Ostatni raz tak śmiałam się podczas lektury, gdy czytałam Ostatnią arystokratkę. Dobra, Arystokratka była śmieszniejsza, ale Dorota Masłowska także nieźle mnie ubawiła, choć po lekturze czułam niedosyt, bo mogłabym takich felietonów przeczytać jeszcze kilka.
Kulinaria na dobrą sprawę w felietonach odgrywają małą rolę, podejrzewam, że Masłowska ma podobne do nich podejście, jak ja. Są one raczej przyczynkiem do rozważań na tematy wszelakie. Podane w felietonach przepisy są conajmniej ekstrawaganckie, zawierają na przykład takie składniki jak rodzic, pot czy łzy. Dużo ważniejsze są towarzyszące im historie, które publikowane były już w Zwierciadle. Na szczęście to czasopismo do Portugalii nie dociera i tekstów nie znałam. Poza felietonami integralną częścią książki są ilustracje Macieja Sieńczyka - jeśli więc macie wybór, koniecznie sięgnijcie po wydanie papierowe!
O czym więc Masłowska pisze? Wraca na przykład do lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych wspominając elastikowe rajstopki z krokiem w kolanach, gumę Turbo, leniwe niedzielne popołudnia umilane Dynastią czy inne zjawiska, zrozumiałe tylko dla osób, które dorastały w Peerelu. Czyli dla mnie. I właśnie te wspomnienia śmieszyły mnie do łez. Wychodzi na to, że jestem sentymentalna. Masłowska ma przede wszystkim to, co tak cenię u pisarzy i co tak bardzo sama chciałabym mieć - cudowny zmysł obserwacji i talent do ich ujęcia w zgrabne zdania. À propos zdań - tutaj czasami autorkę poniosło. Niektóre wielokrotnie złożone wytwory wydają się nie kończyć, a czytelnik w panice musi identyfikować orzeczenie, by nadążyć za autorką.
Masłowska nie zapomina także o współczesnych polskich fenomenach takich jak osiedlowe restauracje, serwujące sushi, bary rozsiane na polskich bezdrożach czy też powalające elokwencją reklamy. Pisze także o hotelach all inclusive i o gminie, która gościła drużynę hiszpańską podczas Euro 2012. I o Warsie.
Jeśli lubicie sarkazm, kpinę, zawiłe i elokwentne zdania, a do tego macie sentyment do PRL-u, to czym prędzej sięgajcie po tę, niestety, niewielką objętościowo książkę!
Moja ocena: 5/6
Dorota Masłowska, Więcej niż możesz zjeść. Felietony parakulinarne, 128 str., Noir sur Blanc 2015.
O czym więc Masłowska pisze? Wraca na przykład do lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych wspominając elastikowe rajstopki z krokiem w kolanach, gumę Turbo, leniwe niedzielne popołudnia umilane Dynastią czy inne zjawiska, zrozumiałe tylko dla osób, które dorastały w Peerelu. Czyli dla mnie. I właśnie te wspomnienia śmieszyły mnie do łez. Wychodzi na to, że jestem sentymentalna. Masłowska ma przede wszystkim to, co tak cenię u pisarzy i co tak bardzo sama chciałabym mieć - cudowny zmysł obserwacji i talent do ich ujęcia w zgrabne zdania. À propos zdań - tutaj czasami autorkę poniosło. Niektóre wielokrotnie złożone wytwory wydają się nie kończyć, a czytelnik w panice musi identyfikować orzeczenie, by nadążyć za autorką.
Masłowska nie zapomina także o współczesnych polskich fenomenach takich jak osiedlowe restauracje, serwujące sushi, bary rozsiane na polskich bezdrożach czy też powalające elokwencją reklamy. Pisze także o hotelach all inclusive i o gminie, która gościła drużynę hiszpańską podczas Euro 2012. I o Warsie.
Jeśli lubicie sarkazm, kpinę, zawiłe i elokwentne zdania, a do tego macie sentyment do PRL-u, to czym prędzej sięgajcie po tę, niestety, niewielką objętościowo książkę!
Moja ocena: 5/6
Dorota Masłowska, Więcej niż możesz zjeść. Felietony parakulinarne, 128 str., Noir sur Blanc 2015.
Miałam okazję uczestniczyć w spotkaniu autorskim z okazji wydania tej książki. To chyba było w Teatrze Studio, już prawie dwa lata temu. :) Masłowska opowiadała ciekawie o powstawaniu niektórych felietonów, przeczytała też kilka na głos, bardzo mi się podobały... ale w końcu jakoś nie zakupiłam tej książki, a później zupełnie wyleciała mi z głowy. Aż do teraz, dziękuję za przypomnienie o istnieniu tego zbiorku:) Zaintrygowała mnie też "Ostatnia arystokratka", sprawdzę sobie ten tytuł.
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że ci o nim przypomniałam, bo naprawdę warto po niego sięgnąć. A po Arystokratkę tym bardziej!! Do dziś się śmieje, gdy sobie przypominam niektóre sceny ;)
Usuń