sobota, 15 grudnia 2012

"Uchodźcy z Korei Północnej. Relacje świadków" Juliette Morillot, Dorian Malovic



Dawno nie czytałam tak poruszającego reportażu - chciałam napisać, lecz przecież w tym roku czytałam wiele świetnych książek reporterskich. Należą do nich także Uchodźcy z Korei Północnej. Książka trudna tematycznie, aczkolwiek przystępna językowo, naszpikowana licznymi informacjami lecz mimo to łatwa w lekturze. Na pewno przeczytałabym ją dużo szybciej, gdyby nie brak czasu (pisałam w listopadzie o tym). 

Wiedziałam o Korei niezbyt wiele, słyszałam o obozach, o głodzie, o bezgranicznym uwielbieniu dla wodza, przeczytałam właśnie Phenian Delisle. Z relacji Koreańczyków wyziera przede wszystkim groza: potworny głód, jedzenie ryżu, później ziół, korzonków, a w końcu kory drzew; absolutne oddanie wodzowi, który steruje całym życiem obywateli - pracą, mieszkaniem, strojem, nawet życiem intymnym; wysyłanie do obozów za najmniejsze przewinienie, takie jak na przykład utrata odznaki z podobizną Kim Ir Sena lub Kim Dzong Ila. 
Uchodźcy nie opowiadają z patosem, są wręcz beznamiętni - nie zdawali sobie sprawy z inności życia poza granicami kraju, co więcej trzy dziewczyny, które wyjeżdżały na praktykę do Chin nawet nie zdawały sobie sprawy, że poza Koreą Północną obowiązuje inny kalendarz.
Dopiero poza granicami wielu uciekinierów reflektuję jak zmanipulowane było ich życie, nadal jednak twierdzą, że Kim Ir Sen był ich ojcem, dbał o nich, dopiero Kim Dzong Il doprowadził kraj do ruiny. 

Uchodźcy pochodzą z różnych warstw społecznych - od wojskowych wysokiej rangi, zwykłych ludzi, handlarzy, którzy regularnie przekraczali granicę z Chinami po prostytutkę. Autorzy dbają bardzo, by czytelnik otrzymał jak najpełniejszy obraz życia w Korei Północnej - wiele razy podkreślają, że starali się zdobyć zaufanie swoich rozmówców oraz skłonić ich do opowiedzenia o ich zwykłym życiu. Wielu uchodźców wiedziało bowiem już z wcześniejszych wywiadów jakie wiadomości interesują dziennikarzy i relacjonowali tylko najbrutalniejszy fakty. Morillot i Malovicowi udaje się wykrzesać emocje z Koreańczyków i zamienić beznamiętność ich relacji w pełne emocji opowiadania. Dodać jednak muszę, że autorzy starają się być niewidzialni - z książki dowiadujemy się, że podróżowali wiele miesięcy po Mandżurii, Korei Południowej, Japonii, poznali pas graniczny wzdłuż 38 równoleżnika i wreszcie odwiedzili Koreę Północną. W pozyskiwaniu rozmówców a przede wszystkim ich zaufania pomagała im znajomość języków chińskiego i koreańskiego, a w szczególności dialektu północnego. Z pewnością zrozumienie i nić porozumienia ułatwiała im dogłębna znajomość koreańskiej historii. Ten duet to reporterzy idealni!

Ze szczególnym zainteresowaniem czytałam o problemach adaptacyjnych Koreańczyków z Północy na południu, o stosunkach między oboma koreańskimi państwami. Wielokrotnie przewija się problematyka  ewentualnego zjednoczenia, przedstawiane są paralele do zjednoczenia Niemiec, które jednak w porównaniu z Koreami było przysłowiową bułką z masłem. Nie miałam pojęcia o tym, jak trudna jest adaptacja uciekinierów - po przybyciu na południe przechodzą trzymiesięczne szkolenie, na którym uczą się na przykład obchodzenia z pieniędzmi, zakupów czy życia w społeczeństwie.

Gdy kupowałam tę książkę, sądziłam, że znajdę w niej zbiór opowieści uchodźców, ale mimo, że stoją oni w centrum uwagi, ich opowieści nie wysuwają się na pierwszy plan. Francuzi poniekąd chronologicznie umieszczają swoje spotkania z uciekinierami - dzięki nim można śledzić podróż autorów i podążać ich śladem. Jak pisałam, reporterzy są niemal przeźroczyści, z krótkich akapitów można się tylko domyślać jak trudna i niebezpieczna była ich podróż. Zaskoczyły mnie najbardziej informacje wyróżnione inną czcionką i ramkami - to zarys historii Korei, Mandżurii, a po części nawet Japonii, to informacje o architekturze koreańskiej, o języku, o polityce nuklearnej Korei Północnej, a nawet szkic stosunków koreańsko-japońskich czy koreańsko-chińskich. Bardzo żałuję, że książka nie wybiega poza rok 2004, bo odczuwam niemal dziesięcioletnią lukę w wiedzy na temat wydarzeń na Półwyspie Koreańskim. Teraz będę uważniej śledzić doniesienia stamtąd - mam dużo lepszą bazę, by je zrozumieć i odpowiednio ocenić.

Moja ocena: 5/6

Juliette Morillot, Dorian Malovic, Uchodźcy z Korei Północnej. Relacje świadków, tł. Katarzyna Bartkiewicz, 365 str., WAB 2008.

8 komentarzy:

  1. Bardzo dobra recenzja. Interesuję się Azją, więc ta książka nie jest mi obca :) Jako ciekawostka: Kim Dzong Il był wielkim fanem Michaela Jacksona. Kiedy Kim Dzong Il uwięził dwie reporterki, Michael poprosił o ich uwolnienie. Poskutkowało :)
    recenzje-literackie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lauro dziękuję. Nie miałam pojęcia o uwielbieniu dla MJ. Dziękuję za informację.

      Usuń
  2. Anonimowy3:59 PM

    Książkę już od dawna mam na półce i na liście czytelniczej. Już sam fakt, jak rzadko docierają do nas relacje z tego odciętego od reszty świata kraju, czyni ją wyjątkową.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę, ze nie zostawiłam książki na długo na półce i szybko po nią sięgnęłam - bardzo wartościowa!

      Usuń
  3. Rzeczywiście, bardzo dobra książka. Mnie się bardzo podobało, że autorzy poza samymi opowieściami uchodźców również poruszyli kwestię ich poźniejszej, niełatwej adaptacji do życia w innym świecie. Na dotarciu do Korei Południowej przecież ich problemy się nie kończyły, a przecież łatwo o tym zapomnieć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak zdecydowanie zwróciłam uwagę na te fragmenty także - bardzo ciekawe!

      Usuń
  4. Książki i dokumenty o Korei zawsze czytam z wielką uwagą, akurat tej jeszcze nie miałam okazji, więc koniecznie będę musiała to nadrobić. Faktycznie tylko szkoda że książka jest z 2004 roku, bardzo duża przepaść szczególnie ze względu na ostatnie wydarzenia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jasne, ale trudno będzie znaleźć książkę opisującą ostatnie wydarzenia, zwłaszcza w przypadku Korei.

      Usuń