Pamiętam, że to był mój ulubiony kryminał Alexa i po lekturze mogę stwierdzić, że mojego zdania nie zmienię.
To jednak nie intryga jest najmocniejszą stroną tej powieści, tylko jej kulisy. Joe wyjeżdża w ślad za swoją partnerką Karoliną na maleńką grecką wyspę. Ta wyspa ma być miejscem, kryjącym tajemnicę kultu wielkiej bogini Kreteńczyków. Tak przynajmniej podejrzewa Karolina po rozszyfrowaniu tekstu na starym papirusie. Niespodziewana darowizna na rzecz Instytutu Archeologicznego pozwala grupie dziewczyny zrealizować plan i niezwłocznie wyjechać na Keros. Na tej nieprzystępnej wyspie mieszka jedynie młody Grek, obsługujący latarnię morską.
Po przybyciu na wyspę grupa rozprasza się na pierwszy rekonesans jaskiń, z których jedna może kryć poszukiwaną świątynię. Przybyciu grupy na miejsce towarzyszy załamanie pogody. Niespodziewane podmuchy wiatru zapowiadają huragan, który nocą więzi archeologów w zamieszkiwanej przez nich szopie. I dopiero wtedy pada pierwszy trup.
Alex dość długo zwlekał z zawiązaniem akcji, a samo rozwiązywanie zagadki zajęło zaledwie ostatnie strony. Przyzwyczajona do dość długich rozważań i rozmów, zaskoczona byłam tym szybkim zakończeniem. Przyznać trzeba także, że samo zabójstwo i dedukcja były bardzo oczywiste. Od początku wiadomo było kto zginie, a i nie trudno było domyślić się, kto będzie zabójcą. Dużo ciekawsze były wyjaśnienia archeologiczne i historyczne Karoliny oraz opis członków jej grupy badawczej.
Powieść Alexa ponownie pełna jest szowinistycznych komentarzy - kobiety, mimo że wybitne badaczki - odpowiedzialne są za sprawianie ryb, gotowanie kawy i powinny nosić nienaganny strój. Czas akcji tłumaczy takie stosunki ale mimo to mnie niezmiernie denerwowały.
Podejrzewam, że podczas pierwszej lektury także najbardziej ujęło mnie właśnie historyczne tło zagadki. Na półce czekają jeszcze trzy pozostałe kryminały tego autora, na które już się cieszę.
Moja ocena: 4/6
Joe Alex, Zmącony spokój pani Labiryntu, 166 str., Wydawnictwo Literackie 1975.
mam mieszane uczucia..
OdpowiedzUsuń