Uciekinier to książka o wyborach, książka o emigracji, o oddaleniu, o samotności wreszcie. To także opowieść życia, opis niesamowitych perypetii i zbiegów okoliczności, niełatwych wyborów i barwnych wydarzeń. To życie, z którego czerpie się pełnymi garściami i i w którym się oddaje, co ma najlepszego.
Morawski dzięki swojemu nastawieniu do życia, otwartości na ludzi i przygodę zebrał materiał na niejedną książkę. Uciekinier to próba autobiografii. Autor opisuje swoje młodzieńcze lata w Krakowie, przypadkowo wybrane studia na AGH, a przede wszystkim bardzo rozrywkowe życie nocne. Morawski obraca się w środowisku artystycznym, przyjaźni się z artystami z Piwnicy pod Baranami, skrzętnie wykorzystując swój atut posiadania mieszkania w samym centrum Krakowa. Dzięki znajomości języka angielskiego udaje mu się załapać na wyjazdy zagraniczne, gdzie poznaje studentów z innych krajów. Najbardziej brzemienna w skutki będzie przyjaźń z pewnym Finem, który nalega na rewizytę. Tylko że ma się ona odbyć nieco dalej niż w Finlandii. Ów Fin ma bowiem objąć stanowisko attache w Ekwadorze. Morawski ma wprawdzie etat na AGH i dość ustabilizowane życie ale nie potrafi oprzeć się przygodzie. Chęć ucieczki od systemu odgrywa także swoją rolę. Zdobycie paszportu okazuje się być gratką, popiera je przecież bardzo ważne pismo z Finlandii, trudniej jest jednak dostać się na statek płynący do Ameryki Południowej. Ale i ta przeszkoda zostaje pokonana i rozpoczyna się prawdziwa przygoda.
Rejs przez pół świata obfituje w niesamowite przygody oraz spotkania, a Morawski dociera do Ekwadoru o wiele później niż zamierzał. Niebawem kończy się ważność wizy i paszportu, a podróżnik musi podjąć decyzję o swojej przyszłości. Urlop został przekroczony, obawa przed konsekwencjami odgrywa także swoją rolę - Morawski przedłuża pobyt. Opis życia w Quito jest fascynujący. Autor poznaję całą gamę ekspatów z wielu krajów europejskich, pracuje jako przewodnik w dżungli, uczy się hiszpańskiego, uczy się pokory pracując dla pewnego Amerykana i pomalutku buduje swój ekwadorski świat. Najpierw mieszkanie, zrujnowane ale to nie szkodzi, potem coraz większy krąg znajomych, potem rozbudowa firmy Amerykanina, potem nauka jazdy samochodem po Quito, poznawanie wszystkich zakątków kraju i nie wiadomo kiedy Morawski zadamawia się tam na tyle, że o powrocie nie myśli.
Co nie oznacza, że nie targają nim uczucia, znane każdemu emigrantowi. Tęsknota oczywiście na pierwszym planie, ale i samotność, troska o rodzinę, lęk przed bezpieką, niepewność, dotycząca wydarzeń w kraju, nadzieja na zmiany i znowu tęsknota.
Dom Morawskiego zamienia się w przystań dla wszystkich Polaków odwiedzających ten kraj. Pomoc jest dla niego oczywista, nie tylko ze względu na łączność kraju, przede wszystkim z dobroci serca.
Z ciekawością towarzyszyłam Morawskiemu w jego opowieści i mimo że byłam świadoma, że książka z założenia jest gawędą, to bardzo często mierził mnie język autora. Pisze on krótkimi, urywanymi zdaniami, często ironicznymi, ale często także niezrozumiałymi. Wielokrotnie urywa myśl, dając do zrozumienia, że wybiega na teren prywatny, pozostawiając jednak zagubionego czytelnika. Naturalnie nie wymagam od autora opisu wszystkich szczegółów własnego życia, ale nie lubię myśli urywanych w pół słowa i niedopowiedzeń. Morawski pisze tak, jak mówi i taka formuła książki nie jest niczym zdrożnym, mnie jednak drażnią bardzo potoczne sformułowania więc od czasu, do czasu zmuszona byłam kręcić nosem. Mimo to książkę przeczytałam jednym tchem i bardzo zadowolona jestem z poznania Ekwadoru oczami Morawskiego.
Koniecznie muszę pochwalić szatę graficzną - wydanie jest starannie przygotowane, strony zdobią aplikacje przypominające kulturę indiańską, a lektury dopełniają dwie wkładki ze zdjęciami autora.
Moja ocena: 4/6
Tomasz Morawski, Uciekinier, 322 str., Wydawnictwo Stowarzyszenie Fragile Kraków 2013.
Książkę przeczytałam w ramach wyzwania:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz