Bodajże w pierwszych klasach liceum, a może to były ostatnie klasy szkoły podstawowej?, zaczytywałam się w kryminałach Macieja Słomczyńskiego, bliżej znanego jako Joe Alex. Zapragnęłam przypomnieć sobie ówczesne wrażenia i sięgnęłam po pierwszy (z trzech, które mam) z nich.
Joe Alex jest detektywem i autorem powieści kryminalnych. Jego przyjaciel, pracownik Scotland Yardu - Ben Parker, zasięga jego rad w przypadku wyjątkowo zagmatwanych śledztw. Tym razem zbrodnia nastąpiła w domu bogatego ekonomisty i znanego badacza ciem. Upozorowane na samobójstwo morderstwo wydaje się być niemożliwe do rozwikłania. Sprawcą mógł być wprawdzie tylko jeden z domowników, ale każda z tych osób wydaje się mieć motyw i być w równym stopniu podejrzana. Dzięki wyjątkowemu talentowi dedukcyjnemu Joe Alex wpada na trop mordercy i w brawurowym wywodzie, wygłoszonym w obecności przyjaciela i wszystkich domowników, ukazuje swój sposób myślenia, a w końcu sprawcę. Smaczku dodają powieści wiadomości na temat ćmy trupia główka - jest ona nie tylko obiektem badawczym ofiary, ale odgrywa także znaczenie w poszukiwaniu jej oprawcy.
Od kilku dni głowię się jak ocenić książkę Alexa. Niby dobrze się czyta, niby śledztwo ma ręce i nogi, nawet napięcie jest, ale jednak to nie jest już to. Zniknął dreszczyk emocji, który odczuwałam wieki temu, czytając kryminały Alexa. Za dużo przeczytanych, wybitnych wręcz, kryminałów oraz zbyt szczupła objętość książki pozostawiły we mnie odczucie niedosytu. Nie zrozumcie mnie źle, z ogromną przyjenością wróciłam do tej książki, i pewnie sięgnę po pozostałe dwie, które mam wstosie, ale niestety nie można jej zaliczyć do wybitnej lietartury. Za to okładka bardzo mi się podoba:)
Znacie, czytaliście kryminały Alexa? Macie ochotę do nich wrócić?
Moja ocena: 4/6
Joe Alex, Cichym ścigałam go lotem, 157 str., Wydawnictwo Literackie Kraków 1974.
Znamy, czytamy:) Na szczęście zapominam kto zabił zaraz po zamknięciu książki, więc mogę sobie powtarzać od czasu do czasu i bardzo lubię. Jak na polskiego autora to dobre podróbki klasycznych angielskich kryminałów:)
OdpowiedzUsuńMasz rację w Twoim ostatnim zdaniu;) I faktycznie, ja też szybko zapominam kto kogo i za co, więc można czytac jeszcze raz. Niestety mam tylko trzy "dzieła" Alexa, więc będę musiała nimi zadowolić.
UsuńEee, dokup sobie resztę za grosze, zawsze to większy wybór do powtórek będzie:))
UsuńTak zrobię, próbowałam jakoś pozbyć się punktów na podaju i mialam nadzieję, że tam coś znajdę ale jak zwykle byłam tą naiwną frajerką, która nawymieniała książek i nie ma co zrobić z punktami;(
UsuńNo teraz to punktami z podaja można sobie materac wypchać:( A tak było kiedyś miło, ech.
UsuńNo właśnie, cholera jasna. Niemiecki Tauschticket się tez trochę zeszmacił ale jednak wybór zawsze był o lata świetlne większy.
UsuńJuż i na fincie trudno coś z sensem znaleźć, widać jaki los tych wszystkich serwisów:(
UsuńJa bym napisała wszystkich polskich serwisów - bez pretensji do gruntownej wiedzy na ich temat - bo Tauschticket dalej działa i ma niezła oferte (aczkolwiek wprowadzono jakies tam niewielkie opłaty), a podobnie chyba jest z angielskimi serwisami.
UsuńNie mam pojęcia jakie są polskie serwisy, ale uprzejmie informuję, że serwis momartowy jest całkiem sprawny. Sprawdziłam - mam 5 lub 6 Alexów, więc jeśli będziesz chciała pogłębić znajomość tematu, chętnie pożyczę:)
UsuńO świetnie, dam znać:)
UsuńNa fincie świetnie widać, czym niedawno sypały wydawnictwa:P
UsuńDobre:P
UsuńDokładnie to wydanie miała moja mama, a ja wykradałam jej kryminały z biblioteczki i z wypiekami na twarzy tworzyłam sobie podstawy czytelniczych upodobań;-) Joe Alex wtedy był dla mnie objawieniem, teraz obawiam się wrócić... Ostatnio wykonany eksperyment z Zeydlerem-Zborowskim okazał się sromotną klapą (choć może to nie ten kaliber, co Joe Alex). Z tymi książkami dzieciństwa owianymi mgiełką nostalgii jest jak z potrawami, które zapamiętaliśmy z cudownie magicznych lat. Ja mam tak z barszczem. Ten babciny był po prostu najlepszy na świecie i choćby go wykonać identycznie, z tych samych produktów, to już nie będzie TEN barszcz... Pewnych rzeczy nie da się odtworzyć, istnieją już tylko w naszych umysłach i sercach...
OdpowiedzUsuńAgnieszko masz rację, choć ja tu raczej stawiam na większą wiedzę (wszystkie skandynawskie kryminały choćby). Mimo to książka naprawdę nie jest zła:)
UsuńNie wiedziałam, że pod tym pseudonimem kryje się Słomczyński... przeżyłam mały szok:)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że szok pozytywny?
UsuńJa ostatni raz czytałam jakieś 8-10 lat temu i wtedy bardzo, bardzo:) Kompletnie nie pamiętam, które książki Alexa mam i ile ich jest (a są z tej samej serii co Twoja - też bardzo lubię okładki); co więcej, jeszcze bardziej nie pamiętam o czym są. Wydaje mi się jednak niemożliwe, aby zestarzały się tak bardzo, jak inne polskie kryminały z tego okresu; tylko kiedy by tu sprawdzić, czy mi się słusznie wydaje, rety?!
OdpowiedzUsuńNie, na pewno nie zestarzały się tak jak słynne niebieskie zeszyty czy inne typowo polskie kryminały. Tutaj ratuje Alexa miejsce akcji. Ja mam z tej okładkowej serii tylko tę książkę, wydaje mi się, że pozostałe dwie sa inne, ale sprawdzę:)
UsuńJa akurat tego Joe Alexa pamiętam bardzo dobrze, bo stał się on powodem mojego odejścia z biblioNETki i otwarcia Śmieciuszka :)
OdpowiedzUsuńAleż to był piękny flejm:))
UsuńDziś prawdziwych flejmików już nie ma ... (na melodię wiadomą) :)
UsuńSię działo!
UsuńJako blogowo i forumowo zapóźniona nie mogłam tego wszystkiego przeżyć, ale kiedy pierwsze razy zgłaszałam się do Stosikowego i próbowałam zamieścić recenzję właśnie w Biblionetce, każdorazowo kończyło się to wyłącznie zgrzytaniem zębów (udało się tylko za pierwszym razem, bo potem przestałam być skłonna do kompromisów). Wychodzi na to, że Biblionetka ma spore zasługi na polu współtworzenia nowych blogów:P
Szkoda tylko, że to wszystko wraca w postaci nieustającej dyskusji "Jak prawidłowo pisać/prowadzić bloga o książkach". :(
UsuńPS. Zmiatajmy stąd, bo się w ludziach utwierdzi przekonanie, że Joe Alex jakieś dziwny odzew w ludziach wywołuje :D
Nie desperuj, Bazylu:) A Joe Alex jest fajny:P
UsuńBazylu to już wiem gdzie mam dziękować za powstanie Twojego bloga. Na biblionetkę mało zaglądam, więc pewnie bym Cię nigdy nie odkryła. Dziękuję za linka, przeczytałam tylko niewielki fragment tej pasjonującej dyskusji, ale myślę, że rozumiem o co poszło.
UsuńMomarto - wiesz, że BARDZO się cieszę, że założyłaś bloga!
Bazylu nie mam nic przeciwko dygersjom;)
Mogę też podesłać namiary na dwie panie redaktorki z biblionetki, które miały walny udział w podjęciu tej decyzji, abyś im podziękowała osobiście:)))
UsuńAle za Bazyla też jestem wdzięczna jego dyskutantom!
A czemu nie? :P
UsuńHa! Przepadam za Alexem, uwielbiam, czytam. Pamiętam, jaka byłam przejęta, gdy odkryłam przypadkiem tajemnicę, że Alex to Słomczyński, a w czasach, gdy to odkryłam, nie było biblionetki, w ogóle nie było internetu (tak, były takie czasy) i dostęp do takich informacji był naprawdę trudny.
OdpowiedzUsuńTe okładki komiksowe bardzo mi się podobają i nawet skompletowałam sobie Alexa w nich właśnie, szkoda, że się nieco rozsypują. Nawet zgłosiłam tę okładkę do konkursu
http://notatnikkulturalny.blogspot.com/2012/10/rozdawajka-czyli-notka-pisana-w-biegu.html
no i wygrała, ale jako, uwaga, najbardziej kiczowata ze zgłoszonych.
A, może ona i kiczowata, ale mnie sentyment w duszy gra.
Serio kiczowata? Mnie się bardzo podoba:)
UsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńWłaściwie aż takim strasznym rozczarowaniem nie był, po prostu emocje już nie te, ale to nadal porządny kryminał:)
OdpowiedzUsuń