poniedziałek, 21 stycznia 2019

"Język Trolli" Małgorzata Musierowicz


Obawiam się, że powoli wkraczam na ten etap Jeżycjady, gdy kolejne tomy są tak przesłodzone i nierealne, że aż zęby przy czytaniu bolą. Głównym bohaterem Języka Trolli jest Józinek - dziewięcioletnie dziecko, oczywiście idealne. Józef jest odpowiedzialny, zaradny, troskliwy, milczący. Jego jedyną wadą jest niechęć do kuzyna Ignasia. Mając za matkę postrzeloną i gadatliwą Idę a za ojca wiecznie nieobecnego lekarza, Józef w wieku dziecięcym jest głową rodziny. Zajmie się siostrą, podsunie rozwiązanie, pomoże, zadba o posiłek. Ideał. Ale to nie jedyna nierealna postać w tej książce.

Tytułowa Trolla to dziewczynka równie nietuzinkowa jak Józinek. Starsza od niego o kilka lat, chodzi do tej samej szkoły, Józef poznaje ją przypadkiem podczas lekcji zastępczej i od razu się w niej zakochuje. Stanisława Trolla ma bowiem wyjątkowy dar zjednywania sobie ludzi, epatowania dobrem, a do tego jest wyjątkowa. O jej życiu zbyt wiele się nie dowiadujemy - czytelnik oczywiście, w przeciwieństwie do Józefa, domyśla się, że dziewczyna jest ciężko chora. Trolla otoczona jest rodziną siostry, która wyszła za mąż za obywatela Jamajki. Ta rozśpiewana i muzykalna rodzina prowadzi otwarty, pełen dzieci dom - coś jak Borejkowie tylko bardziej egzotycznie. Dlaczego Stasia mieszka z nimi, a nie z rodzicami za granicą i skąd właściwie się tam znalazła i kto się nią opiekuje, nie jest specjalnie jasne. Zakładam, że jej talent muzyczny był przyczyną zamieszkania z siostrą (Stanisława nagrywa płytę ze szwagrem), ale nie jest to dla mnie dostateczne wytłumaczenie w obliczu ciężkiej choroby dziewczyny.

W opozycji do pełnych miłości rodzin Józka i Stasi stoją niewyrozumiali, oschli nauczyciele, nieżyciowa szkoła i oczywiście jak zwykle zakorkowane ulice.

Nie przeczę, że Musierowicz ma talent, jej język jest rzutki a książkę czyta się błyskawicznie, nie można jednak po niej oczekiwać realizmu, lepiej traktować ją jako lekturę pocieszycielkę z gatunku fantasy.

Moja ocena: 3/6

Małgorzata Musierowicz, Język Trolli, 208 str., Akapit Press 2004.

8 komentarzy:

  1. Język Trolli nie jest przeslodzony, tylko zwyczajnie durnowaty, pardon my french. Już koncepcja Józinka wywołuje facepalm, a do tego masa stereotypów wszelkiego typu, z pojazdem na polską szkołę na czele :( I dziury fabularne do tego, jak te, o których wspominasz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie musisz przepraszać, skoro masz rację :P

      Usuń
    2. Wolałbym jej nie mieć, ale teraz to już masz jazdę w dół.

      Usuń
    3. Nie wiem, czy nie skończę na "Żabie", bo "Czarna polewka" była pierwszą książką, którą opisałam tu na blogu, ale nic z niej nie pamiętam.

      Usuń
    4. Żaba to jest jakiś chory koszmar :(

      Usuń
    5. O matko, już się boję :/

      Usuń
    6. Powinnaś. Dziadek Borejko w szczytowej formie zgreda i szantaże emocjonalne level master.

      Usuń
    7. No to pozamiatałeś, pozostaje mi się cieszyć na recenzyjne rozwalenie tej książki :P

      Usuń