Tę książkę Munro wybrałam całkiem przypadkowo, może urzekło mnie coś w tytule, a może po prostu była pierwszą z brzegu na wirtualnej półce. Była to moja przedostatnia wielkanocna lektura i jedyna, z której niemal nic nie zapamiętałam. Wrażenia wyblakły bardzo szybko, i niestety już w trakcie czytania moja myśli umykały a losy bohaterek wydawały się być mało interesujące.
Najbardziej w pamięci utkwiło mi opowiadanie o pielęgniarce, która odnajduje sens życia w pomaganiu umierającym.
Pozostałe obrazy może zawierały ciekawe spostrzeżenia ale język i spojrzenie Munro na losy jej bohaterek, a także sama konstrukcja opowiadań mnie nie ujęły.
Oczywiście doceniam stworzenie pełnej charakterystyki postaci na zaledwie kilkudziesięciu stronach, doceniam szeroką gamę problemów ale brakowało mi u Munro czegoś więcej niż szkicu kilku chwil, nastrojów, wrażeń. Noblistka urywa swoje opowiadania, pozostawiając szerokie pole do własnych przemyśleń (co zazwyczaj cenię), nie kusząc się jednak na własną pointę.
Nie wykluczam, że ponownie sięgnę po literaturę Munro, cieszę się, że zdecydowałam się na poznanie jej prozy ale trochę żałuję, że się w niej nie odnalazłam.
Moja ocena: 3/6
Alice Munro, Miłość dobrej kobiety, tł. Agnieszka Pokojska, 416 str., WAB 2013.
Ja do tej pory miałam tylko jedne spotkanie z twórczością Munro za sprawą "Przyjaciółki z młodości". Owe opowiadania przypadły mi do gustu, więc z przyjemnością sięgnę po kolejne. Szkoda, że "Miłość dobrej kobiety" nie zapadła Ci w pamięci...
OdpowiedzUsuńWydaje mi się, że już kilka razy spotkałam się z opinią, że "Przyjaciółki z młodości" są dobre. Szkoda, że nie wybrałam ich na pierwsze spotkanie z Munro.
UsuńCiągle gdzieś mi się wymyka Munro i nie mogę w końcu spokojnie przysiąść do jej książek, żeby zobaczyć czy naprawdę jest taka dobra jak wszyscy mówią, bo na chwilę obecną skłaniam się raczej ku Twojej opinii ;)
OdpowiedzUsuńA masz jakieś przesłanki, by skłaniać się ku mojej opinii? Chyba jednak warto samemu się przekonać...
Usuń