niedziela, 11 listopada 2018

"Zielone sari" Ananda Devi


Przemoc psychiczna, trudne związki międzyludzkie, osaczenie w utartych rolach, manipulacja - sporo, jak na moje pierwsze spotkanie z literaturą Mauritiusu. Ananda Devi stworzyła poruszającą kreację starszego mężczyzny, który odraża i poraża swoją butą, zachowaniem i sposobem myślenia.

Doktor był zawsze zwycięzcą - w domu i w zawodzie. Nieważne, że odnosił w leczeniu średnie sukcesy, że jego rola wcale nie była tak istotna, jak sobie wyobrażał. Ważna była poza, status, strój i mores w domu. Nikt nie wie, jak zmarła młodziutka i piękna żona doktora. Kobieta, której imienia nie poznajemy, stopniowo umiera psychicznie w domu doktora. Jego cynizm, manipulacja, dręczenie psychiczne niszczą jej młodość, chęć życia i radość. Jej śmierć jest rodzinną tajemnicą, którą pragnie rozwikłać wnuczka doktora. Dopiero ona ma siłę postawić się tyranowi, dosadnie odpowiedzieć, nie poddać się manipulacji. Jej matka nadal pełna jest lęku, wychowywana od maleńkości przez takiego ojca, z troską pielęgnuje teraz schorowanego człowieka. 

Doktor to kreator, zarządca ludzkiego życia. To on ma siłę i wiedzę, by uratować chorych i zdolność zapominania o tych, których życie nie ocalił. Tak, jak decyduje o ich losie, tak chce decydować o losie żony. Pyszni się tą zależnością od jego wiedzy. Poślubia piętnastolatkę, zapewne by łatwiej móc wpływać na jej charakter, na jej życie, na jej myśli. Niestety pomylił się, nie spodziewał się, że młodziutka piękność będzie aż tak niepokorna. Swoją niepohamowaną nienawiść do kobiet przenosi na córkę, a następnie na wnuczkę. Ta ostatnia potrafi mu jednak się przeciwstawić, przynajmniej na płaszczyźnie seksualnej, manifestując swój homoseksualizm.

Wybierając dla powieści formę monologu, Devi świetnie ukazuje, pokręcony sposób rozumowania doktora. Jego tyrady są odrażające, jego pokrętna logika przeraża, a sposób w jaki szuka winy w najbliższych mu osobach jest obrzydliwy. Ten całkowicie pozbawiony empatii i respektu człowiek przekonany jest o swojej nieposzlakowanej opinii, niewinności i widzi w sobie ofiarę kobiet-czarownic. Co ciekawe ten mocno mizoginiczny, ukazujący najgorsze zakamarki ludzkiej duszy, mający znamiona psychopatii monolog stworzyła kobieta. Devi zaskakuje ekspresją języka, wyszukanymi epitetami, jakimi obdarza kobiety doktor, wczuciem się w rolę i sposób myślenia bohatera.

Mimo że autorka mocno osadza powieść w realiach Mauritiusu, to jest ona niezwykle uniwersalna. Postać doktora to kreacja charakteru despoty uniwersalnego - na takich typów można trafić wszędzie. Nie chcę jednak zapomnieć tutaj o Mauritiusie - autorka wspomina o wojnie domowej, delikatnie szkicuje tło społeczne, ale mam wrażenie czyni to na tyle delikatnie, by nie odebrać swojej powieści uniwersalizmu.

Mocna, świetnie przełożona proza, opatrzona ciekawym posłowiem, napisanym przez tłumacza. Krzysztof Jarosz nie tylko skupia się na samej powieści i jej autorce, ale tworzy krótki szkic o literaturze Mauritiusu.

Moja ocena: 5/6

Ananda Devi, Zielone sari, tł. Krzysztof Jarosz, 240 str., Wydawnictwo w Podwórku 2018.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz