Tak się ciekawie złożyło, że skończyłam czytać tę książkę w dniu jej polskiej premiery i tym sposobem okazało się, że czytam nowość na polskim rynku, i to najświeższą nowość. Przyznam jednak, że wolałabym czytać tę powieść po polsku, bo moja znajomość angielskiego została wystawiona na najwyższą próbę. Stonex bowiem operuje wyśmienicie językiem, wykorzystując wszystkie jego aspekty: od liryzmu w opisach po dialekty w dialogach. Do tego utyka w narracji mnóstwo tropów, sygnałów, które nie powinny umknąć uwadze czytelniczki/czytelnika.
Ta powieść zasadza się na tajemniczej historii z początku XX wieku, kiedy to obsługa pewnej położonej u wybrzeży Hybryd latarni tajemniczo znika. Nigdy nie udało się wyjaśnić przyczyn owego zaginięcia, co więcej stało się ono przyczynkiem do najdziwniejszych spekulacji. Stonex przenosi akcję na wybrzeże Kornwalii do latarni morskiej, która może przyprawić o klaustrofobię. Wybudowana na niewielkiej skale nie daje żadnej możliwości manewru - można przemieszczać się tylko wewnątrz budowli i na niewielkim balkoniku. Co więcej przybycie do latarni zależy od warunków pogodowych, które bardzo często to uniemożliwiają przybicie do smaganych falami skał. To właśnie z tej latarni tajemniczo ginie trójka pracowników - Arthur, Bill i Vince.
Stonex rekonstruuje wydarzenia przed zaginięciem, szkicując swoisty dziennik przebywania w latarni. Mężczyźni wymieniani są co pewien czas i odliczają dni do opuszczenia budowli. Sceny z życia wewnątrz latarni pełne są napięcia, mężczyźni krążą wokół własnych myśli, rozważają problemy, które pozostawili na lądzie, żyją w niepewności. Równocześnie ich partnerki na lądzie zmagają się z własnymi demonami - to mogą być wydarzenia z przeszłości, ale i problemy dnia codziennego. Autorka świetnie szkicuje to uwikłanie w samotności - krążenie wokół tych samych myśli, obracanie ich, zgorzknienie, niemożność komunikacji, zwątpienie. Elementem przyciągającym uwagę czytelniczek/czytelników będą natomiast liczne retrospekcje - to tutaj będziemy szukać przyczyn zniknięcia mężczyzn, a tropów będzie coraz więcej. Jak się okazuje, u każdego z nich można wyłuskać coś, co takie zniknięcie mogłoby spowodować. Ta płaszczyzna, powiedzmy psychologiczna, jest tu najciekawsza. Stonex koncentruje się na rozważaniach a temat straty - to może być utrata fizyczna, ale i psychiczna, utrata ukochanego człowieka lub uczucia. Każdy z bohaterów inaczej sobie z nią radzi lub nie radzi. Rezultatem prawie zawsze jest samotność - ta psychiczna, ale także ta namacalna. Oczywistym jest, że dotyka ona latarników, ale w nie mniejszym stopniu dotyczy żon i rodzin pozostawionych na lądzie. Mieszkają one tak, że w zasięgu wzroku mają latarnię, która jest na pozór bardzo blisko, ale nie sposób dojrzeć ojca czy męża, który w niej pracuje.
Instytucja wybierająca i wysyłająca mężczyzn do pracy w latarniach bardzo drobiazgowo bada ich przeszłość i zdolności psychiczne do przebywania w zamknięciu przez dłuższy czas oraz do adaptacji do życia z innymi osobami na małej przestrzeni. Mimo to demony z przeszłości w pewien sposób dogonią każdego z nich. Kluczową będzie tu teraz zdolność do radzenia sobie z nimi.
Latarników można odczytywać i rozważać na wielu płaszczyznach. Może to być powieść czysto rozrywkowa z kategorii mystery, może to być powieść o sile natury, w tym przypadku morza, może to być powieść o życiu latarników zanim zautomatyzowano latarnie morskie, a może to być także powieść o samotności i stracie. Podobnie będzie z szóstką głównych bohaterów - każda z tych postaci ma inny bagaż i, jak było widać na moim klubie książkowym, może w różnych sposób zaciekawić, a jej motywacja zostać odczytana na wiele sposobów.
Mimo to ta powieść nie znajdzie się w poczcie moich ulubionych - spory wpływ na to ma język i moja świadomość niedoskonałości w odczytywaniu oryginału. Zwróciłabym jednak także uwagę na słabszy początek - Stonex bardzo powoli wprowadza w tę powieść, co może znużyć czytelnika.
Moja ocena: 4/6
Emma Stonex, Lamplighters, 368 str., Picador 2021.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz