Julia Franck w swojej powieści bazuje na doświadczeniach autobiograficznych - w latach siedemdziesiątych spędziła kilka miesięcy w obozie dla emigrantów w Berlinie-Marienfelde. Zanim jednak jej bohaterka - Nelly Senff - dotrze tam wraz z dwójką dzieci - przeżyje poniżającą procedurę wyjazd z NRD. Z Niemiec Wschodnich udaje się jej wyjechać w ramach łączenia rodzin - pomocnik Gerd odgrywa rolę narzeczonego kobiety. Niestety wyjazd, mimo posiadania wymaganych dokumentów, nie jest łatwy. Dwójka dzieci Nelly jest nieślubna, jej partner - Rosjanin - podobno nie żyje. Nadmierne zainteresowanie jego osobą dziwi Nelly i wzbudza wątpliwości - kobieta nie jest pewna tego, co sądziła, że wie o swoim partnerze. Gdy Nelly i jej dzieci wreszcie docierają do obozu dla emigrantów wcale nie znajdują się w oczekiwanym zachodnim raju. Wpadają w świat ciasnych pokoi, tłumu ludzi, kartek na jedzenie i ponownych przesłuchań. Tym razem przeprowadza je John Bird - Amerykanin, współpracownik CIA, która także interesuje się działalnością partnera Nelly.
Przesłuchania i organizacja życia w obozie zajmują czas rodziny. Walka o miejsce we wspólnej kuchni, zamiana kartek na ser na kartki na wędlinę, odczekiwanie na wolną pralkę we wspólnej pralni, bezowocne rozmowy z przedstawicielem urzędu pracy, który nie docenia dokonań naukowych Nelly, która była chemiczką, zdegradowaną w ojczyźnie po zadeklarowaniu chęci wyjazdu na zachód.
Przesłuchania i organizacja życia w obozie zajmują czas rodziny. Walka o miejsce we wspólnej kuchni, zamiana kartek na ser na kartki na wędlinę, odczekiwanie na wolną pralkę we wspólnej pralni, bezowocne rozmowy z przedstawicielem urzędu pracy, który nie docenia dokonań naukowych Nelly, która była chemiczką, zdegradowaną w ojczyźnie po zadeklarowaniu chęci wyjazdu na zachód.
Nie można zapomnieć o szykanach i stałym poczuciu bycia ludźmi drugiej kategorii - nie tylko matka trafia na odtrącenie, także dzieci - Katja i Aleksiej - nie znajdują w szkole przyjaciół. Odstają ubiorem i doświadczeniami, ośmioletni Aleksiej nie potrafi się skutecznie obronić i ląduje w szpitalu z poważnymi obrażeniami po pobiciu.
W obozie mieszka także Krystyna Jabłonowska, wiolonczelistka, która sprzedała w rodzinnym Szczecinie instrument, by na czarnym rynku kupić dokumenty, umożliwiające wyjazd jej, ojca oraz chorego brata, na którego uleczenie na zachodzie ma nadzieję. Także ona znosi upokorzenia ze strony ojca oraz pracodawczyni w imię rzekomego lepszego życia.
Hans Plischke wykupiony z enerdowskiego więzienia przez Zachód żyje w obozie już od dwóch lat, ale i on nie znalazł na zachodzie oczekiwanej wolności. Nie tylko prymitywne warunki życia w niewielkim pokoiku, mimowolne uczestniczenie w życiu sąsiadów ale także plotki, być może rozsiewane przez CIA, determinują jego życie.
Każdy z emigrantów wątpi w słuszność swojej decyzji - nie znaleźli przecież spodziewanej swobody, prywatności, godnego życia.
Przerażająca jest bezwolność Nelly, która praktycznie bez żadnego oporu znosi szykany, poddaje się nim bez protestu, odpowiada na pytania półsłówkami, zmęczona ciągłymi przesłuchaniami, wydaje się żyć z dnia na dzień, bez celu. Franck opisuje bez sentymentu, w surowych, reporterskich słowach, zwracając uwagę na fakt, a nie na uczucie, nie szuka winnych, wygranych czy przegranych - tworzy dokument. Fascynujący, opisujący nieznane mi fakty z najnowszej historii Niemiec. Nie zdawałam sobie sprawy z warunków, nie tylko tych mieszkaniowych, które panowały w obozach.
Poruszająca, skłaniająca do zamyślenia lektura, polecam!
Moja ocena: 5/6
Julia Franck, Lagerfeuer, czyt. Julia Franck, Marion Breckwoldt, Robert Dölle, Arnd Klawitter, 336 str., Der Hörverlag 2007.
O proszę. A ja właśnie czytam "Południcę", rzetelna powieść, ale na razie na kolana mnie nie rzuciła, chociaż ma potencjał i rozkręca się. Szczecin, jak widzę, stałym elementem w twórczości Franck jest:) "Lagerfeuer", sądząc z Twoich wrażeń, może być od "Południcy" wręcz lepszy.
OdpowiedzUsuńBrawo za czytanie "Południcy"! U mnie stoi od dawna na półce, muszę się wreszcie za nią zabrać.
UsuńSkoro już się nastałem w kolejce w bibliotece, to czytam, chociaż do nastroju nie bardzo mi pasuje.
UsuńSzkoda, wyczekuję recenzji!
UsuńPostaram się zachować jakiś obiektywizm, żeby mi nastrój nie bruździł:)
UsuńNie mów, że jest aż tak źle?
UsuńŹle nie, tylko ponuro dość, a jak raz bym coś weselszego poczytał:) Chyba odłożę na chwilę to dzieło.
UsuńMNie weslesze na depresję nie pomagają, ale jeśli Tobie tak, to może jakiegos Pratchetta? Dzieło było ironicznie?
UsuńNie mam depresji, tylko spadek nastroju, na to weselsze pomaga:) Rozważałem Niziurskiego, ale Pratchett też się nada, zobaczę, co mi się tam w nieprzeczytanych przewraca:) Dzieło było tylko troszkę ironicznie, bo poważne okrutnie.
UsuńA no to inna sprawa. Niziurski bardzo by pasował teraz do powtórki, i Chmielewska. Aczkolwiek jak nie przepadałam ani za nimi więc tytułu już nie wybiorę. Nota bene patrzę na do przeczytania i u mnie też same poważne.
UsuńCoś lżejszego u mnie znajdzie się bez trudu, raczej będzie kłopot z wyborem:)
UsuńMogę numerek wybrać, jakby co :)
UsuńHehe:) I bez pudła trafiłabyś zapewne nie dość, że w ponuractwo, to jeszcze w trzech tomach :D
UsuńTymczasem kwietniowy link stosikowy:
OdpowiedzUsuńhttp://filetyzizydora.blogspot.com/2013/10/jak-wychowac-chopca-na-mezczyzne-meg.html