Bohaterki Czerwonego roweru to niemal moje rówieśnice, w latach osiemdziesiątych chodziły do ostatnich klas podstawówki, przeżywały pierwsze zauroczenia i spędzały popołudnia na plotkowaniu i jeżdżeniu rowerami po okolicy. Ponad dwadzieścia lat później mają swoje rodziny, problemy, rzadko się spotykają i kontakty odnawiałyby pewnie jedynie przy specjalnych okazjach gdyby nie pewna sprawa z przeszłości. Karolina, Beata i Gośka prowadzą bardziej lub mniej udane życie i rzadko wspominają Anetę, która nieco później dołączyła do ich paczki.
Pewnego dnia jednak siostra Anety odnajduje jej pamiętnik i budzi duchy przeszłości.
Podwarszawskie Leśne to prowincja, gorsza siostra stolicy, mikrokosmos z odrapanymi budynkami, polami, śmierdzącym kanałem i wioskowym przygłupem. Cztery bohaterki borykają się ze swoimi problemami - brak ojca, alkoholizm, ojciec-ubek, nadwaga, bieda ale mimo, że ich rodziny i ich pochodzenie są tak różne, coś je łączy - chłopcy, niemieckie Bravo, a może budząca się seksualność? Nie jest to jednak mimo zawartego bractwa krwi równa przyjaźń. W tym trójkącie dominuje Beata, najbardziej rozbudzona, doświadczona, niepokorna, potrafiąca manipulować koleżankami. Gdy do trójki dołącza brzydka, biedna i religijna Aneta powstaje pełen napięć czworokąt, a Beata zyskuje konkurentkę.
Dorosła Karolina nie do końca wie, co stało się z Anetą, a poczucie winy skłania ją do wrócenia do tej sprawy i szkolnych lat. Jednak to nie tylko Karolina jest narratorką powieści, Kozłowska oddaje głos każdej z kobiet, a relacjonując wydarzenia z lat osiemdziesiątych sięga po narrację w trzeciej osobie. Taka konstrukcja powieści pozwala autorce na wielowymiarowe sportretowanie dziewczyn, a potem kobiet. To także książka o dojrzewaniu, które jest zawieszeniem między dziecięctwem, a dorosłością, próbą dopasowania się do grupy, rozpaczliwą walką o akceptację. Te problemy i rozterki dotyczą w równym stopniu głównych bohaterek, jak i córki Karoliny. Zmieniają się kulisy, okoliczności, ale ból dojrzewania jest ten sam. No właśnie kulisy chyba wzbudziły we mnie największy sentyment - lista przebojów Niedźwiedzkiego (świetnie dobrane tytuły rozdziałów, będące cytatami z ówczesnych hitów!), nagrywanie piosenek z radia na magnetofon Kasprzak, buty czeszki, szkolne dyskoteki i turecki dżins;)
Zaskakująco dobra lektura, ciekawa historia, której nie powstydziłby się autor kryminałów, dobre portrety bohaterów i świetnie oddane tło społeczne (i ohydna okładka, nie patrzcie) - jednym słowem polecam!
Moja ocena: 5/6
Antonina Kozłowska, Czerwony rower, 234 str., Wydawnictwo Otwarte 2012.
Szkoda tylko, że autorka porzuciła zarówno bloga jak i (chyba?), pisanie :(
OdpowiedzUsuńBardzo szkoda!
UsuńDla mnie to też była podróż sentymentalna, choć bohaterki chyba ze dwa, trzy lata starsze ;)
OdpowiedzUsuńU mnie dokładnie tak samo:)
Usuń