Grace Marks - słynna kanadyjska morderczyni, która w połowie XIX wieku została skazana na dożywocie za zamordowanie wraz z Jamesem McDermottem pana Kinneara, właściciela domu, w którym pracowali oraz jego gospodyni Nancy Montgomery. Grace miała zaledwie 16 lat i nie przypominała sobie okoliczności zabójstwa, dlatego odstąpiono od kary śmierci i umieszczono dziewczynę najpierw w domu dla obłąkanych, a następnie w więzieniu.
Przypadek Grace rozogniał umysły ówczesnej śmietanki towarzyskiej, wśród której modny był spirytyzm i filantropia. Mocna grupa wierząca w niewinność dziewczyny zaangażowała doktora Simona Jordana, psychiatrę z USA, który podczas rozmów z kobietą chciał dotrzeć do prawdy i spróbować pomóc jej odzyskać pamięć. Podczas długich i intymnych rozmów Grace opowiada młodemu lekarzowi swoje życie - biedę w Irlandii, traumatyczną emigrację do Kanady, opisuje śmierć matki, przemocowego ojca, podjęcie pracy, utratę przyjaciółki i wreszcie nieszczęsną posadę u Kinneara. To fascynująca opowieść inteligentnej kobiety, bystrej obserwatorki, nie stroniącej od humoru i ironii. Między doktorem, a piękną Grace nawiązuje się nić zrozumienia, fascynacja wykraczająca poza zawodowe ramy. Równocześnie trudno określić, czy Grace to uwikłana w nieszczęśliwe zdarzenie kobieta, manipulantka czy osoba chora psychicznie.
To wspaniała powieść psychologiczna - poznajemy nie tylko postać Grace, ale i rozterki doktora - która jednak nie daje prostych odpowiedzi i pozostawia czytelnika z domysłami. Konstrukcja powieści oparta jest na rozmowach, przeplatanych listami, relacjami z wydarzeń aktualnych, cytatami z procesu, zapiskami osób, które miały z Grace styczność oraz publikacjami na jej temat. Każdy rozdział zatytułowany jest nazwą wzoru używanego do ozdabiania kołder - taka własnoręcznie wykonana dla siebie kołdra jest też marzeniem Grace, zdolnej szwaczki.
Zachwycił mnie styl tej powieści, jej wieloznaczność, mnogość szczegółów i podtekstów. Zachwycił feministyczny, ale i seksualny kontekst - nierozerwalny podział na świat kobiecy i męski oraz dominacja tego drugiego. Zachowanie postępowego przecież lekarza jest tu znamienne i dobitnie ukazuje, jak postrzegane są kobiety. Los każdej z przedstawionych tu postaci kobiecych zresztą naznaczony jest przez mężczyzn - poczynając od matki Grace, poprzez jej przyjaciółkę Mary, na kobietach w domu komendanta i stancji lekarza kończąc. Życie i osądy opierały się na stereotypach, Atwood fantastycznie pokazuje, jak mocno zawężały one horyzont zarówno kobiet jak i mężczyzn.
To była wspaniała lektura, a do mojego zachwytu przyczyniła się świetna interpretacja Anny Dereszkowskiej oraz bardzo udane tłumaczenie Aldony Możdzyńskiej-Białej - autentycznie nie mogłam się oderwać od słuchania.
Moja ocena: 6/6
Margaret Atwood, Grace i Grace, tł. Aldona Możdżyńska-Biała, czyt. Anna Dereszkowska, 576 str., Wydawnictwo Noir Sur Blanc.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz