poniedziałek, 10 września 2018

"Colas Breugnon" Romain Rolland


Cóż to za nudna książka! Nie odnalazłam w niej nic, co by mnie poruszyło. Ani styl, ani główny bohater, ani jego przygody nie przypadły mi do gustu. W całej powieści nie doszukałam się także idealizmu, współczucia i umiłowania prawdy, za które Romain Rolland uhonorowany został Nagrodą Nobla.

Tytułowy Colas Breugnon to utalentowany rzeźbiarz, który jednak woli się lenić, gadać, błaznować, kombinować, spacerować i mile spędzać życie. Ot, taki Dyl Sowizdrzał, który ciągle musi znosić utyskiwania żony, bo zamiast poświęcać czas pracy, trwoni go na bzdury. I zawsze ma dobry humor. Zakładam, że takie jest głównie przesłanie tej powieści. Colas niczym Hiob dotykany jest przez wszelakie nieszczęścia - epidemię, śmierć żony, spalenie domu, utratę dobytku, ale zawsze zachowuje optymizm. Zdolność odnajdywania pozytywnej strony w życiu łączy go z jedyną córką, która ma podobne rysy charakteru, w przeciwieństwie do braci. 

Dla mnie jednak powieść Rollanda była mało strawna - archaiczny język nie jest dla mnie problemem, ale tutaj mnie zupełnie nie ujął, a raczej nudził dłużyznami, opisami i sformułowaniami. Wiecznie zadowolony z życia Breugnon mnie po prostu wkurzał, a już najbardziej fakt, że to właśnie on zawsze wychodzi z wszystkiego obronną ręką. Nie pracowita żona, ale próżniak i wesołek. Gdyby życie było takie proste....

Romaina Rollanda odhaczam więc, jako kolejnego "zaliczonego" noblistę, który niestety zupełnie nie przypadł mi do gustu.

Moja ocena: 2/6

Romain Rolland, Colas Breugnon, tł. Franciszek Mirandola, 206 str., Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1983.

2 komentarze:

  1. Kiedyś próbowałam czytać tę książkę, ale nie dałam rady, poddałam się po kilkunastu stronach. "Jan Krzysztof" tego autora jest o wiele ciekawszy. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No niestety miałam akurat tę i z dużą dozą samozaparcia wytrwałam do końca.

      Usuń