Ta książka była na mojej liście od bardzo dawna, dopiero polskie wydanie zmotywowało mnie do lektury. Początkowo czytałam na dwa fronty, ale szybko porzuciłam polskie wydanie, ponieważ sposób pisania Stanišiča to majstersztyk i nawet najlepszy przekład nie odda jego gier i zabaw z językiem, które zresztą są głęboko osadzone w niemieckich i oczywiście bałkańskich realiach.
Główny bohater, alter ego autora, urodził się w byłej Jugosławii, nad rzeką Driną, jako syn Serba i Bośniaczki. W wieku dwunastu lat zmuszony jest opuścić kraj, szykuje się wojna, a jego matka otrzymuje pogróżki. Pisząc tę książkę, mieszka w Hamburgu, jest pisarzem, ojcem syna i Niemcem. Impulsem do rozważań o pochodzeniu jest choroba babci, która pozostała w Višegradzie. Saša odwiedza babcię Kristinę, która cierpi na demencję i bardzo rzadko może być źródłem opowieści. Te jednak są zawarte w jej mieszkaniu, we wspomnieniach i zdjęciach, w historii.
Skąd to powieść o tożsamości, pełna niechronologicznie ułożonych wspomnień z dzieciństwa w kraju, którego nie ma, ucieczki i tworzenia rzeczywistości w nowym kraju, dorosłości w innym mieście oraz nowym kraju - produkcie rozpadu Jugosławii. Jak zdefiniować własną tożsamość, własne poczucie przynależności i zrozumieć siebie. Chłopiec, który świecie wierzył w Jugosławię - konglomerat wielu narodowości - zaskoczony był faktem, że to sztuczny twór, w którym nie ma głoszonej przez pionierów przyjaźni. Ten sam chłopiec staje się w nowym kraju - Niemczech - obcym, innym, bez języka i przeszłości. Natomiast jako dorosły musi na nowo zdefiniować i skonstruować siebie - także dla syna.
Stanišić doskonale włada językiem niemieckim, którego przecież nauczył się dopiero jako nastolatek. Nie boi się słowotwórstwa i gier z językiem, zaskakuje dowcipem i spostrzegawczością. Jego opisy Niemców, społeczeństwa, grupy imigrantów są fantastyczne, mimo że nie ma tu dosłowności i dosadności. Najważniejsze kryje się między wierszami, w niedopowiedzianym.
To jednak nie tylko powieść o tożsamości, ale także o umieraniu i traceniu - wraz z demencją babci ucieka przeszłość. Stanišić wciąż obraca cię wokół tego, co zapamiętał i jak to zapamiętał, odkrywając, że jego wspomnienia nie muszą odzwierciedlać prawdy. Podobnie jest z opowieściami babci, które umykają z każdym dniem.
Dziwi mnie, że ta powieść nie wywołała większego echa, bo to majstersztyk na wielu poziomach. Pomijając wojnę w Jugosławii (wciąż trudno sobie wyobrazić, że była tak niedawno), wielu Polaków i Polek dzieli przecież doświadczenie emigracji z autorem.
Moja ocena: 5/6
Saša Stanišić, Herkunft, 365 str., Luchterhand 2019.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz