niedziela, 9 września 2018

"Imieniny" Małgorzata Musierowicz


Akcja Imienin skupia się wokół Róży... i Tygrysa. Bo nie ma jednej siostry bez drugiej. Róża jest jednak ważniejsza, to już nastolatka pełną gębą, którą zaczynają się interesować chłopcy. I to jest bardzo nie w graj Laurze. Pięknej, uwodzicielskiej, dominującej. To ona nadaje ton w działaniach dziewczyn, to ona rządzi i to ona ma najlepsze pomysły. A tu nagle Róża zaczyna być samodzielna, zaczyna mieć swoje sprawy i do niczego już nie potrzebuje Laury. Nawet jej dobroduszna natura nie pozwala jej traktować siostry po staremu. Zamiłowania miłosne stają się bowiem ważniejsze.

A wszystko zaczyna się od przypadku. Podczas spaceru z młodszym bratem Róża trafia na happening teatralny, podczas którego ginie chłopczyk. Zrozpaczona Róża panicznie szuka dziecka, a pomagają jej w tym Adrian i Lucek Lelujkowie. Rodzina znana już z poprzednich tomów Jeżycjady. Chłopcy mają jeszcze jednego, starszego brata, który także zapatrzy się w Różę. Dziwnym zbiegiem okoliczności wszyscy oni oraz Róża i jej mama obchodzą imieniny w marcu, akcja książki skupi się więc w tych dniach. Róża spędza bowiem każdy z tych dni z kolejnym Lelujką, do momentu, aż okaże się, że znienawidzony klasowy kujon Fryderyk Schoppe jednak nie jest taki zły.

Akcja Imienin jest bardzo przewidywalna i nieszczególnie porywająca, ale książkę oczywiście czyta się błyskawicznie. Bardzo dużo dzieje się tu na linii Laura - mama/babcia/dziadek. Musierowicz stara się nadać głębi jej dotąd podłemu charakterkowi. Swoje wystąpienie ma także senior rodu, który ostro krytykuje zakup zmywarki jako objaw konsumpcjonizmu, nie zauważając, spędzających godziny w kuchni kobiet. Na szczęście po jakimś czasie się otrząsa i nowy sprzęt akceptuje.

Znając dalsze losy Róży, nie mogłam oczywiście czytać tego tomu, bez uprzedzeń. Z przyjemnością jednak przypomniałam sobie uczuciowe początki związku Róży, ponieważ zupełnie zatarły mi się w pamięci. 

Moja ocena: 3,5/6

Małgorzata Musierowicz, Imieniny, 208 str., Akapit Press 1998.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz