Z ogromną przyjenością przeczytałam trzynaście opowiadań Þórarinna Eldjárna - jednego z najbardziej znanych islandzkich eseistów, syna trzeciego prezydenta tej północnej republiki.
Zbiór ten właśnie ukazał się na niemieckim rynku w ramach szeroko zakrojonego programu tłumaczeń literatury islandzkiej, który towarzyszy tegorocznym Targom Książki we Frankfurcie. Islandia odgrywa na nich szczególną rolę, gdyż jest gościem honorowym.
Þórarinn Eldjárn zaskoczył mnie treścią i kompozycją swoich opowiadań. Żadnego z nich nie mogę nazwać typowym. Mimo że w większości z nich ani razy nie pada słowo Islandia, to uważny czytelnik odczuje wiele nawiązań do kraju, jego kultury czy języka. Przez opowiadania pobrzmiewa specyfika położenia, zaludnienia i języka, tradycja literacka Islandii i historia kraju. Autor z przymrużeniem oka obserwuje swoich krajan, dostrzega ich słabości i przywary, ale opisuje je z ogromną dozą sympatii.
Wspaniałe jest opowiadanie, w którym autor w niezwykle dowcipny sposób opisuje ogromne znaczenie słów "w przeliczeniu na jednego mieszkańca". Okazuje się bowiem, że stosując taki przelicznik Islandia ma największą ilość szachistów światowej rangi, noblistów czy też śpiewaków operowych w La Scali. A możliwe jest to dzięki temu, że Islandię zamieszkuje tylko 318000 obywateli.
Pewnego dnia do bardzo odległego północnego fjordu przybija statek z rodziną wikingów - przypadkowi obserwatorzy stwierdzają, że zarówno łódź jak i żeglarze mówią i zachowują się jak pierwsi osadnicy na Islandii. Cały naród obserwuje ich zachowanie dzięki potajemnie zainstalowanym kamerom, ale przygoda nie kończy się dobrze. Zachwycający pomysł i świetna pointa mnie zachwyciły.
Do średniowiecza nawiązuje ostatnie opowiadanie: kilku mężczyzn zakończyło właśnie niezwykle pracochłonną rekonstrukcję domu torfowego, jakie były budowane w Islandii jeszcze do II wojny światowej. Dom powstał na użytek filmu historycznego. Zanim robotnicy zaczną świętować swój sukces odwiedza ich urzędnik z najbliższej miejscowości wraz ze starym ojcem, który urodził się w podobnym domu oraz reżyserem. Trudno opisać złość i rozczarowanie mężczyzn, gdy starzec krytykuje ich pracę. Ich wybuch złości kończy się pijacką balangą, której nieoczekiwane skutki poznają dopiero na drugi dzień.
Opowiadania Þórarinn Eldjárna zachwycają wyrafinowanym humorem, spostrzegawczością, niewielkimi dziwactwami nawet. I warto zauważyć, że pointa opowiadań zauważalna jest także dla czytelnika zagranicznego, choć pewna jestem, że Islandczycy wyczują w tekstach o wiele więcej "smaczków". Polecam!
Moja ocena: 5/6
Þórarinn Eldjárn, Die glücklichste Nation unter der Sonne, tł. Coletta Bürling, 155 str., Conte Verlag 2011.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz