W ramach poznawania literatury wszystkich krajów portugalskojęzycznych, sięgnęłam po powieść Germano Almeidy, autora pochodzącego z Wysp Zielonego Przylądka. Było to bardzo satysfakcjonujące spotkanie. Almeida zaspokoił niemal wszystkie oczekiwania, z jakimi sięgam po bardziej egzotyczne powieści - dał mi wyobrażenie o życiu na wyspach, nie skąpił szczegółów, dotyczących mentalności wyspiarzy, a także zainteresował treścią i zaskoczył stylem.
Idea powieści opiera się na odczytaniu testamentu tytułowego pana Napumoceno. Ów szanowany na wyspie przedsiębiorca pozostawił po sobie testament liczący, bagatela, 387 stron, w którym opisał wiele zaskakujących aspektów swojego życia. Otwarciu testamentu nie towarzyszy zbyt wiele emocji, dla wszystkich jasnym jest, że jedynym spadkobiercą będzie bratanek Carlos. Okazuje się jednak, że zmarły pozostawił zaskakujący szkic swojego życia, swoisty testament moralny, historię kabowerdeńskiego self-made man, Carlos zaś pozostanie z pustymi rękami. Spadek przypada bowiem nieślubnej córce Marii da Graça.
Pan Napumoceno dorobił się wszystkiego własnymi siłami, przybył na główną wyspę São Vicente jako biedny, bosy chłopak. Spryt i spora doza szczęścia pomogły mu dorobić się sporego majątku i dobrze prosperującej firmy. Niestety nie ułożył sobie życia prywatnego, sam mieszkał w wielkim domu, marząc o rodzinie. Nie oznacza to, że nie miał w swoim życiu partnerek. Okazuje się, iż ten przedsiębiorczy człowiek, nie potrafił uwieńczyć sukcesem swoich prywatnych spraw. Niezdecydowany, zapatrzony w otoczenie, potomek pani Dulskiej, można by powiedzieć, sknocił każdy związek. Ten poważany, cieszący się estymą człowiek, skrzętnie ukrywał romanse i rozliczne dziwactwa.
Almeida stawia przed czytelnikiem spore wyzwanie - ta ironiczna i humorystyczna powieść nie zawiera ani jednego dialogu. Rozmowy wplecione są w postaci mowy zależnej w piramidalnie długie zdania. Nie można czytać tej książki bez należytej uwagi - wspomnienia i wydarzenia współczesne przeplatają się tak niepostrzeżenie, że łatwo stracić wątek. Ale nie myślcie, że powieść Kabowerdeńczyka nuży! Łatwo dostosować się do rytmu jego prozy i docenić jego poczucie humoru. Almeida z przymru żeniem oka opisuje mieszkańców wysp oraz głównego bohatera, niejednokrotnie wywołując uśmiech na twarzy czytelnika.
Moja ocena: 5/6
Germano Almeida, Das Testament des Herrn Napumoceno, tł. Maralde Meyer-Minnemann, 174 str., Fischer Verlag 1997.
Almeida stawia przed czytelnikiem spore wyzwanie - ta ironiczna i humorystyczna powieść nie zawiera ani jednego dialogu. Rozmowy wplecione są w postaci mowy zależnej w piramidalnie długie zdania. Nie można czytać tej książki bez należytej uwagi - wspomnienia i wydarzenia współczesne przeplatają się tak niepostrzeżenie, że łatwo stracić wątek. Ale nie myślcie, że powieść Kabowerdeńczyka nuży! Łatwo dostosować się do rytmu jego prozy i docenić jego poczucie humoru. Almeida z przymru żeniem oka opisuje mieszkańców wysp oraz głównego bohatera, niejednokrotnie wywołując uśmiech na twarzy czytelnika.
Moja ocena: 5/6
Germano Almeida, Das Testament des Herrn Napumoceno, tł. Maralde Meyer-Minnemann, 174 str., Fischer Verlag 1997.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz