niedziela, 12 czerwca 2022

"Bezmatek" Mira Marcinów

 


Książek o umieraniu przeczytałam już kilka, zapewne przeczytała je też autorka Bezmatka, która, wydaje się, zapragnęła stworzyć coś innego. Zakładając, że to powieść autobiograficzna, odbieram ją jako sposób na przepracowanie stosunku do matki i jej przedwczesnej śmierci. Rozumiem oczywiście, że można czuć potrzebę stworzenia takiej relacji, ale wracając do tego, co napisałam na początku, nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że autorka równocześnie bardzo chciała do nurtu powieści tego typu dodać coś nowatorskiego. Marcinów w tej króciutkiej powieści gra treścią - przyspiesza lub zwalnia tempo, powtarza frazy, cytuje piosenki - jednym słowem korzysta z całego repertuaru możliwości, by udziwnić formę. O ile przez jakiś czas ta taktyka może uwodzić i zaskakiwać, to po pewnym czasie zaczyna męczyć i, co gorsza, haczyć o pretensjonalność.

Marcinów jest szczera do bólu - wyjawia wszelkie aspekty swojej relacji z matką. To relacja trudna, bolesna, niedopowiedziana, niedogadana, zmanipulowana. Chcąc nie chcąc, poznajemy więc wady matki, jej matczyne przewinienia, żale córki i wreszcie nieopisany ból po śmierci. Autorka porusza się tu na osi matka-córka, sama będąc świeżo upieczoną matką, a przysłowiową wisienką na torcie jest jej coming out.

Trudno mi skategoryzować tę książkę, trudno mi powiedzieć, na ile mi się "podobała", a na ile pozostawiła uczucie niesmaku, a może zażenowania. Nie żałuję tej lektury, ale nie jestem pewna, na ile była mi ona potrzebna. 

Moja ocena: 3/6


Mira Marcinów, Bezmatek, czyt. Ewa Abart, 256 str., Wydawnictwo Czarne 2020.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz