sobota, 9 maja 2020

"The Memories We Bury" H.A. Leuschel


Pierwsza książka Leuschel, zbiór opowiadań, mnie zaciekawiła, ale daleka byłam od zachwytu, dlatego dość sceptycznie zabrałam się za lekturę tej powieści. Obawiałam się, że nie podołam językowi, że będę czytać wiele tygodni, brnąc przez kolejne zawiłości językowe i niezbyt wartką akcję. Tymczasem ta powieść mnie zachwyciła. To naprawdę świetny kawałek prozy psychologicznej. 

Lizzie, to młoda mężatka, nauczycielka muzyki i niebawem świeżo upieczona mama. Jej ślub z Markusem był wprawdzie planowany, ale tak szybka ciąża już niekoniecznie. Lizzie cieszy się na dziecko, lekkoduch Markus niespecjalnie. Jego życie obraza się wokół pracy, imprez, beztroski, ma ochotę prezentować młodą, piękną żonę, a nie zamienić się w statecznego ojca. Lizzie natomiast to dość nieśmiała osoba, która nosi w sobie piętno niezbyt szczęśliwego dzieciństwa. Wychowana przez surową i beznamiętną matkę nie zaznała zbyt wiele miłości z jej strony. Matka traktowała ją czule tylko podczas chorób oraz gdy odkryto talent dziewczynki. Gdy jednak okazało się, że Lizzie wprawdzie jest uzdolniona, ale nie na tyle, by wygrywać konkursy i zostać gwiazdą, zainteresowanie matki wyparowało. 

Lizzie i Marcus wprowadzają się do jego reprezentacyjnego domu, gdzie ogromnym wsparciem dla młodej matki okazuje się być sąsiadka - Morag. Emerytowana pielęgniarka i matka służy Lizzie radą i wsparciem, które są tym bardziej cenne, że Markus faktycznie nie spisuje się jako ojciec. Począwszy od porodu, na który nie zdąży, na opiece nad noworodkiem skończywszy. Morag uwielbia dzieci, więc z wielką chęcią i przyjemnością wspomaga młodą sąsiadkę. Do tego kobieta nudzi się, jest już wdową, jej dzieci mieszkają osobno, nie ma wnuków, więc nie ma czym wypełnić czasu. Lizzie i jej malutki synek są dla niej darem od losu. Ten związek mógłby pozostać dobrosąsiedzką sielanką, gdyby nie sieć, jaką zaczyna wić Morag. 

Autorka drobiazgowo naszkicowała portrety psychologiczne poszczególnych bohaterów, a szczególnie Lizzie i Morag. Naprzemienna, pierwszoosobowa narracja świetnie ukazuje myśli i rozterki obu bohaterek, a przede wszystkim motywację ich działań. Widać, że Leuschel dobrze przemyślała konstrukcję swojej powieści, rozpoczynając w teraźniejszości, a potem przedstawiając wydarzenia z przeszłości, w ten sposób stopniując napięcie, choć uważny czytelnik powinien dość szybko odkryć zamiary bohaterów. Życzyłabym sobie może więcej informacji o Markusie - tutaj wiemy tylko to, co relacjonują kobiety - choć to nie on jest najważniejszy w tej powieści. 

Muszę przyznać, że ta powieść wzbudziła we mnie sporo emocji - szczególnie sceny bezpośrednio dotyczące opieki nad dzieckiem. Tutaj zastanawia też niezwykle szybki rozwój dziecka, które w wieku niespełna czterech miesięcy już siada - to chyba jedyny aspekt powieści, który bym skrytykowała. Natomiast autorka zaskakująco dobrze oddaje skomplikowane charaktery, proces manipulacji oraz sposób myślenia osób toksycznych z punktu widzenia właśnie takiej osoby, a nie ofiary. Nie pamiętam, kiedy powieść wciągnęła mnie do tego stopnia, - i to było dla mnie największych zaskoczeniem - że byłam gotowa dla niej zarwać noc, co nie zdarza mi się od dawna. 
Bardzo jestem ciekawa kolejnej powieści tej autorki - widać, że stawia na tematykę psychologiczne trudne związki międzyludzkie i zaburzenia, co idealnie trafia w mój gust literacki. Polecam!

Moja ocena: 5/6

H.A. Leuschel, The Memories We Bury, 314 str., 2020.

6 komentarzy:

  1. Lubię powieści psychologiczne, a i tematyka i problemy poruszone w tej książce są mi na swój sposób bliskie i interesujące. Bardzo chętnie przeczytam. Ale na pewno nie po angielsku. :( Muszę się rozejrzeć za polskim tłumaczeniem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety na pewno nie ma tłumaczenia tej książki na polski.

      Usuń
  2. Vielen Dank für die Rezension. Ich freue mich sehr, dass Dir der Roman gefallen hat.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie lubię takich historii, bo za każdym razem jak sięgam po takowe wydają mi się powtarzalne i nic nowego nie wnoszą. Często mam wrażenie, że wiele takich historii działo się tuż obok, więc tym bardziej wydają mi się nudne. Dlatego już od długiego czasu nie sięgam po ten gatunek, a jeżeli już to musi być to coś co naprawdę mnie zaskoczy lub jest świeżym spojrzeniem na daną sprawę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja mam zupełnie odwrotne wrażenia! Dla mnie powieść psychologiczna to najciekawszy gatunek literacki.

      Usuń