Matka Polka Sprzątaczka, Święta od Garów i Okruszków, etatowa Kuchenna, która pierdylion razy dziennie sprząta, zamiata, podaje. Wie wszystko, zarządza wszystkim, wepchnie się do lekarza, zawsze ma tę gorszą chorobę, sprzeda wszystko na targu, perfekcyjnie wychowa dziecko i zostanie urzędniczką roku.
Książkę Chutnik czyta się śmieszno i straszno. Śmieszno, bo autorka rewelacyjnie oddaje rzeczywistość, podziwiam jej zmysł obserwacji i talent do ubrania tego, co widzi, w słowa. A straszno, bo w wielu słowach z niepokojem odkrywałam siebie.
"A jeszcze gdera pod nosem: "No cholery jedne, co oni tu nawyprawiali, barłóg taki zostawić na stole, przecież to jak dzicz jakaś, wszystko wylane, okruchy na ziemi, szmatą po łbie zdzielić, toby zaczęli szanować pracę cudzą." (...) Gospodyni Domowa od urodzenia do śmierci. Uczestniczka całodobowej akcji pod tytułem "Sprzątanie Świata". Jej życie to kolejne odcinki niekończącego się tasiemca. Tysiące bezsensownych, nudnych czynności. (...) DzieńPranieSprzątanieDzieńNoc."
Gdy przeczytałam te słowa, to mi włosy niemal stanęły dęba, bo obawiam się, że niedaleko mi do Gospodyni Domowej na wieki wieków amen. Mocny tekst, prawda?
A co powiecie na:
"Inne kobiety zgłaszają się do Ochotniczej Straży Młodej Matki i już prenatalnie mają baczenie nad każdą ciążą. (...) Jak ty ubierasz to dziecko? Przegrzewasz, zaziębiasz. Z czapką, bez czapki, nie noś, jak płacze, bo się przyzwyczai do miłości. (...) Za depresję poporodową czeka kara: sto pompek. Za płacze w łazience i modlitwę o śmierć dostaniesz pasem na goły tyłek od Rzecznika Praw Dziecka. Za rwanie włosów z głowy przy piątej godzinie nocnej histerii dziecka (bo ząbkuje), za podcinanie żył po latach siedzenia w czterech ścianach - zamknięcie w Domu Kary i Poprawy. Weź się uciesz dzieckiem! Zakon Matek Polek Siłaczek od sakramentu Najświętszej Pieluchy nie uznaje odstępstw od normy."
Mogłabym jeszcze z dziesięć ekranów zacytować. Podczas lektury szczęka opadała mi coraz niżej, a skala podziwu dla Sylwii Chutnik pięła się coraz szybciej w kierunku - genialna.
Ale Kieszonkowy atlas kobiet to nie tylko kopalnia cytatów, to gorzka i prawdziwa opowieść o trzech Mariach, Maryśkach, Mańkach, Marylach - imię zaiste zostało dobrane nieprzypadkowo.
Jest samotna pani Maria, która żyje wspomnieniami o wojnie, trauma dogania ją na krzesełku w przychodni, na warszawskich ulicach i w piwnicach. Samotność i nuda dzielą każdy dzień na kawałki - od pójścia do sklepu, do wspięcia się po schodach w bloku, od patrzenia przez okno, do siedzenia w fotelu.
Jest inna Maria zwana Czarną Mańką - zagubiona w świecie, nieprzystosowana, przyczepka do matki - wytrawnej handlarki na targowisku. Zaliczona do świata dorosłych i wypchnięta z domu przez matkę, gubi ścieżkę, nie odnajduje się w życiu, zatapia w marzeniach i awansuje na dzielnicową żularę.
A mała Marysia, pilna uczennica i kochana córeczka, która wszystko niszczy, a samozagłada i destrukcja zlewają się w końcu w jedno.
Aż wreszcie pan Marian, który kocha porządek, szycie, prace ręczne i jest ulubieńcem całej okolicy. Nasz pan Marian nigdy w życiu nie jest, no wiecie, ten tego, taki inny, to swojski chłop, uprzejmy i miły, zarzekają się sąsiedzi.
Wszystkie te postaci mieszkają w jednej kamienicy przy ulicy Opaczewskiej w Warszawie, ich drogi się krzyżują lecz spotkania są przelotne, powierzchowne. Każda z nich zajęta jest swoim życiem. Dla mnie jednak charakterystyka tej czwórki i ich życie nie są w tej książce najważniejsze. Tak jak pisałam, dla mnie to cytaty, to spostrzeżenia Chutnik, mocne słowa, słuch absolutny. Gdy czytałam poniższe zdania miałam przed oczami panie z dziekanatu, które za moich czasów straszyły wszystkich studentów:
"Gdy Bozia stworzyła Urzędniczkę, to jakby ósmy dzień dodać do tygodnia. Oddzielna kategoria, inna rasa, inna kultura. Antropologowie amerykańscy od lat prowadzą badania nad plemieniem Haliny i Bożeny. Kobiet, które na cieliste rajstopy nakładają klapki z ortopedyczną wkładką. Które budzą się o świcie, aby z pietyzmem nałożyź na głowię hełm tworzony z tapira i lakieru."
Uwierzcie mi w tej niewielkiej objętościowo książce można odnaleźć jeszcze więcej wątków.
Jak bardzo zazdroszczę Sywlii Chutnik jej talentu! Skandal, że dopiero teraz sięgnęłam po tę książkę!
Moja ocena: 6/6
Sylwia Chutnik, Kieszonkowy atlas kobiet, 189 str., Korporacja Ha!art 2009.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz