Henry, Martin i Kate są rodzeństwem i od zawsze razem spędzają Boże Narodzenie. Zawsze u matki, zawsze na Florydzie. Z czasem dołączyli do tej tradycji ich partnerzy i dzieci. Gdy jednak Helen zmarła, wszystko się zmieniło. Święta mają spędzić u Henry'ego i Alice na północ od Nowego Jorku i zdecydować, co zrobić z domem po matce. Na razie jest wynajęty, ale planują go sprzedać i podzielić zysk. Jednak Kate ma inny pomysł – jej rodzinie nie wiedzie się zbyt dobrze finansowo i chciałaby poprosić braci i ich żony o możliwość zamieszkania na Florydzie, gdzie ma nadzieję na lepszą przyszłość dla jej rodziny. Dużą rolę odgrywają tu także względy sentymentalne – Kate jako najmłodsza z rodzeństwa bardzo tęskni za matką, która dla wszystkich była ważną figurą. Miała charyzmę, była nietuzinkowa i potrafiła wszystkich połączyć w całość, unikając konfliktów. Bez problemów akceptowała zięcia i synowe.
Steger Strong opowiada historię każdej z szóstki postaci, ale z perspektywy kobiet. Poznajemy bliżej Tess, Alice i Kate, ale także podopieczną Alice, która pracuje w opiece społecznej. Pomaga tam bardzo zdolnej dziewczynce Maddie, której dwudziestotrzyletnia matka miała przejściowe kłopoty i na pewien okres straciła dziecko. Autorka szkicuje przede wszystkich rozterki matek – nadopiekuńczej Tess, która sprawia jednak wrażenie zimnej i nieprzystępnej robiącej karierę kobiety, bardzo ciepłej Kate, która całkowicie poświęciła się rodzicielstwu oraz Alice, której nie udało się urodzić dziecka. W przeciwwadze mamy Quinn, która została matką w wieku szesnastu lat i także boryka się z obowiązkami i trudnościami, jakie dotykają wszystkie kobiety.
Amerykanka dobrze opisuje napięcia panujące w rodzinie, równocześnie zwracając uwagę, jak bardzo wspólnota łączy i daje siłę. Cztery kobiety są na tyle różne, że pozwalają nam poznać odmienne perspektywy i odczuwanie rodzicielstwa, świata, własnych problemów, ale i dostrzec, jak wiele je łączy. Autorka wprowadza tu wiele wątków. Zwraca uwagę na nierówności społeczne, na to, jak pochodzenie determinuje postrzeganie nas przez otoczenie, jak status finansowy decyduje o naszym być lub nie być.
Najbardziej zaskakującym i zarazem trywialnym jest jednak wątek wspólnoty rodzicielskich przeżyć, napięć na linii matka-ojciec, problemów z dziećmi, ciągłego gotowania, podawania, przebierania, zabawiania i zamartwiania się.
Steger Strong wprowadza tu także wątek poszukiwań, który nadaje powieści dynamiki, choć jego zakończenie, podobnie jak zamknięcie pozostałych wątków jest zaskakująco niebłyskotliwe i nudne. Narracja Amerykanki wielokrotnie przypominała mi skandynawskie powieści rodzinne – podobne rozmowy, rodziny, problemy, ale w przeciwieństwie do nich ona za bardzo chce domknąć wątki i dać czytelniczce rozwiązanie. Myślę, że jakaś nuta niedopowiedzenia dała by tej powieści głębszego wymiaru.
Lot czyta się wartko, dobrze wchodzi się w głowy bohaterów, z łatwością można odszukać punkty wspólne z własnymi doświadczeniami, a że akcja dzieje się 22 grudnia, warto sięgnąć po nią w święta.
Moja ocena: 4,5/6
Lynn Steger Strong, Lot, tł. Dobromiła Jankowska, 256 str., Wydawnictwo Pauza 2024.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz