środa, 24 kwietnia 2013

"Der Mann, der noch an den Klapperstorch glaubte" Thomas Rosenlöcher, Maja Bohn

Ania z Poza Rozkładem napisała bardzo mądrze o książkach dla dzieci, dotyczących tabu - w przypadku, o którym chcę napisać chodziło o drażliwe pytanie: skąd się biorą dzieci?

W dyskusji pod postem zahaczyłyśmy o aspekt interpretacji tego pytania w książkach dla dzieci wydawanych poza granicami Polski. Miałam wielką ochotę przeanalizować to na przykładzie literatury niemieckiej, ale (serio, to nie głupia wymówka) brakuje mi czasu. Jednak, jak na życzenie, mój prawie Trzyipółlatek wybrał sobie podczas ostatniego pobytu w bibliotece między innymi tę książkę:


Dopiero podczas wspólnej lektury zauważyłam, że to książka na TEN temat. Tytułowy mężczyzna wierzy w bociana i bardzo, bardzo chce mieć dziecko. Z utęsknieniem spogląda na inne dzieci, na szczęśliwe rodziny, na wózki i nie rozumie dlaczego u niego nie pojawia się dziecko. 



W swojej rozpaczy zaczyna nawet wypytywać ludzi skąd wzięli dzieci, ale ich odpowiedzi mu nie pomagają. Mężczyźni twierdzą, że mają dzieci od kobiet, a kobiety wręcz odwrotnie,  aż w końcu ktoś żartobliwie podpowiada mu, że dzieci przynosi bocian. Od tego dnia nieszczęśliwy bohater kusi bociana kostkami cukru, wykładanymi na parapet. Jego działania obserwuje sąsiadka, która domyśla się marzenia nieboraka. 



Gdy traci on całkowicie nadzieję na powodzenie, sąsiadka łapie go na ulicy i zabiera do swojego mieszkania, uprzednio dając mu namiętnego całusa. 



A w mieszkaniu....



wpakowała go do łóżka, rozebrała i przytuliła tak mocno, że mężczyzna poczuł, iż jest jeszcze grubsza niż myślał. Mimo to podobało mu się to uczucie oraz zapach kobiety. 
Gdy mężczyzna się budzi, kobieta jest bardzo czuła i daje mu nadzieję na dziecko. 



Mężczyzna czeka i czeka, obserwuje coraz grubszą kobietę, aż pewnego dnia otrzymuje od niej prezent w postaci dziecka.

Syn przyjął książkę bez dodatkowych pytań - pewna jestem jednak, że Siedmiolatka w tym wieku pytaniami by mnie zasypała. A wam jak się podoba niemieckie podejście do tematu?

10 komentarzy:

  1. :D
    Wielkie dzięki! Rozjaśniłaś me oblicze od rana :D

    Mnie się bardzo podoba - sednem jest tutaj to, co wydaje mi się bardzo mało popularne w Polsce. Zrzucenie dorosłego z piedestału omnipotencji.

    W polskich książkach dla dzieci temat rozmnażania bywa często powodem do żartów z dzieci, którym się "coś wydaje" (a wiadomo skąd to się bierze... z nieszczerości dorosłych).
    http://pozarozkladem.blogspot.com/2010/11/horror-czyli-skad-sie-biora-dzieci.html


    Tutaj - to dorosły musi zdobyć wiedzę na drażliwy temat. Chyba może to być wsparcie dla dziecka, które może odczuwać (przejmować od dorosłych) zawstydzenie tematem "tabu".
    Podejrzewam, że ta figura dorosłego wyprowadzanego w pole może budzić poczucie "a dobrze mu tak" ;)

    Chyba chcę mieć tę książkę :) Dzięki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Celne spostrzeżenie! A książkę można kupić używaną: http://www.amazon.de/Der-Mann-noch-Klapperstorch-glaubte/dp/3356012258/ref=sr_1_1?ie=UTF8&qid=1366962595&sr=8-1&keywords=der+mann%2C+der+an+den+klapperstorch+glaubte
      Jeśli chcesz, mogę pomóc.

      Usuń
  2. U nas to nie przejdzie, nie ma takiej opcji! Goła baba i goły facet w jednym łóżku? Nie, to niemożliwe, żeby właśnie stąd brały się dzieci!:P
    Poważnie jednak - podzielam zachwyty Ani Mro nad odwróceniem ról dorosłego i dziecka, ale nie będę ukrywać, że jestem lekko zszokowana. Osobiście wolałabym chyba, aby mojemu dziecku nie wdrukował się gdzieś w głowie, jako skojarzenie z prokreacją, obraz demonicznej, acz mięciutkiej sąsiadki z naprzeciwka...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha, no właśnie ta sąsiadka jest taka, właśnie demoniczna, dominująca, a pan do końca głupi zostaje:) Ale masz rację nie wyobrażam sobie tej książki w Polsce!

      Usuń
    2. Bo ja wiem. Takie niemieckie wyczucie trochę. ;-) Niby śmieszne jest odwrócenie i pokazanie nierozgarniętego pana (choć jednak niewiarygodnie to niewiarygodne i zahaczające o psychiatryk), ale rozwinięcie dyskusyjne. Pamiętam, że jedną z rzeczy , która w dzieciństwie odpychała mnie od tematyki związanej z seksem były takowe sceny w polskich filmach - ci faciowie w skarpetach i barchanach i gołe baby (choć ładniejsze od tej) zawsze biegnące na kamerę. Doskonale wykpił to (choć mimochodem) Bareja. Ojej, taka jestem nieubrana...
      Tu jest, ale jakiś nadgorliwy Amerykaniec wyciął dowcip. ;-)

      Usuń
    3. Jakoś nie mam żadnych wspomnień z dzieciństwa w tym temacie, ciekawe czemu? Ale faktycznie skojarzenia z nieporadnym faciem w skarpetach też mam.

      Usuń
  3. Takie proste to podejście i życiowe. Kto wie, może właśnie takie jest najlepsze?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie tak, jak pisałam w synu żadnego zaskoczenia nie wzbudziło.

      Usuń
  4. moje obiekcje budzi tylko sąsiadka, która jest jeszcze grubsza, niż pan myślał - biorąc pod uwagę niechęć dzieci do bycia obślinianym (często na rozkaz) przez grube i spocone ciocie może być trauma jak ta lala!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak myślisz? Jakoś nie skojarzyłam tego tak:)

      Usuń