środa, 6 czerwca 2012

"Alfabethuset" Jussi Adler-Olsen



Druga wojna światowa, dwóch angielskich pilotów zostaje zestrzelonych podczas lotu zwiadowczego w okolice Drezna. James i Bryan - przyjaciele z dzieciństwa - pragnąc uniknąć pewnej śmierci, wskakują na pędzący pociąg. Okazuje się, że jest to pociąg wiozący rannych z frontu wschodniego. Dwaj młodzi mężczyźni, wyrzucają z pociągu ciężko rannych żołnierzy i kładą się na ich prycze. Dzięki znajomości niemieckiego przez Jamesa, dowiadują się, że przyjęli tożsamość dwóch chorych psychicznie SS-manów. Gdy dojeżdżają do ukrytego w południowym Szwarcwaldzie lazaretu, zaczyna się poważna walka o przetrwanie. Na oddziale psychiatrycznym panują surowe warunki, pacjenci poddawani są elektrowstrząsom oraz eksperymentalnym terapiom. Ponadto lekarze i strażnicy ciągle kontrolują chorych, by wyłapać ewentualnych symulantów, którzy pragną uniknąć skazanej na przegraną walki na froncie wschodnim.
Niebawem James i Bryan orientują się, że symulantów jest więcej oraz że troje z nich ma pod kontrolą cały oddział i ważne powody, by przetrwać i wyeliminować ewentualnych zdrajców. 

Druga część powieści przenosi czytelnika w czasy powojenne, do Anglii, gdzie mieszka Bryan. Podejmuje on ostatnią próbę odnalezienia Jamesa, którego po swojej ucieczce z lazaretu stracił z oczu. We Freiburgu trafia na trop byłych współpacjentów i postanawia odszukać przyjaciela. Tutaj akcja przyspiesza, co więcej tempo jest wręcz zawrotne, tak że tę część książki czyta się dosłownie jednym tchem.

Czytałam kilka krytycznych recenzji powieści - że przewidywalna, że mało kryminalna, że charaktery papierowe, a wydarzenia nieprawdopodobne. Zgodzę się, że nie jest to szczyt sztuki prozatorskiej, ale mnie książkę Adlera-Olsena czytało się dobrze. Rzekome małe prawdopodobieństwo wydarzeń mnie nie raziło, czytałam wszak powieści o wiele bardziej konstruowane, a mające status bestsellera; co więcej byłam w stanie kupić wersję wydarzeń, przedstawioną przez Duńczyka. Zdecydowanie czytałam dużo lepsze kryminały, ale Alfabethuset zajął mnie na tyle, by nie odłożyć książki, a i by dokończyć ją z zainteresowaniem. 

Bardziej podobała mi się część pierwsza - właśnie ta mało kryminalna. Duży plus dla autora za osadzenie akcji w tak nietypowym miejscu oraz za wzięcie na warsztat tak mało popularnego tematu. Nie spotkałam się dotąd z powieścią tematyzującą kwestię chorób psychicznych niemieckich żołnierzy, ich prób ucieczki z frontu oraz warunków panujących w niemieckich lazaretach. Zdaję sobie sprawę, że to, mimo licznych źródeł, nie powieść naukowa, ale zaledwie wizja Duńczyka. Mimo to cieszy mnie, że przynajmniej zwrócił uwagę na ten temat, choćby pośrednio. 

Zachęcę do sięgnięcia po Alfabethuset ale z zastrzeżeniem - nie spodziewajcie się kryminału podobnego do serii o Mørcku!

Moja ocena: 4/6

Jussi Adler-Olsen, Das Alphabethaus (Alfabethuset), tł. Hannes Thiess i Marieke Heimburger, 592 str., dtv 2012

6 komentarzy:

  1. A z ciekawości jeszcze spytam: czytałaś po niemiecku, czy w oryginale?

    OdpowiedzUsuń
  2. Po niemiecku, po niemiecku, tak jak podałam w bibliografii;) Po duńsku nie czytam:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Kto wie, kto wie...
    To ja jestem z tych "krytycznych" - zupełnie mnie tak historia nie przekonała:-)
    Na szczęście, Moerck to zupełnie inny kaliber. Na luty przyszłego roku zapowiadają kolejną "niemoerckową" książkę Olsena, "Das Washington Dekret". To też jedna z tych wcześniejszych, bardzo jestem jej ciekawa.

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak czytałam Twoją recenzję. Mørck jest inny, starałam się wogóle nie porównywać tych książek ale na kolejną niemørckową książkę niespecjalnie czekam.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja jestem już po lekturze tej książki. Zdecydowanie polecam. Bardzo dobrze się czyta. Świetna pozycja.

    OdpowiedzUsuń
  6. Tom a w jakim języku czyta łeś?

    OdpowiedzUsuń