Nadifa Mohamed stworzyła ciekawy obraz somalijskiej rzeczywistości podczas wojny domowej w latach 80. Zawiłości konfliktu między wojskową dyktaturą a frontem wyzwolenia stanowią tło dla opowieści o trzech kobietach. Pierwsza z nich to jeszcze dziewczynka o imieniu Deqo. Dziesięciolatka nie zna swojego pochodzenia, żyje w obozie uchodźców samotnie, spędza czas z koleżanką i irlandzką zakonnicą, która troszczy się o setki dzieci.
Deqo wiele tygodni ćwiczyła taniec na występ podczas wizyty prezydenta. Owa wizyta jest ogromnym wydarzeniem propagandowym, na które spędzeni zostają wszyscy mieszkańcy okolicy. Muszą, przyodziani w najlepsze stroje, wiele godzin siedzieć w spiekocie na trybunach i obserwować występy i słuchać przemów. Występ Deqo okazuje się być katastrofą, a wszystkie jej marzenia o wspaniałym tańcu nikną pod razami nauczycielek. Tę scenę z trybun obserwuje Kawsar - samotna wdowa, która wstawia się w obronie dziecka. Ten gest kończy się dla niej więzieniem, gdzie dotkliwie zostanie pobita przez Filsan. Ta ambitna żołnierka wierzy w reżim, wychowana przez samotnego ojca - polityka, na posłuszną dziewczynę.
Mohamed opowiada historię tych trzech kobiet, których życie naznaczone jest przez wojnę domową, każda decyzja zależy od sytuacji w kraju, większości nawet nie mogą same podjąć. Początkowo poszczególne charaktery mnie intrygowały, jednak z czasem zbledły, tworząc z trzech kobiet jedne z wielu. Najciekawsza wydaje się być Filsan - uwikłana w męski świat, mimo to dość bezrefleksyjna, jej przeobrażenie nie jest wiarygodne. Kawsar - jako najstarsza - ma za sobą długie życie, które łatwe nie było, otoczona sporą grupą kobiet, przedstawia najwięcej aspektów somalijskiego życia na prowincji. W jej przypadku Mohamed może opowiedzieć o zwyczajach, kuchni, stosunkach społecznych. Deqo natomiast jest postacią najmniej udaną - błąkająca się sierota, której nic nie wyróżnia, która mogłaby żyć w dowolnym kraju świata. jej losy wydają się być dość typowe, choć nie mogłam wyzbyć się wrażenia, że Mohamed świadomie oszczędziła jej losu, jaki naprawdę spotkałby ją na ulicy.
To bolesna książka, kolejna opowieść o okrucieństwie wojny, o dyktaturze i o zwykłych ludziach, których życie nie ma szans być szczęśliwe. Narracja Mohamed przekonuje, gdy przedstawia swoje bohaterki i ich życie codzienne, gorzej gdy próbuje powiązać ich losy - niestety nie udaje się jej uniknąć melodramatyzmu i sporej dozy nieprawdopodobieństwa. Mimo to, polecę tę książkę - choćby ze względy na informacje o ówczesnej Somalii.
Moja ocena: 4/6
Nadifa Mohamed, Der Garten der verlorenen Seelen, tł. Susann Urban, 269 str., C.H. Beck 2014.
Deqo wiele tygodni ćwiczyła taniec na występ podczas wizyty prezydenta. Owa wizyta jest ogromnym wydarzeniem propagandowym, na które spędzeni zostają wszyscy mieszkańcy okolicy. Muszą, przyodziani w najlepsze stroje, wiele godzin siedzieć w spiekocie na trybunach i obserwować występy i słuchać przemów. Występ Deqo okazuje się być katastrofą, a wszystkie jej marzenia o wspaniałym tańcu nikną pod razami nauczycielek. Tę scenę z trybun obserwuje Kawsar - samotna wdowa, która wstawia się w obronie dziecka. Ten gest kończy się dla niej więzieniem, gdzie dotkliwie zostanie pobita przez Filsan. Ta ambitna żołnierka wierzy w reżim, wychowana przez samotnego ojca - polityka, na posłuszną dziewczynę.
Mohamed opowiada historię tych trzech kobiet, których życie naznaczone jest przez wojnę domową, każda decyzja zależy od sytuacji w kraju, większości nawet nie mogą same podjąć. Początkowo poszczególne charaktery mnie intrygowały, jednak z czasem zbledły, tworząc z trzech kobiet jedne z wielu. Najciekawsza wydaje się być Filsan - uwikłana w męski świat, mimo to dość bezrefleksyjna, jej przeobrażenie nie jest wiarygodne. Kawsar - jako najstarsza - ma za sobą długie życie, które łatwe nie było, otoczona sporą grupą kobiet, przedstawia najwięcej aspektów somalijskiego życia na prowincji. W jej przypadku Mohamed może opowiedzieć o zwyczajach, kuchni, stosunkach społecznych. Deqo natomiast jest postacią najmniej udaną - błąkająca się sierota, której nic nie wyróżnia, która mogłaby żyć w dowolnym kraju świata. jej losy wydają się być dość typowe, choć nie mogłam wyzbyć się wrażenia, że Mohamed świadomie oszczędziła jej losu, jaki naprawdę spotkałby ją na ulicy.
To bolesna książka, kolejna opowieść o okrucieństwie wojny, o dyktaturze i o zwykłych ludziach, których życie nie ma szans być szczęśliwe. Narracja Mohamed przekonuje, gdy przedstawia swoje bohaterki i ich życie codzienne, gorzej gdy próbuje powiązać ich losy - niestety nie udaje się jej uniknąć melodramatyzmu i sporej dozy nieprawdopodobieństwa. Mimo to, polecę tę książkę - choćby ze względy na informacje o ówczesnej Somalii.
Moja ocena: 4/6
Nadifa Mohamed, Der Garten der verlorenen Seelen, tł. Susann Urban, 269 str., C.H. Beck 2014.
Bardzo mnie ciągnie do takich historii, choć nie są łatwe i zawsze bardzo je emocjonalnie przeżywam, kiedy czytam.
OdpowiedzUsuńJa czytam tylko takie.
UsuńTematyka jakoś do mnie nie przemawia, ale mam znajomych, którym ta książka mogłaby się spodobać.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Biblioteka Feniksa
To może warto im polecić tę książkę?
UsuńBardzo mnie ciągnie już do książek
OdpowiedzUsuńNo to może warto zacząć czytać?
Usuń