Kto inny, jak nie wy, zrozumie rozterki matki dziecka, które deklaruje, że czytać nie lubi!
Moje dzieci od maleńkości musiały zaakceptować, że mam czyta przy karmieniu, przy zabawie, przy jedzeniu czyli wszędzie. Musiały zaakceptować, że książki się nie wyrywa i nie zabiera. Co więcej nauczyły się, że do usypiania trzeba mamie przygotować książkę. Wiedziały też, że mama będzie czytać do upadłego, że lektury nigdy nie odmówi. I mama czytała, czytała i czytała, książkę piątą, dziesiątą, piętnastą. Gdy starsza pociecha w zacnym wieku trzech lat znała literki, serce matki cieszyło się na towarzystwo w manii książkowej. Ale, mimo że pociecha szybko nauczyła się składać słowa to czytanie jej nie interesowało, a nawet irytowało. Nie pomagało tłumaczenie, że im więcej będzie czytać, tym płynniej jej ta czynność będzie przychodzić. Nie, i już. Doszło do tego, że mając sześć lat opowiadała obcym, że czytać nie umie. Ku mojej, starannie ukrywanej, rozpaczy.
Przestałam podsuwać książki, pogodziłam się, że Siedmiolatka czytania nie polubi i że los matki czytającej na głos to moja karma. Siedmiolatka głupia nie jest, wiedziała na czym matce zależy, coś tam podczytywała z łaski ale zmian przełomowych nie było.
Kilka dni temu teściowa podarowała Siedmiolatce książkę z tej serii, tom 45 (w Polsce także ukazały się te książki) dodam. Przewidywałam dwa scenariusze: lżejszy polegałby na rzucie książki w k ąt lub zmuszeniu matki do czytania, a gorszy na histerii z powodu własnej niemocy. O dziwo rozdział pierwszy został przeczytany, książka odłożona. Kolejnego wieczoru książka została zabrana do łóżka. Matka się ucieszyła, nic nie powiedziała na temat czytania i zniknęła z horyzontu. Podczas conocnego obchodu, na krótko przed północą, polegającego na zakrywaniu półgołych nóg, podawaniu picia, układaniu poduszki, zbieraniu Młodszego z ziemi lub zanoszeniu do łazienki, matka niemal poległa z wrażenia. Siedmiolatka siedziała z książką w ręku i doczytywała właśnie stronę sześćdziesiąt i osiem! A potem poszło lawinowo - książka została dokończona następnego wieczoru, podczas kolejnej wizyty w bibliotece siata zapełniła się kolejnymi tomami, a tempo czytania Siedmiolatki pogalopowało w lata świetlne. I to nie tylko po niemiecku, tak samo połyka książki po angielsku. A w stosunku do języka polskiego mamy stan jak na początku notki. Podejrzenie, że po przeczytaniu jednej dłuższej książki szybkość i chęć czytania wzrośnie, jest jak najbardziej na miejscu. Zobaczymy.
A to zdjęcie z dzisiejszego wieczoru:
Gratulacje:) Nigdy nie wiadomo, na czym dziecko "zaskoczy" czytelniczo, u nas to były Tytusy oraz Kajko i Kokosz:) A pościel standardowa u siedmioletnich królewien:P
OdpowiedzUsuńTytusy musze z Polski przywieźć:) A pościel to najtańsza była w IKEI:PPP
UsuńNie zapomnij o Kokoszach i Asteriksach:)
UsuńAsteriksy i Lucky Luki mamy po niemiecku, ale Kokosze mam w Polsce:) Przwieziemy;)
UsuńU nas problem jest taki, że się Starsza zafiksowała na kilku tytułach i czyta je w kółko, a przeforsowanie czegoś nowego to problem. Trzeba działać podstępem i szantażem:) Mało pedagogiczne, ale może dlatego lubiane są Hanie Humorek i Zuźki Zołzik, lecą w kółko.
UsuńTego jeszcze nie wiem, jak będzie. U nas to dopiero początek czytania. Tych postaci, o których piszesz, nawet nie znamy. Na razie kupiłam jej pierwszy tom Domku oraz Biuro detektywistyczne Lasse i Mai, a sama sobie Mikołajka do czytania przygotowała, po polsku.
UsuńNo to przynajmniej przejawia ciekawość, u nas opornie z nowościami.
UsuńBiuro detektywistyczne u nas się nieźle sprawdza, choć i tak połowę muszę czytać ja:) Ciekawe, jak będzie z Mikołajkiem - mojego Starszego okrutnie znudził pierwszy rozdział i teraz nawet kijem go nie tyka.
UsuńU nas Mikołajek jest rytualnie czytany na głos:) Ale mowy nie ma, żeby Starsza sama poczytała: "za grube" :P
UsuńJa przeczytałam już na głos pierwsze dwa tomy, Siedmiolatka sobie kolejny przygotowała. Biuro kupiłam po niemiecku, choć planowałam po polsku. Zobaczymy.
UsuńZuźka D. Zołzik i do nas przywędrowała:)
UsuńA Biuro Detektywistyczne Lassego i Mai na półce ulubionych stoi:)
"Magiczny domek na drzewie" u nas też cieszył się popularnością (jesteś pewna, że tylko dwa po polsku? Sami mieliśmy chyba z pięć polskich i odczuwany milion niemieckich...), ale zaskoczyło chyba przy czymś innym. Nie potrafię już sobie przypomnieć, przy jakiej lekturze mały złapał bakcyla, wiem, że swego czasu bardzo motywująco działał na niego projekt "Antolin" (na pewno znasz), czytał jak dziki, odpowiadał na te pytania i zbierał na koniec roku nagrody. Potem przestało to być atrakcyjne, bo i lektury grubsze, i stosunkowo do czasu mało punktów mógł za nie zgarnąć. Teraz czyta, co lubi, dużo, chętnie i bez namawiania. Za to duży ma w tej chwili zastój. Kompletnie nie wiem, jak mam go zachęcić (zmusić? przekupić? zaszantażować?;-)). Utknął na "Władcy pierścieni", słabo mu idzie, ale nie chce porzucić, bo "już przecież tyyyyle przeczytał i wszystko pójdzie na marne"...
OdpowiedzUsuńA tak w ogóle naszła mnie refleksja, że przecież mamy dwóch synów, obojgu czytaliśmy od maleńkości, wzrastali wśród wieżowców z książek, i co? Jeden to mól książkowy, drugi nie bardzo... Czyli jednak nie tylko wychowanie i dobry przykład domu rodzinnego, przesiąkniętego atmosferą czytaczy?...
Agnieszko, chyba to musi być jeszcze to "coś", co mieści się nie wiadomo gdzie i na co nie mamy wpływu. W domu mojego męża było mnóstwo książek (choć czytał tylko teść, teściowa raczej nie) - mój mąż czyta, jego brat wcale. U mnie czytali oboje rodzice, a do tego mieliśmy bliski kontakt z pożerającą książki tonami babcią: ja czytam, mojej siostrze tylko się zdarza (choć polską normę czytelniczą przekracza).
UsuńA ja na Władcy pierścieni utknęłam chyba ze trzy razy (za każdym razem na pierwszym tomie), a w całości udało mi się go przeczytać dopiero na studiach. Może to będzie jakąś pociechą dla Starszego?
Agnieszko, znalazłam na Merlinie tylko dwa tomy, wydane przez Egmont ale chyba nie wznawiane. Antolinu szkoła Siedmiolatki nie praktykuje, a myślę, że miałby działanie zachęcające. No właśnie, nie wiem jak to jest z molami książkowymi ale wierz mi, już byłam totalnie podłamana, że nikt w domu poza mną czytać nie będzie...
UsuńIle lat Twoi synowi mają?
Młodszy ma dziesięć (jutro skończy jedenaście), a starszy trzynaście. Starszy już miał fazę na czytanie, jak mu coś podpasowało, to pochłaniał jedną za drugą, teraz chyba mu się priorytety zmieniły (komputer jest atrakcyjniejszy), no i "Władca pierścieni"... chciał chyba ambitnie przeczytać coś, czym by się mógł chwalić, a tu nie chwyciło... W każdym razie mam wrażenie, że zrobiłam wszystko, co mogłam, by im zaszczepić bakcyla:-)
UsuńA tu już starszaki masz! Też myślę, że bakcyl jest i więcej zrobić nie można:)
UsuńMy wypożyczamy "Magiczny domek" po polsku (!!!) z biblioteki, jest tego mnóstwo plus dodatki.
UsuńTu podają aż 20 kolejnych tytułów:
http://www.biblionetka.pl/bookSerie.aspx?id=11263
Fakt, że w bibliotece czasem akurat brak jakiegoś tomu, a serię trzeba czytać po kolei, jakoś nas nie zraża ;-)
Czytamy razem (zawsze po książce dodatek "naukowy"). Natomiast córka sama czyta różne serie o kotkach (np. "Magiczny kotek").
Pozdrawiam :-)
Bubo dziękuję za informację! Zaraz zmienię w treści:) Magicznego kotka nie znamy, Też pozdrawiam!
UsuńGratuluję, wiem co czuje Twe matczyne serce! U nas też jakby przełom, choć chyba nie aż tak szokujący i gwałtowny jak u Was. A do tego - uwaga, uwaga! - dokonał się na szkolnej lekturze!
OdpowiedzUsuńSuper! Ja drżę, że to tylko chwilowe, ale i tak się cieszę. Nie ma jeszcze oznak takiego maniactwa, jak ja miałam ale już nie wymagam zbyt wiele.
UsuńJa też drżę, dlatego ostatnio maniacko zaczęłam kupować atrakcyjne dziecięco pozycje, aby podsycać ten mały płomyczek... Jeśli się nie wkręci, zemszczę się i na osiemnaste urodziny wystawię mu rachunek!:P
UsuńA ja przestałam kupować książki, powiedziałam, że zacznę jak zacznie czytać i taka jest zasada nadal: jeśli będzie czytać, nie pożałuję na książki. Na razie trochę w niemieckie idziemy, bo biblioteczka w 95% polska.
UsuńNo właśnie, jak bym sobie życzyła, żeby obaj czytali wiecej polskich książek, ale daremnie. Po polsku im nie idzie zupełnie, mimo że mówić po polsku mówią, do polskiej szkoły chodzą itd.
UsuńZobaczę jak będzie z moją Siedmiolatką i będe relacjonować:)
UsuńPiękne. Aż serce rośnie, jak się czyta o takim wciągnięciu. :))) Może kiedyś zacznie nawet pisać. ;)
OdpowiedzUsuń:) Nutinko zobaczymy?!
UsuńMatką jeszcze nie jestem, ale wyobrażam sobie Twoją radość ;) Pamiętam jak dziś mamy radość gdy jako siedmio/ośmiolatka prosiłam ją by zapisała mnie do biblioteki miejskiej ;) I to z jaką radością co tydzień chodziła ze mną po kolejne stosy ;)
OdpowiedzUsuń:)) Potrafię się bardzo dobrze wczuć w Twoją mamę:)
UsuńMoja córa z wiekiem czytała coraz więcej, najpierw fantazy a dzisiaj czyta dużo i oczywiście już inną literaturę. Córka Twoja połknęła bakcyla czytania i to jest ważne.)
OdpowiedzUsuńNatanno miejmy nadzieję, że połknęła! Nastawiona jestem optymistycznie!
UsuńCzekam z niecierpliwością, kiedy moi siostrzeńcy zaskoczą i też zaczną czytać z lubością. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńNo i po co się było denerwować?:)))
OdpowiedzUsuńNo właśnie po co??:)
UsuńNo to świetnie...serce rośnie. Mnie co prawda ominęły uczucia Tobie dobrze znane, bo moja prawie dziesięciolatka czyta dużo i namiętnie, a prawie trzylatka wykazuje podobną miłość do literatury. Było mi łatwiej, ale podejrzewam, że rozpacz stałaby się i moim udziałem, gdyby dzieci "wypięły się" na książki. Nic na siłę przecież, ale jednak piękny to widok - czytający potomek:)
OdpowiedzUsuńWidok naprawdę świetny!
UsuńNiestety, mam podobny problem z moim pięciolatkiem. Jak był malutki, to przeglądaliśmy i czytaliśmy książeczki tysiące razy. Półki z książeczkami dla dzieci, encyklopediami itp. ma wypełnione po brzegi. A teraz przychodzi do mnie i mówi, że książki są... nudne. Serce mi pęka, ale co zrobić. Liczę na taki przełom, jaki się u Was zdarzył :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Oj o nudności u nas nie było na szczęście. Trzymam kciuki za przełom!
Usuń