Ta napisana w latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku powieść należy do największej klasyki literatury islandzkiej i jest pierwszą częścią tetralogii, której centralną postacią jest Andri Haraldsson, urodzony z końcem II wojny światowej w Rejkjaviku. Gunnarsson opisując losy chłopca, przede wszystkim szkicuje przemiany, które nastąpiły w powojennej Islandii. Wyspa wydaje się dryfować między USA, a Rosją. Pracujący dla stacjonujących w Keflaviku Amerykanów Islandczycy stoją w opozycji to pasterzy owiec, jak żartobliwie nazywa Gunnarsson resztę społeczeństwa. Ta sytuacja polaryzuje mieszkańców wyspy, dzieląc ich na obywateli wierzących w siłę amerykańskiej misji, oraz na tych, którzy uważają, że kraj został sprzedany, równocześnie tym stwierdzeniem narażając się na zarzut sympatyzowania z komunistami. Ta problematyka w oczach dziecka nabiera zupełnie innego wymiaru. Chłopiec obserwuje nagły rozwój stolicy, pogoń za dolarem, ale także życie na islandzkiej wsi.
Najmocniejszą stroną powieści Gunnarssona jest jej konstrukcja. Krótkie, epizodyczne rozdziały, lakoniczne, eliptyczne zdania przypominają wybiórczą pamięć dziecka - niektóre fakty nabrały wielkiej wagi, podczas gdy inne zatarły się, nie pozostawiły wrażenia. Lektura książki wymaga znajomości Islandii, powieść naszpikowana jest bowiem aluzjami i smaczkami. Wiele z nich znalazło wyjaśnienie w krótkim glosariuszu, umieszczonym na końcu książki, za co należą się wielkie podziękowania dla tłumacza.
Mimo tylu zalet powieść Gunnarsson nie trafiła w mój gust i raczej po kolejne tomy już nie sięgnę. Przede wszystkim przeszkadzał mi fakt, że nie jestem w stanie w pełni zrozumieć jej przesłania - to książka o Islandii dla Islandczyków. Cudzoziemcy mogą zachwycić się stylem i pokiwać ze zrozumieniem głową, ale pełny odbiór powieści jest dla nich bardzo trudny. Brak wspólnych wspomnień i doświadczeń uniemożliwi nawiązanie cienkiej nici porozumienia z autorem.
Moja ocena: 4/6
Pétur Gunnarsson, punkt punkt komma strich, tł. Benedikt Grabinski, 130 str., Weidle Verlag 2011.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz