środa, 5 lipca 2017

"Rowerem i pieszo przez Czarny Ląd" Kazimierz Nowak



Myślałam, że tę książkę przeczytam w momencie, a jednak zapiski Nowaka zajęły mi ponad dwa tygodnie. Tak wolna lektura nie wynikała jednak ze zniechęcenia czy znudzenia - raczej wymagała spokoju, skupienia i zamyślenia.

Historię Kazimierza Nowaka znałam już dzięki książce dla dzieci Afryka Kazika, czytanej w moim domu chętnie i namiętnie. Teraz poszłam o krok dalej i chciałam dokładniej poznać szczegóły niesamowitej podróży Nowaka. Łukasz Wierzbicki wykonał tytaniczną i żmudną pracę, pracując przy tworzeniu tej książki. Podróżnik niestety nie zdążył usystematyzować swoich notatek i korespondencji z Afryki, ponieważ w niespełna rok po powrocie zmarł. Wierzbicki wyszukiwał więc dawne artykuły, korespondencje do ówczesnych gazet, listy i fotografie rozproszone w różnych źródłach. I chwała mu za to, bo powstała książka spójna i logiczna. Gdybym nie wiedziała, że to zaledwie zlepek odnalezionych tekstów, sądziłabym, że to pamiętnik podróżnika.

Publikacja podzielona jest na rozdziały, a każdy z nich poświęcony jest jednemu z przejechanych przez Nowaka afrykańskich krajów i poprzedzony mapką. Tu niemal nie postawiłam wykrzyknika, bo ta mapka była dla mnie niemal najważniejsza i strasznie denerwowało mnie czytanie na kindle i niemożność szybkiego wertowania wstecz.

Cóż więc uczynił Nowak? Wyrusza ze skromnymi środkami finansowymi z rowerem w podróż w nieznane. Jego plan jest niewyobrażalny - przejechanie Afryki z północy na południe w latach trzydziestych wydaje się być przedsięwzięciem godnym szaleńca. I tak, Nowak miał w sobie coś z szaleńca. Należał on do tego gatunku ludzi, którzy muszą wyruszyć, muszą brnąć przed siebie, poznawać nowe, podążać. Przez całą podróż towarzyszy mu ogromna tęsknota za żoną i dziećmi, za Polską i językiem polskim, ale mimo to napędzająca go siła jest mocniejsza, ważniejsza. Niemal w każdym tekście uderza ogromna miłość do natury, do ciszy, bezkresu. I mimo że wyobrażam sobie, jak ciężko musiało być pozostawionej w Polsce rodzinie, to wydaje mi się, że rozumiem pobudki Nowaka.

Podróżnik przedstawia w swoich tekstach dokładnie to, co widzi. Nie upiększa, nie przejaskrawia ani nie obawia się pisać prawdy. Równocześnie podchodzi do napotkanych ludzi z pokorą czy może respektem - nie ocenia ich życia, nie krytykuje. Owszem potrafi stwierdzić bezpardonowo, że któreś z napotkanych plemion jest leniwe ale nie czyni tego z pozycji osoby stojącej na wyższym szczeblu cywilizacji. Właśnie takie podejście, pełne respektu, cenię sobie bardzo u podróżników. Nowak podchodzi do każdego z napotkanych plemion z taką samą, czasem wręcz dziecięcą, ciekawością, bez stereotypów i uprzedzeń. Fantastyczne są jego komentarze na temat polityki kolonizacyjnej. Już w latach trzydziestych oczywiste były dla niego błędy popełniane przez kolonizatorów oraz widoczne skutki ich działań - począwszy od wyrębu lasów, poprzez niekontrolowany odstrzał zwierząt po zanikanie rdzennych kultur afrykańskich. Nowak zapewne był jednym z ostatnich Europejczyków, którzy mieli możliwość zobaczenia Afryki i Afrykańczyków na przełomie między tradycją, a postępem, niestety najczęściej bardzo wątpliwym. Znalazłam w tej książce wiele mądrych słów, gorzkich stwierdzeń i ciekawych spostrzeżeń na ten temat.

Wspaniałe są wykonane przez Nowaka zdjęcia - fantastyczne zbliżenia postaci, sceny rodzajowe krajobrazy - miejsca, ludzie, których już nie ma. Nie mogłam pozbyć się ogromnej nostalgii i wiele razy długo przyglądałam się fotografiom.

Pięć lat trudu, chorób, wyrzeczeń, pragnienia i niedojadania odbiły się poważnie na zdrowiu Nowaka, który bardzo szybko po powrocie do Polski zmarł. Wielka szkoda, że nie udało mu się dokończyć swoich planów ale jestem pewna, że nie żałował ani jednego dnia spędzonego w Afryce.

Moja ocena: 5/6

Kazimierz Nowak, Rowerem i pieszo przez Czarny Ląd. Listy z podróży afrykańskiej z lat 1931-1936, zebrał Łukasz Wierzbicki, 404 str., Wydawnictwo Sorus 2013.

9 komentarzy:

  1. Miałam dokładnie to samo z mapką. Często na komputerze ją otwierałam, żeby podglądać!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie się na komputerze nie chciało, próbowałam jak najwięcej zapamiętać ;)

      Usuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. Oj, ja też złorzeczyłam, że nie mogę sobie swobodnie przerzucić stron z powrotem na mapki! Dlatego jak tylko będę miała okazję, kupię sobie tę książkę w formacie papierowym, bo te zdjęcia też są tego warte :) Widzę, że nasze odczucia co do treści są bardzo zbliżone!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też bym ją zdecydowanie wolała na papierze, także dla przeglądania zdjęć.

      Usuń
  4. Mam w papierze z dedykacją autora, któremu chwała za wyciągnięcie postaci zapomnianego podróżnika na światło dzienne :) O wrażeniach z lektury pisałem u siebie :) Muszę się teraz rozejrzeć za zbiorem listów Kazimierza do żony.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wow, super, w papierze i z dedykacją! Zaraz spojrzę na Twój wpis. O listach też myślę.

      Usuń
    2. To pamiątka z czasów, kiedy w ramach DKK chciało nam się organizować spotkania autorskie :P Pan Łukasz jest świetnym gawędziarzem i przyjechał do dzieciaków z kufrem rekwizytów. Nie zapraszaliśmy wtedy uczniów szkół, więc spotkanie było kameralne i chyba najlepsze ze wszystkich. Relacja też u mnie :D

      Usuń
    3. Widziałam na fejsie, jakie fajne spotkania organizuje, szkoda, że tak daleko od nas! Poszukam relacji!

      Usuń