Piotr Strzeżysz urzekł mnie swoim sposobem podróżowania podczas lektury jego Campy w sakwach. Szanuję go za skromne i pełne respektu podejście do tubylców oraz pokorę. W Makaronie w sakwach autor opisuje swoje podróże po obu Amerykach, w sumie trzy, nie każda z nich udana. Tym razem Strzeżysz zrezygnował z transportu roweru i w pojazd zaopatrzył się na miejscu.
Mimo że autor jest wytrawnym rowerzystą, zaprawionym podróżnikiem, to czasami każde naciśnięcie w pedały to ból, wyrzeczenie i walka. W tej książce mniej jest wrażeń krajoznawczych, mniej spotkań z ludźmi, a więcej właśnie istoty pedałowania, poszukiwania samego siebie, siedzenia w samotności w namiocie i myślenia. Poszukiwanie siebie, badanie swojego ja i zakresu własnych sił wysuwają się na pierwszy plan. Jeśli więc czytelnik nastawia się na typową książkę podróżniczą, może się rozczarować. Krajobrazy i zachwyt naturą ustępują miejsca zmaganiom z brakiem pieniędzy, porządnego jedzenia czy surowym klimatem. Ważniejsze wydają się być spotkania i rozmowy z tubylcami - czasami kuriozalne, czasami bardzo przyjacielskie, ale wielokrotnie bardzo wrogie.
Na dobrą sprawę z samej treści książki niewiele zapamiętałam. To bowiem jedna z moich urlopowych zaległości, której nie miałam możliwości opisać na świeżo. O dziwo o wiele więcej utkwiło mi w pamięci z książki Siłami natury Michała Kozoka, którą czytałam rok temu.
Nie przeczę, że opowieść Strzeżysza mnie zaciekawiła, jednak jego pierwsza książka wywarła na mnie o wiele większe wrażenie. Tę zapamiętałam przede wszystkim jako przedstawienie walki z własnymi ograniczeniami.
Ponieważ od lektury Makaronu w sakwach upłynęło zbyt dużo czasu, bym mogła napisać więcej o treści, postanowiłam napisać choć taką krótką notkę, by zaznaczyć jej obecność na blogu.
Cenię Strzeżysza jako podróżnika i przekonana jestem, że to na pewno bardzo sympatyczny człowiek. Mam na czytniku jeszcze jedną jego książkę i na pewno po nią sięgnę, bo mimo wszystko jestem ciekawa jego rozterek oraz podróży.
Moja ocena: 3,5/6
Piotr Strzeżysz, Makaron w sakwach, czyli rowerem przez Andy i Kordyliery, 280 str., Wydawnictwo Bezdroża 2014.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz