Po świetnej Łaumie kupiłam od razu Kościsko, ale jak to u mnie bywa, musiało odczekać na swoją kolej na półce. Oczywiście niesłusznie, bo KaeRel ponownie zachwyca i intryguje.
Tytułowe Kościsko to na pozór zwyczajna wioska, zamieszkana przez nieco dziwaczne postaci, do której przybywają tata Karol i syn Max. Tata choruje na raka i spodziewa się rychłej śmierci, o czym nie wie syn. Przeprowadzka na wieś i zatrudnienie w bibliotece to szukanie azylu i spokoju na ostatni okres życia. Główni bohaterowie raczej azylu nie znajdą, za to znalazły go rozmaite stwory, np. południca, chochliki, wąpierze, demony itp. W Kościsku powstała swoista społeczność, którą zarządza Kustosz przypominający Lorda Vadera. Kalinowski zaskakuje udaną kombinacją różnych kultur i skojarzeń - słowiańskiej, nawiązaniami do Gwiezdnych Wojen czy obrazu van Gogha.
Gdy Karol zakochuje się w pięknej i tajemniczej dziewczynie a Max zaprzyjaźnia z chłopakami z wioski sprawy zaczynają się komplikować, bo obaj pełną parą wkraczają do świata nadprzyrodzonego. Pozornie karkołomna intryga znajduje swoje rozwiązanie w zaskakującym finale i muszę przyznać, że musiałam wrócić do niego dwa razy, żeby dokładnie zrozumieć zamysł autora.
Książka Kalinowskiego to bardzo udana kreacja wielowymiarowego świata o intrygującej narracji. Autor umiejętnie kreuje klimat tajemnicy, niepokoju, równocześnie zachwycając dowcipem. Nie jestem wielką fanką kreski KaeReLa, bo, przyznam, niektóre postaci wydają mi się być zbyt podobne i ciągle muszę kartkować, żeby sobie przypomnieć kto jest kim. Pewnie jestem jedyną osobą, która nie nadąża za ilustracjami, więc niech pozostanie to nieco wstydliwym wyznaniem.
Wracając jednak do treści, autor wprawdzie ciekawie zakończył wszystkie wątki, ja jednak miałam chęć czytać dalej i dalej. Mam nadzieję, że Kalinowski zaskoczy nas kolejną publikacją.
Moja ocena: 5/6
KaeReL, Kościsko, 192 str., Kultura Gniewu 2016.
Tytułowe Kościsko to na pozór zwyczajna wioska, zamieszkana przez nieco dziwaczne postaci, do której przybywają tata Karol i syn Max. Tata choruje na raka i spodziewa się rychłej śmierci, o czym nie wie syn. Przeprowadzka na wieś i zatrudnienie w bibliotece to szukanie azylu i spokoju na ostatni okres życia. Główni bohaterowie raczej azylu nie znajdą, za to znalazły go rozmaite stwory, np. południca, chochliki, wąpierze, demony itp. W Kościsku powstała swoista społeczność, którą zarządza Kustosz przypominający Lorda Vadera. Kalinowski zaskakuje udaną kombinacją różnych kultur i skojarzeń - słowiańskiej, nawiązaniami do Gwiezdnych Wojen czy obrazu van Gogha.
Gdy Karol zakochuje się w pięknej i tajemniczej dziewczynie a Max zaprzyjaźnia z chłopakami z wioski sprawy zaczynają się komplikować, bo obaj pełną parą wkraczają do świata nadprzyrodzonego. Pozornie karkołomna intryga znajduje swoje rozwiązanie w zaskakującym finale i muszę przyznać, że musiałam wrócić do niego dwa razy, żeby dokładnie zrozumieć zamysł autora.
Książka Kalinowskiego to bardzo udana kreacja wielowymiarowego świata o intrygującej narracji. Autor umiejętnie kreuje klimat tajemnicy, niepokoju, równocześnie zachwycając dowcipem. Nie jestem wielką fanką kreski KaeReLa, bo, przyznam, niektóre postaci wydają mi się być zbyt podobne i ciągle muszę kartkować, żeby sobie przypomnieć kto jest kim. Pewnie jestem jedyną osobą, która nie nadąża za ilustracjami, więc niech pozostanie to nieco wstydliwym wyznaniem.
Wracając jednak do treści, autor wprawdzie ciekawie zakończył wszystkie wątki, ja jednak miałam chęć czytać dalej i dalej. Mam nadzieję, że Kalinowski zaskoczy nas kolejną publikacją.
Moja ocena: 5/6
KaeReL, Kościsko, 192 str., Kultura Gniewu 2016.
Przyjrzę się temu autorowi, bo czuję się zaintrygowana tą książką.
OdpowiedzUsuń