Kolejna stosikowa lektura, która była bardzo dobrym wyborem. Pióro Miłoszewskiego ma w sobie to coś, co nieustannie przyciąga mnie do lektury i nie pozwala odłożyć książki. Od pierwszego zdania czułam tę powieść, czułam jej styl i bohaterów. Rozpoczynając tę książkę, zakładałam, że będzie to kryminał. Horroru się nie spodziewałam. Nie czytuję wprawdzie tego gatunku, ale według mojego odczucia, nie jest to stricte horror, a raczej powieść o ludzkich lękach, koszmarach i uwikłaniu w nich.
Agnieszka i Robert są świeżo upieczonymi małżonkami, opuszczają prowincję, by rozpocząć nowe życie w stolicy. A właściwie to w malutkim mieszkanku, w bloku z wielkiej płyty, na Bródnie. Nie jest to zbyt eleganckie miejsce, ale na początek dobre. Agnieszka rozpoczyna pracę biurową, z której jest w miarę zadowolona, Robert natomiast musi się zadowolić zajęciem sprzedawcy, które zupełnie go nie satysfakcjonuje. Ale takie są początki w stolicy. Będzie lepiej. Przynajmniej w pracy, bo w domu niekoniecznie.
Po dotarciu do Warszawy, Robert odkrywa w windzie ciało. Bez głowy. Głowa leży na korytarzu. Odcięta. Gorszy widok trudno sobie wyobrazić. I nawet nie trzeba, bo w bloku zaczynają się dziać dziwne rzeczy. Już wizyta w piwnicy okazuje się być traumatycznym przeżyciem - Agnieszka i Robert trafiają na enigmatyczne, kręte korytarze, malutkie pomieszczenia, a wreszcie na ziemię. Towarzyszy im tam irracjonalny lęk, który spotęgują kolejne wydarzenia. Klątwa z przeszłości opanuje mieszkańców, zasnuje blok czarną mazią, która otępi ludzi i wyzwoli z najdalszych zakamarków mózgu najgorsze koszmary.
Mimo że o przeszłości głównych bohaterów niewiele wiemy (autor przemyca tylko kilka informacji o dzieciństwie Roberta), nie są to papierowe figury. Każda postać w tej powieści jest pełnokrwista - także maturzysta Kamil czy świetnie zarysowana dewotka - pani Emilia oraz dziennikarz Wiktor. Smaczku tym charakterom dodaje spora doza czarnego humoru, który bardzo u Miłoszewskiego lubię. Ucieszyło mnie także spotkanie z Olegiem Kuzniecowem, znanym z trylogii o Szackim. I chociaż występuje on tu w duecie z Chudym - to wątek kryminalny jest zaledwie delikatnie zarysowany. Miłoszewski porusza się raczej na granicy realizmu i fantazji, wplatając do narracji wątki z historii Bródna.
Mimo że nie przepadam za nierealnym, przypominającym fantastykę podejściem do tematu, to w tym przypadku autor mnie kupił. Stylem, pomysłem, wykorzystaniem domofonu, historycznym tłem i humorem.
Moja ocena: 4/6
Zygmunt Miłoszewski, Domofon, 360 str., Wydawnictwo W.A.B. 2013.
No patrz, czytałam "Domofon" sto lat temu, zaraz potem jak pierwszy raz się ukazał, toteż nie wyłapałam żadnych powiązań z późniejszymi powieściami autora. Ale cieszę się, że Ci się spodobał - wszędzie twierdzę bowiem, że jest to ciągle i nieustająco najlepsze dzieło Miłoszewskiego:)
OdpowiedzUsuńA horrorów też nie lubię; to jest jednak bardziej powieść grozy. Bardzo dobrze napisana powieść grozy.
Fakt, na powieść grozy nie wpadłam! To lepiej określa tę książkę. Czy to najlepsza powieść Miłoszewskiego? Nie wiem. Trylogia o Szackim też mi się podobała.
UsuńMi mniej, może dlatego, że za dobrze znam sądowo-prokuratorskie realia i wersji przedstawionej przez Miłoszewskiego nie kupiłam. Być może powinnam wrócić do "Domofonu" i zweryfikować trafność swojego poglądu; póki co się go trzymam:)
UsuńTak myślałam, że dlatego. Ja ich nie znam wcale i dziwiło mnie, że prokurator w ogóle może prowadzić śledztwo. A do "Domofonu" może nie wracaj? Szkoda, gdyby wrażenie się zmieniło.
Usuń