poniedziałek, 15 sierpnia 2022

"Stramer" Mikołaj Łoziński

 


Stramer to nazwisko żydowskiej rodziny, która mieszka na początku XX wieku w Tarnowie. Rodziny niespecjalnie bogatej, a właściwie biednej, wielodzietnej i takiej, jakich wiele. Ojciec Nathan wrócił do Tarnowa z Ameryki, by ożenić się z piękną Rywką. Rywka natomiast cierpliwie znosi wybuchy i depresyjne okresy męża, który z amerykańską swadą za przysyłane przez brata pieniądze rozpoczyna coraz to nowe biznesy, by wreszcie zapewnić rodzinie dobrobyt. Nathan wymyśla, kombinuje, unosi się na fali swoich wizji, a potem upada i nie rozumie, dlaczego kolejny pomysł nie wypalił. Najpierw piekli się po angielsku, a potem kładzie się do łóżka z katarem żołądka. To więc cierpliwa Rywka mrówczą pracą utrzymuje szóstkę dzieci. To ona dba o to, by chodziły do szkoły, bo przecież według Nathana od książek to się tylko oczy psują. A dzieci jak to dzieci są różne. Mają swoje zamiłowania, upodobania i zdolności - większość z nich chętnie się uczy i jest zdolna, co dziwi ojca.

Łoziński sprawnie opisuje przedwojenne realia w Tarnowie oraz zasymilowaną żydowską rodzinę, w której mówi się płynnie po polsku i praktycznie nie zagląda do synagogi. Dzieci są zdolne, oczytane, pracowite, zarabiają na szkołę udzielaniem korepetycji, dorabiają się względnej stabilności. Ot, zwykłe życie. Gdzieś tam w tle jednak istnieje kryzys i polityka, która stopniowo ma coraz większy wpływ na Stramerów. Niektóre z dzieci angażują się w ruchy komunistyczne, a autor dobrze ujmuje mechanizm przyciągania nowo tworzących się partii. Nie ma tu wątpliwości, że ruchy komunistyczne mają gorliwych wyznawców wśród młodych ludzi takich jak dzieci Nathana Stramera - błyskotliwych, żądnych wiedzy, dorastających w biedzie i mających świadomość ogromnych różnic klasowych.

Gdzieś tam pojawia się także widmo wojny i czytając tę książkę, wiemy przecież, jak ona się skończy, ale Łoziński nie stworzył kolejnej powieści o zagładzie. Napisał opowieść o rodzinie i jej losach. Po prostu. Nie ma tu brutalnych scen, nie ma sugestii na temat przyszłych wydarzeń, nie ma wszechwiedzącego narratora. Stramerowie żyją, a historia się wydarza, ma wpływ na ich życie, ale widzimy ją właśnie z ich perspektywy, a nie naszej, współczesnej. Bardzo podoba mi się to podejście, ale także zarysowane przez Łozińskiego charaktery - każde z szóstki dzieci to inny świat i to wyraźnie widać. Podobają mi się także przeskoki w czasie, które zapobiegają niepotrzebnemu wydłużaniu historii i krótkie retrospektywy. Autor dopuszcza do głosu swoich bohaterów naprzemiennie, dzięki czemu bliżej kreśli ich charaktery i punkty widzenia. 

Można by powiedzieć, że to kolejna powieść o zagładzie i wojnie, ale ja jej tak nie odebrałam. To powieść o zwykłej rodzinie, którą dopadła historia.


Moja ocena: 6/6

Mikołaj Łoziński, Stramer, czyt. Piotr Grabowski, 440 str., Wydawnictwo Literackie 2019.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz