sobota, 15 lutego 2014

"Noah" Sebastian Fitzek




Tym razem Fitzek naprawd ę przefitzkował. Tak napakował swoją książkę akcją, teoriami spiskowymi i dziwnymi przypadkami, że pod koniec lektury nie mogłam powstrzymać się od ziewania, i na pewno nie było to winą świetnego lektora - jak zwykle Simona Jägera.

Światu grozi przeludnienie, najbogatsi toną w jedzeniu i dobrobycie, podczas gdy biedota walczy o przysłowiową kroplę mleka czy wody, by przeżyć. Ziemia niepowstrzymanie podąża ku zagładzie, a to martwi garstkę osób, posiadających władzę, pieniądze i powiązania na całym świecie. Tak bardzo są zmartwieni, że zakładają organizację Room 17, której członkowie pragną uratować planetę. Znaleźli na to świetny sposób - masowe morderstwo połowy populacji dzięki manipulacji genetycznej. Wszystko jest przygotowane, dwa pierwsze poziomy projektu zostały wykonane i nic nie stałoby na przeszkodzie, by go ukończyć, gdyby nie pewien film. Gdzie on jest wie tylko jedna osoba - pałętający się po Berlinie bezdomny, który cierpi na amnezję i podejrzewa, że na imię mu Noah, bo tak głosi tatuaż na jego ręce.
Room 17 ma swoich agentów dosłownie wszędzie i gdy udaje się im namierzyć miejsce pobytu Noah, rozpoczyna się nagonka, która zaprowadzi go do Amsterdamu i Rzymu. 

Równocześnie wpływowy właściciel koncernu farmaceutycznego ogłasza, że jedyny lek na grasującą na świecie grypę manilską, która osiągnęła już rozmiary pandemii, Zetflu, zostanie rozdawany tylko najbiedniejszym. Na świecie wybucha panika, wojsko blokuje wyjścia z manilskim slumsów, by uniemożliwić ludziom dostęp do leku. Biedna wdowa Alicia walczy o życie swojego dziecka - noworodkowi grozi śmierć, jeśli nie uda się jej wyrwać ze slumsów i dotrzeć do namiotów organizacji medycznych.

Fitzek porusza ważny temat, a właściwie całą gamę tematów - przeludnienie, niedostatek żywności, nierozsądne obchodzenie się z bogactwami naturalnymi Ziemi, równocześnie pakując je w sensacyjną otoczkę, umniejszając zarazem ich wagę snuciem teorii spiskowych. W posłowiu autor tłumaczy pobudki napisania tej książki oraz wyraża chęć uczulenia czytelników na tę problematykę ale obawiam się, że to nie jest najlepszy sposób. 

Oczywiście nie można Fitzkowi odmówić talentu i zręczności w prowadzeniu akcji - niezwykle wartkiej, sceny zmieniają się tak szybko jak klatki filmowe. Autor jak zawsze zaskakuje i zaciera ślady, trzyma czytelnika w napięciu i dba o powiązanie wszystkich wątków.

Moja ocena: 3/6

Sebastian Fitzek, Noah, 559 str., czyt. Simon Jäger, Lübbe Audio 2013.

4 komentarze:

  1. Też właśnie skończyłam tę książkę. Cóż... przy całym moim zachwycie dla ważkich tematów, które wziął na tapetę autor, nie mogę pozbyć się wrażenia, że całość jest mocno niedorobiona. Intryga jest wątła, pełna logicznych błędów i tak mało prawdopodobna, że aż zęby bolą. Zwykle Fitzek umiał się wybronić ze swych szalonych zapętleń, ale tutaj... jakoś mnie nie przekonał. A na początku byłam w euforii, tak dobrze się zapowiadało... :-( Płomienne posłowie bardzo mi się podobało, ale chyba rzeczywiście nie tędy droga. Autor nie musi się tłumaczyć ze swych poglądów, a już na pewno nie w formie posłowia do thrillera...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. http://filetyzizydora.blogspot.com/2014/02/krysztaowa-granica-carlos-fuentes.html
      Losowanie lutowe:).

      Usuń
    2. Agnieszko widzę, że mamy dokładnie takie same odczucia po lekturze, coś w tym musi być.

      Usuń
  2. Ja jeszcze nie przeczytałem pozdrawiam Tomek

    OdpowiedzUsuń