czwartek, 28 stycznia 2021

"Rozgrzeszenie" Yrsa Sigurðardóttir

 



Ostatnio przypomniałam sobie o kontynuacji cyklu islandzkiej królowej kryminału, którego głównymi bohaterami są psycholożka Freya i policjant Huldar. Trzeci tom poświęcony jest bardzo ważnemu tematowi - szkolnemu mobbingowi, jednak Yrsa zajęła się tym problemem od nietypowej strony.

W Reykjavíku ginie dwoje nastolatków - Stella i Egill. Nic ich nie łączy, nigdy się nie spotkali, nie mają wspólnych znajomych ani zajęć. Początkowo policjanci są w kropce, lecz stopniowo wiele zaczyna wskazywać na to, że ważną rolę odgrywa tu mobbing. Jednak ani Stella ani Egill nie byli ofiarami, lecz sprawcami tego procederu. Oboje byli prowodyrami grup, które w najgorszy możliwy sposób dręczyły uczniów ze swoich szkół - głównie przez internet, popychając ich do myśli samobójczych. 
Śledztwo utrudnia fakt, że nie ma żadnego punktu zaczepienia co do sprawcy i narzędzia zbrodni, a Erla, szefowa wydziału kryminalnego, i pozostali policjanci początkowo nie wierzą w powiązania ze szkolnym mobbingiem. W tym śledztwie ważną rolę odgrywa Freya, która jako psycholożka towarzyszy rozmowom z nastolatkami, a także wspiera policję informacjami o mobbingu. 
Morderca nastolatków posługuje się sprawnie Snapchatem, wysyłając znajomym ofiar snapy ze zdjęciami ofiar. Telefon Stelli zostaje odnaleziony w skrzynce pocztowej pewnej pielęgniarki, która jednak wypiera się jakichkolwiek kontaktów ze Stellą. 

Śledztwo jest zagmatwane i wielowątkowe, sama intryga i rozwiązanie zagadki ciekawie skonstruowane, niestety styl i sposób pracy policji nie przekonują. Między Huldarem i Erlą panuje spore napięcie (które jest wynikiem wydarzeń z poprzednich tomów), które zarysowane jest bardzo naiwnie. Zresztą cała organizacja pracy policji przypomina przedszkole - Huldar i jego najbliższy współpracownik muszą pokątnie dowiadywać się o postępach w śledzctwie, Erla osobiście przesłuchuje podejrzanych naprzemiennie dobierając sobie partnerów, wiedząc, że w ten sposób podsysa niesnaski w grupie. W wydziale brak jest jakiejkolwiek jasnej organizacji pracy, Huldar robi swoje, reszta nie wiadomo co, a Erla robi wszystko dzień i noc. Podobnie śmieszne jest zainteresowanie Huldara Freyą, których kontakty są na poziomie młodszych nastolatków, tak jakby nie mieli żadnych zdolności komunikacyjnych.

Kryminały Yrsy od dawna nie mają dla mnie świeżości ani magicznej siły przyciągania, raczej sięgam po nie z sentymentu do autorki, ale i do Islandii (bo tej zawsze jest tu sporo), a poza tym świetnie nadają się do słuchania.

Moja ocena: 3/6

Yrsa Sigurdardóttir, R.I.P., tł. Annika Wolf, 464 str., czyt. Dietmar Wunder, der Hörverlag 2019. 

2 komentarze:

  1. Czytałam jedną książkę tej autorki, w sumie średnia była. Także nie wiem, czy sięgnę po kolejne...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo Yrsa jest nierówna i IMO warto czytać po kolei.

      Usuń