"Der gute Liebhaber" czyli Dobry kochanek to najnowsza powieść Steinunn. Tytuł to przewrotny, ironiczny niemal, ale i zaskakujący.
Karl przyjeżdża po siedemnastu latach do rodzinnego Reykjaviku. Dzięki niezwykłemu zbiegowi okoliczności poznaje przedziwną kobietę, jak się okazuje sąsiadkę jego dawnej miłości Uny. Karl opuścił bowiem miasto gdy Una dała mu niespodziewanego kosza i równocześnie zmarła jego ukochana matka.
Wyjechał do USA, gdzie zrobił zawrotną karierę i jest teraz bardzo bogatym człowiekiem. Przez wszystkie te lata jednak ciągle kochał Unę, a wobec przypadkowych kochanek wypracował sztywny rytuał. Nigdy nie spotykał ich ponownie, nigdy nie opowiadał o swoim prywatnym życiu i zawsze starał się im dać jak największą rozkosz. Ten rytuał złamał tylko raz, po nocy spędzonej z Doreen Ash, której odpowiedział na kilka prywatnych pytań. Do Doreen, która jest psychoterapeutką, zadzwoni także, gdy wyląduje w domu poznanej w Reykjaviku sąsiadki. Karl interpretuje spotkanie przyjaciółki Uny jako znak i pragnie nawiązać kontakt z dawną miłością, boryka się jednak z wątpliwościami. Dzięki Doreen historia ma szczęśliwy finał, a zakochana para opuszcza Islandię.
Losy Karla i Uny oraz ich dalsza historia wydają się być banalne, ale to nie one stoją w centrum powieści. Steinunn pokusiła się o szczegółową analizę miłości, zahacza (jak we wszystkich swoich powieściach) o aspekt przemijania, śmierci oraz wreszcie tematyzuje centralny punkt pracy Doreen Ash czyli losy mężczyzn wychowanych na maminsynków. Stwierdzić można, że autorka potwierdza wszelkie stereotypy na ten temat, zwłaszcza gdy opisuje samotną matkę Karla, która w synu widziała wszystko oraz jego wielką miłość do matki. Czytelnik nie może się jednak wyzbyć uczucia, że wszystkie rozważania podszyte są nutką ironii, a po każdym stwierdzeniu Steinunn stoi delikatny znak zapytania. Karl pozornie pasuje do teorii Ash, ale tylko pozornie - w wielu punktach wymyka się stereotypowi - zachęcam was, przeczytajcie sami w jaki sposób autorka ujęła ten aspekt.
Steinunn wprawdzie analizuje i przedstawia różne rodzaje i odcienie miłości, ale brak tu moralizatorstwa czy dydaktyzmu, wiele za to, tak typowych dla niej, poetyckości, zadumania, spokoju. Dla tej książki trzeba mieć czas - ja nawet odłożyłam ją w połowie, a po kilku dniach dosłownie pochłonęłam końcówkę. Podczas czytania zachwyciło mnie świetne tłumaczenia i piękna okładka - zobaczcie sami!
Moja ocena: 4,5/6
Steinunn Sigurðardóttir, Der gute Liebhaber, tł. Coletta Bürling, 223 str., Rowohlt 2011
Moja ocena: 4,5/6
Steinunn Sigurðardóttir, Der gute Liebhaber, tł. Coletta Bürling, 223 str., Rowohlt 2011
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz