piątek, 26 lipca 2024

"Czas starego Boga" Sebastian Barry


Nie czytałam dotąd Barry'ego i to nie była dobra decyzja, bo warto po prozę Irlandczyka sięgnąć, a to z wielu względów. Językowo to majstersztyk, a tematycznie proza tak gęsta i wieloznaczna, że trudno złapać oddech.

Tom Kettle przeszedł na emeryturę dziewięć miesięcy wcześniej i mimo że chętnie wykonywał pracę policjanta, teraz zupełnie się od niej odciął. Spędza dni w przybudówce starego zamku, z widokiem na morze i rozmyśla. Dobrze mu jest. Aż pewnego dnia wpada do niego dwóch policjantów potrzebujących pomocy Toma przy pewnym śledztwie. Pozornie, bo szybko się okazuje, że ta pomoc ma szerszy wymiar i każe Tomowi wrócić do traum przeszłości. Bardzo powoli ze wspomnień Toma wyłania się obraz jego życia – początkowo szczęśliwy. Policjant miał wspaniałą żonę, którą bardzo kochał, dwoje udanych dzieci, satysfakcjonującą pracę. Stopniowo gdzieś tam zaczyna przebłyskać, że to życie wcale nie było takie kolorowe. Wspomnienia Toma balansują między jawą, a wizjami, między własnymi przemyśleniami, a rzeczywistością. 

Barry pisze bardzo pięknie, korzysta z wielu metafor, maluje językiem, a w tym pięknie kryje się tak niewyobrażalna groza, że ten kontrast aż paraliżuje. Czasem trudno się zorientować, co jest wytworem wyobraźni Toma, a co dzieje się naprawdę, ale warto zaufać autorowi, bo stopniowo wszystko się wyjaśni. To zaskakujące, jak ta melancholijna proza potrafi trzymać w napięciu, zwodzić i nie puszcza aż do końca.

Trudno mi więcej pisać, by nie zdradzić zbyt wiele i nie zepsuć efektu tej książki. Sięgajcie po nią, ale nastawcie się na dramatyczne sceny i ogromną dawkę emocji.

Moja ocena: 5/6

Sebastian Barry, Czas starego Boga, tł. Aga Zano, 224 str., ArtRage 2024.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz