czwartek, 1 października 2015

"Wisząca dziewczyna" Jussi Adler-Olsen


Na spotkanie z Assadem, Carlem i Rose cieszyłam się od dawna. Dopiero kilka miesięcy temu kupiłam tę książkę, Wrzesień z kryminałem po raz kolejny stał się impulsem do przeczytania od dawna planowanej lektury. Do serii o Departamencie Q podchodzę niemal bezkrytycznie, a po wątpliwej przyjemności czytania kryminału Läckberg, byłam w siódmym niebie. I jeśli nawet ten tom miał jakieś słabości, to nie miały wpływu na moje rozkoszowanie się lekturą. Gdybym tylko miała więcej czasu i mogła przeczytać ten kryminał jednym tchem!

Carl odbiera telefon od policjanta pracującego na wyspie Bornholm, który prosi go o pomoc w pewnym śledztwie. Carl, jak to Carl, zbywa nagabującego go Christiana Habersaat i oddaje się odpoczynkowi. Niestety tuż potem Habersaat popełnia samobójstwo. Rose jest wściekła i wini Carla. Członkom decernatu nie pozostaje nic innego, jak wybrać się na Bornholm. Tam okazuje się, że Christian prowadził śledztwo na własną rękę, w dochodzenie zatopił się do tego stopnia, że zapomniał o całym świecie. Jego rodzina się rozpadła, mieszkańcy wyspy i koledzy z pracy mieli dość jego natarczywego sposobu bycia. A co się właściwie stało? Blisko 20 lat temu Habersaat przypadkowo odkrył wiszące w dziwnej pozycji w koronie drzewa ciało pięknej, młodziutkiej Alberte. Nikt nie wie, w jaki sposób dziewczyna się tam znalazła, jak zginęła i jaki mógł być motyw ewentualnego zabójstwa. Policjant zgromadził w domu imponujące materiały, można powiedzieć, że całe mieszkanie zawalone jest teczkami i segregatorami. Wygląda na to, że na Carla, Assada, Rose i, last but not least, Gordona czeka ciężka robota.

Równocześnie Adler Olsen opisuje życie pewnej sekty na Olandii - wyznawcy charyzmatycznego Atu żyją w oderwaniu od świata, pod czujnym okiem niejakiej Pirjo. Nietrudno się domyślić, że oba wątki w końcu się splątą. Właściwie od początku wiadomo, co się musiało wydarzyć na Bornholmie, a i tak autor na koniec zatrzymał w rękawie niezłego asa. 

Prywatnie także co nieco dzieje się w życiu śledczych. Adler Olsen ujawnia kilka nowych informacji na temat Assada, a pewna sesja hipnozy spowoduje u całej trójki powrót kilku traumatycznych wspomnień.

Muszę przyznać, że krytycy, którzy twierdzą, że wątek kryminalny jest tylko sceną dla Assada, Carla i Rose, mają rację. Ale ja o tego stopnia polubiłam tę trójkę, że mi to zupełnie nie przeszkadza.
Duńczyk ma we mnie wierną czytelniczkę i nie mogę się doczekać kolejnego tomu!

Moja ocena: 5/6

Jussi Adler-Olsen, Verheissung. Der Grenzenlose, tł. Hannes Thiess, 608 str., dtv 2015.

5 komentarzy:

  1. A jednak na plus ;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak ja lubię Departament Q! Tylko strasznie żałuję, że nie ma więcej po polsku, po niemiecku aż tak dobrze nie czytam, a angielskiego znikąd wziąć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No szkoda, że po polsku nie jest ten autor wydawany:( Nie rozumiem czemu.

      Usuń
  3. A wiesz, która to część cyklu? Próbuję się połapać w tym, co już jest po angielsku, i się gubię, bo tam są różne tytuły na rynek angielski i amerykański. Może sobie jakoś uporządkuję dzięki Twojej recenzji, sprawdzając zarys fabuły :) A, i oczywiście podzielam miłość do Departamentu Q!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To szósty tom, z tego, co widzę na wikipedii jeszcze nie został na angielski przetłumaczony.

      Usuń