Właściwie nigdy nie czytam niemieckich książek w tłumaczeniu, wydawnictwo Znak emotikon przesłało mi jednak tę powieść, więc zabrałam się od razu za lekturę. Czytałam kilka pozytywnych recenzji "Pożeracza snów" na niemieckich blogach, a i z wielką ciekawością przyjrzałam się tłumaczeniu, które zresztą okazało się być świetne. Tylko niemiecki tytuł bardziej mi się podoba, ale on de facto jest nieprzetłumaczalny.
"Pożeracz snów" to właściwie powieść dla nastolatek. Siedemnastoletnia Elisabeth Sturm przenosi się wraz z rodzicami do nowego domu. Przeprowadzka jest jej w niesmak, w gwarnej Kolonii czuła się dobrze, odnalazła się w swojej klasie, nawiązała przyjaźnie, tymczasem rodzicie kupili dom na zapadłej wsi. Elisabeth jest wściekła na rodziców i na cały świat, niespecjalnie ma ochotę na nowe przyjaźnie i jej pierwsze dni w szkole wyrabiają jej opinię osoby odpychającej i zadzierającej nosa. Mieszkanie na wsi staje się dla Elisabeth atrakcyjne gdy pewnego dnia przypadkiem poznaje tajemniczego Colina, który wydaje się być nie z tego świata. Ellie powoli poznaje jego tajemnice i ze zdumieniem odkrywa, że także jej rodzina jest niezwykła.
Muszę przyznać, że początkowo powieść Belitz mnie nie wciągnęła, nawet rozważałam jej odłożenie. Gdy jednak akcja przyspieszyła, a autorka wreszcie wyjaśniła pochodzenie Colina, książka całkowicie mnie pochłonęła. Czułam się niemal tak jak dwadzieścia lat temu - gdy powieść potrafiła mnie wciągnąć do tego stopnia, że czytałam z wypiekami na twarzy do późnej nocy. Wtedy jeszcze nie zamykały mi się przy każdej okazji ze zmęczenia oczy, a niesforny urwis nie dbał o liczne pobudki. Niewątpliwie odmładzające działanie książki jednak dobrze mi posłużyło - nawet zasiadywałam mniej przy komputerze, żeby dokończyć lekturę, a teraz zastanawiam się czy nie wpaść do biblioteki po kolejny tom:)
Jednym słowem - "Pożeracz snów" to miła rozrywka, fajny powrót do czasów nastoletnich i mimo kilku niedociągnięć (niewiarygodne zbiegi okoliczności, nierealistycznie dokonania Elisabeth, natychmiastowa akceptacja sił ponadludzkich) książkę czyta się bardzo przyjemnie.
Szkoda tylko, że nie pozostawiono niemieckiej okładki, IMO dużo ładniejszej:
Za przekazanie powieści po raz kolejny dziękuję wydawnictwu:
Moja ocena: 4/6
Bettina Belitz, Pożeracz snów, tł. Alicja Rosenau, 507 str., Wydawnictwo Znak emotikon
Aniu, jak bedziesz sie tej ksiazki chciala pozbyc, to ja ja bardzo chetnie od Ciebie wezme (mam tutaj jeszcze kilka slicznych owijek na ksiazki ;-) )
OdpowiedzUsuńJa tez jeszcze nigdy nie czytalam ksiazki przetlumaczonej z niemieckiego na polski. Bardzo chcialabym zobaczyc, jak sie to czyta...
Muszę przeczytać :-)
OdpowiedzUsuńJa uważam, że polska okładka jest ładniejsza, a niemiecki tytuł nie do końca adekwatny, dlatego cieszę się z tego, co wyszło w Polsce (a zazwyczaj narzekam, że nie zostawili oryginału, w tym wypadku się to nie sprawdziło). I cieszę się, że książka Ci się podobała :). Ja przy niej cudownie odpłynęłam, ale ogromnym nakładem sił zdołałam się od niej oderwać w momentach, w których powinnam np. spać :D.
OdpowiedzUsuńMiłego dnia!
Ja też dałam się wciągnąć tej książce i ciekawa jestem co dalej z bohaterami. Co do tłumaczenia to faktycznie jest ok, chociaż znalazłam kilka błędów, ale to chyba moje skrzywienie. Za to tytuł polskiej wersji uważam za lepszy od oryginału :)
OdpowiedzUsuńDorotko napisałam na priv:)
OdpowiedzUsuńPisany inaczej zachęcam:)
Alino a mnie się polska okładka wybitnie nie podoba. Myślę, że autorka miała jakiś zamiar nadając taki tytuł, a polski IMO jest zbyt jednoznaczny, imputujący konkretną treść. Niemiecki pewnie raczej odnosi się do stanu ducha Elisabeth.
Kamillo ciekawa jestem tych błędów. Ja widziałam może jedną literówkę i ze dwa razy błąd gramatyczny ale nie ma to związku z tłumaczeniem. Znając niemiecki kilka razy dokładnie wyczułam jakie zwroty były tłumaczone ale to też IMO nie ma wpływu na odbiór przez polskiego czytelnika. Co do tytułu napisałam już w odpowiedzi Alinie.
Ja czyham na tą książkę:D
OdpowiedzUsuńi czekam aż ktoś będzie chciał się jej pozbyć:D:)
Brzmi ciekawie, może faktycznie powinnam i po "Pożeracza snów" sięgnąć, oba tytuły (de i pl) były dla mnie mało zachęcające
OdpowiedzUsuńPóki co nie nadążam z pisaniem na blogu, a "Chmurdalia" dawno przeczytana, jeśli jesteś jeszcze zainteresowana.
Muszę ją przeczytać.
OdpowiedzUsuńMi też się bardziej podoba niemiecka okładka ;)
Potwierdzam, bardzo fajna :)
OdpowiedzUsuńjak znajdę w bibliotece na pewno pożyczę, co do kupna może być różnie...
OdpowiedzUsuńNa czym to polega, że Ci przekazują książki z wydawnictwa?
Izuś powodzenia w chyhaniu:)
OdpowiedzUsuńPemberley, ja bym z własnej woli na pewno po tę książkę nie sięgnęła, bo raczej nie mieści się w obrębie czytanych przeze mnie lektur. Chętnie przeczytam "Chmurdalię", nadal nie przeczytałam Twojej Przedpełskiej-Trzeciakowskiej, mam nadzieję, że nie potrzebujesz jej pilnie?
Bujaczku, Tośko:)
Deirdre - wydawnictwo przesyła mi książkę, a ja wzamian recenzuję ją na blogu.
Ja również z chęcią bym przeczytała tę książkę :)
OdpowiedzUsuńPodobają mi się obie okładki :)
Pozdrawiam!
Przyznam, że jestem gorącą orędowniczką tej książki, może dlatego, że przeczytałam całą trylogię. Wiele wątków nabiera sensu dopiero w trzecim tomie, gdzie wiele tajemnic się wyjaśnia i wychodzi na prostą. To cudowna lektura na lato, oniryczna, bardzo mroczna, nie całkiem dla dzieci (zwłaszcza trzeci tom). Pozostaje mi mieć nadzieję, że wydawca stanie na głowie i wyda w Polsce całość, inaczej to nie ma sensu!
OdpowiedzUsuńAgnieszko skoro tak zachęcasz to może skuszę się na kolejne tomy, choć takiej literatury właściwie nie czytam?
OdpowiedzUsuń