Gustav Mahler podróżuje na pokładzie transatlantyku z Nowego Jorku do Europy. Stary i schorowany kompozytor i dyrygent siedzi ciepło opatulony na pokładzie pod opieką młodego stewarda i wspomina swoje życie. Jego myśli wędrują swobodnie wstecz, pozbawione chronologii i nieuporządkowane. W ten sposób czytelnik poznaje różne, ważne i mniej istotne wydarzenia z życia słynnego Austriaka. Mahler wraca do swoich sukcesów jako dyrektor opery, dyrygent, reformator i kompozytor, przede wszystkim skupia się jednak na życiu prywatnym.
Czytelnik poznaje więc okoliczności poznania jego żony Almy, historię wielkiej miłości, ślub, wspólne życie i późniejszą zdradę Almy. Są narodziny córek i wielka miłość do nich, a także śmierć Marii w wieku pięciu lat, z którą kompozytor nigdy się do końca nie pogodził. Wszystkie wspomnienia zabarwione są nostalgią i świadomością zbliżającego się końca. Ta perspektywa pozwala Mahlerowi patrzyć na swoje życie inaczej. Trudno tu nie poddać się paraleli między zbliżającym się do celu transatlantykiem, a kończącym swoje życie Mahlerem.
To nie jest długa powieść, krótka etiuda, impresja wręcz, zachęta dla czytelnika do zapoznania się bliżej z życiem Mahlera i jego żony - postaci niemniej ciekawej, a przede wszystkim kontrowersyjnej. Seethaler zachwyca swoim talentem pisarskim - jego zdania uwodzą, trafiają w sedno i czarują nostalgiczną atmosferę. To moje pierwsze spotkanie z tym autorem, wprawka przed lekturą jego słynnego Trafikanta, na którą nabrałam teraz jeszcze większej ochoty.
Moja ocena: 5/6
Robert Seethaler, Der letzte Satz, 126 str., czyt. Matthias Brandt, tacheles! / Roof Music 2020.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz