Wioska gdzieś w Portugalii, a w tej wiosce różne postaci i charaktery. Ilídio, Cosmé, Galopim, Adelaide. Najpierw dzieci, potem nastolatkowie, a wreszcie dorośli. Wszystkich łączy pewne poczucie osamotnienia. Ilídio mieszka u murarza – gdy miał sześć lat mama oddała go na wychowanie, Galopim zajmuje się upośledzonym bratem, Adelaide natomiast zamieszkała u ciotki, która wzięła bratanicę na wychowanie, odciążając obficie obdarzoną potomstwem siostrę. Żadne z nich nie ma wpływu na swój los, kilkoro wbrew własnej woli ląduje we Francji – jak wielu Portugalczyków, którzy w latach 60. XX wieku uciekali przed biedą, reżimem, brakiem perspektyw.
Adelaide stała się ponownie pionkiem w rękach niespełnionej ciotki, a Ilídio podążył za miłością. Francja przyjmuje emigrantów, daje im lepsze życie, ale nie jest eldorado. Zresztą to nie jest tylko powieść o emigracji, a raczej o jestestwie, o poczuciu osobowości, o życiu między językami, kulturami, ale i o osaczeniu. Peixoto zastanawia się, co wpływa na nasz los, jak okoliczności i inne osoby determinują nasze życie.
Pierwsza część to opowieść – nietuzinkowa, ale jednak. Peixoto nie uwodzi łatwą narracją, przeskakuje w czasie i przestrzeni, wplata wspomnienia i historie z przeszłości. Nie unika także opisów brutalnych zachowań, prostego życia i choć nie sądzę, by jego celem było ukazanie warunków w małomiasteczkowej Portugalii, to ten obraz świetnie się przeplata między wierszami. Druga część to zupełnie inny sposób narracji – to wielkie bum, zaskoczenie, zwrot w historii, którego się zupełnie nie spodziewałam. Portugalczyk eksperymentuje ze stylem, nawiązuje do opowiedzianej historii, ale stawia wiele pytań o język, tożsamość i własne ja.
To niezwykła książka – jak przygoda, bo nie wiadomo, co czeka za rogiem, ale i jak labirynt, który zwodzi i plącze. Polecam!
Moja ocena: 5/6
José Luís Peixoto, Księga, tł. Katarzyna Mojkowska, 256 str., Wydawnictwo Świat Książki 2018.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz