piątek, 17 maja 2024

"Drżę o ciebie matadorze" Pedro Lembel

 


W 1986 w stolicy Chile działo się wiele dobrego i złego. Zmęczeni i rozwścieczeni dyktaturą Pinocheta członkowie Frontu Patriotycznego Manuela Rodrígueza planują zasadzkę i konkretne działania, by pokazać swoje niezadowolenie. W Santiago aż wrze od napięcia, mnożą się protesty, policja brutalnie tłumi wszelkie przejawy buntu. 

W tym samym Santiago mieszka podstarzały gej, transwestyta właściwie, ciotka z sąsiedztwa, który namiętnie kocha pięknego i młodego Carlosa. Carlos natomiast kocha swój Front i jego działalność. Domek homoseksualisty świetnie nadaje się do przechowywania skrzyń pełnych broni czy odbywania tajnych spotkań. Ten na wszystko się zgodzi, by zobaczyć młodzieńca. Początkowo wydaje się nawet, że nie zdaje sobie sprawy z podziemnej działalności Carlosa, ale to tylko pozory.

Równocześnie generał i jego żona spędzają weekendy w domu w górach, przygotowują urodziny i spędzają razem czas. Dla generała czas męczący, bo jego żona zasypuje go monologami, niekończącymi się monologami o strojach, wyjazdach, wróżbach, innych osobach. 

Lembel prowadzi akcję dwutorowo, kontrastując życie głównego bohatera z życiem generała. Generał i jego żona żyją w przepychu, otoczeni służbą, ale w ich otoczeniu nie widać ani miłości, ani namiętności, ani szczęścia. Główny bohater natomiast żyje skromnie, świadomy terroru w państwie, swojego starzenia się, braku perspektyw, ale kreuje dokoła świat pełen fantazji i piękna w przenośni i dosłownie, haftując przepiękne obrusy dla bogatych dam. 

Ta powieść uwodzi przede wszystkim wyjątkowym językiem. Lembel to matador języka, mistrz nad mistrze, który zaskakuje każdym zdaniem – czy to będzie monolog generałowej czy opisy fantazji seksualnych bohatera. Chilijczyk żongluje epitetami, metaforami, neologizmami, wplata w narrację wiersze i piosenki – to dosłownie językowy karnawał i absolutnie sobie nie wyobrażam, jak ciężka musiała być praca tłumacza. Niemiecki spisał się fantastycznie. 

Mimo tych wszystkich zalet ta powieść mnie nie porwała. Doceniam ją i za treść, i za język, i za niespotykanego bohatera, ale, czego bardzo żałuję, u mnie nie kliknęło. Być może ten koronkowy język był dla mnie zbyt przytłaczający? Trudno mi powiedzieć. Mimo to, warto zwrócić uwagę na tę książkę, wydaną w Polsce przez Claroscuro. 

Moja ocena: 4/6

Pedro Lembel, Torero, ich hab Angst, tł. Matthias Strobel, 215 str., Suhrkamp 2023.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz