Nie wiedzieć czemu, ten niemiecki noblista całkowicie mnie ominął na studiach. Chyba że czytałam, ale nie pamiętam. Sięgnęłam więc po słynną żółtą książeczkę wydawnictwa Reclam z dwoma nowelami Heysego. Akcja obu rozgrywa się we Włoszech. W pierwszym tekście tytułowa L'Arrabbiata to młoda, piękna dziewczyna, która odrzuca konkury wszystkich zalotników. Podczas przeprawy na wyspę Capri zwierza się księdzu, że przyczyną tego jest przemocowy ojciec, który maltretował jej matkę. Tymczasem przewoźnik od dawna podkochuje się w dziewczynie. Jak się można domyślić, wszystko będzie zmierzać do happy endu, czyli przekonania niechętnej małżeństwu dziewczyny do tego kroku.
Akcja drugiej noweli natomiast umiejscowiona jest w Apeninach, w trudno dostępnej wiosce, w której skrywają się przemytnicy i rewolucjoniści. Tam mieszka energiczna, ognista kobieta, która uchodzi za kogoś w rodzaju czarownicy. Gdy w góry przybywa pewien prawnik, ona wyjawia mu, że pamięta go sprzed lat i od tamtego czasu kocha. Mężczyzna nie jest zainteresowany kobietą, ale ta pragnie postawić na swoim i wymyśla pewien fortel, by zatrzymać ukochanego przy sobie.
Heyse przedstawia tu dwie pozornie przeciwstawne kobiety - jedną przeciwną miłości, drugą pełną pasji. Obie piękne, tajemnicze, pełne emocji. Heyse stworzył tym pierwszym tekstem podwaliny noweli idealnej. Ten gatunek literacki interesował go od zawsze, parał się kolekcjonowaniem nowel, wydawał je i katalogował, próbując zarazem stworzyć wyraźne rozróżnienie między nowelą, a powieścią. W obu tekstach widać więc wyraźną linię narracyjną, charakterystyczną bohaterkę, dramatyczny punkt kulminacyjny i rozwiązanie, a nawet pointę. Oba teksty bardzo mocno osadzone są w konkretnych miejscach, natura koresponduje z wydarzeniami i ma na nie wielki wpływ - w pierwszym tekście jest to morze, w drugim urwiste góry. Heyse przypisuje naturze wielką rolę, opisując ją szczegółowo, począwszy od wyglądu danej okolicy, pogody, a na roślinach skończywszy. Bardzo wyraźne są tu romantyczne inspiracje i wpływy.
Dla współczesnej czytelniczki te teksty są nieco naiwne - sprowadzanie roli kobiety do namiętnej kochanki i przedstawianie małżeństwa jako jej nadrzędnego nie zadowoli krytycznego oka. Podobnie będzie z emocjonalnymi rozwiązaniami fabularnymi - nagły skok do wody, upadek ze skały itd. Doradcza rola podśmiechującego się w duchu księdza także może wyjść niejednym bokiem. Te teksty to świadkowie dawno minionych czasów, choć czyta się je zadziwiająco dobrze.
Moja ocena: 3/6
Paul Heyse, L'Arrabbiata, Das Mädchen von Treppi, 103 str., Reclam Verlag 2002.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz