam ten tytuł ze schowka :) Zawsze to mniej pozycji w planach.

    OdpowiedzUsuń
  21. Kornwalio a co czytałaś jako pierwsze?

    OdpowiedzUsuń