niedziela, 8 lutego 2015

"Lew, Czarownica i stara szafa" Clive Staples Lewis



Wydaje mi się, że nigdy nie czytałam Opowieści z Narnii, a przynajmniej nie przypominam sobie ich lektury. Świetnym sposobem na poznanie tej książki okazała się być wspólna lektura z dziećmi. Na początku czytałam tę książkę obojgu ale około piątego rozdziału Pięciolatek odpadł. Treść była zbyt trudna, by pozwolić na płynną lekturę. Zbyt wiele pytań, zbyt wiele tłumaczenia. A że wyznaję zasadę nie czytania dzieciom książek na wyrost, postanowiliśmy, że młodszy poczeka kilka lat, a ja będę kontynuować czytanie ze starszą. 

Bardzo nam się opowieść o Piotrze, Zuzannie, Edmundzie i Łucji podobała. Czwórka rodzeństwa, która na czas wojny zostaje wysłana na wieś (już ten fakt bardzo starszą zaciekawił, bo około roku temu czytała o tej masowej wysyłce dzieci książkę) odkrywa przejście do innej krainy. Stara, pełna płaszczy szafa wpuszcza najpierw Łucję, potem Edmunda, a w końcu wszystkie dzieci do zasypanej śniegiem Narnii. Dzieci poznają świat zamieszkany przez inne stworzenia - tam ludzie są wyjątkiem wśród faunów, centaurów, olbrzymów, driad i zwierząt. Zakładam, że jestem ostatnią osobą, która nie znała przygód dzieci, więc pewnie nie warto je tu streszczać.

Ta książka to jednak nie tylko typowa opowieść o wartości przyjaźni, o poświęceniu, o zwycięstwie dobra nad złem. To bardzo mocno umieszczona w naszej kulturze baśń. Lewis sięga do postaci i motywów z różnych mitologii, wierzeń oraz Biblii, zachęcając młodszego czytelnika do ich poznania, a wzbogacając lekturę starszym. Przynajmniej ja z przyjemnością odkrywałam kolejne motywy i nawiązania, a ze starszą miałyśmy temat do rozmów.

Nie tylko same przygody dzieci oraz ich walka ze złą czarownicą mogą fascynować. Autor zaskakuje konstrukcją świata, wplatając do niej temat genezy zła. Jest ono wszędzie obecne - począwszy od drzew, które dzielą się na dobre i złe, poprzez popleczników Czarownicy, a kończąc na wewnętrznej walce Edmunda. Jeśli rozszerzyć perspektywę powieści i przypomnieć, że wydarzenia w Narnii chronologicznie odpowiadają II wojnie światowej, nie sposób uciec od wysnuwania paralel. 

Mnie bardzo podobał się gawędziarski styl autora, bezpośrednie zwroty do czytelnika były tak niewymuszone, że trudno było pozbyć się wrażenia, że Lewis zwraca się właśnie do nas. Wiele razy miałam odczucie, że razem siedzimy przy kominku, a on nam opowiada ową historię.

Teraz pewnie czas na zakup kolejnych tomów!

Moja ocena: 5/6

C. S. Lewis, Lew, Czarownica i stara szafa, 184 str., Wydawnictwo Media Rodzina.

10 komentarzy:

  1. Nie przejmuj się - ja poznałam cały cykl dopiero w ubiegłym roku:) Wydaje mi się, że za naszych czasów nie był on jakoś silnie promowany, a na pewno nie był szkolną lekturą (jak obecnie w Polsce).
    Nam też się bardzo podobało - też czytałam razem ze Starszym. Wydaje mi się zresztą, że to seria, którą dobrze czytać razem z dzieckiem. I nie chodzi tu o samo dopowiadanie znaczeń i tłumaczenie symboliki (według szeregu mądrych ludzi jest ich całe mnóstwo; pamiętam, że kiedyś omówiła to dokładnie Padma z "Miasta książek" i szczęka mi opadła), ale bardziej o styl narracji, który aż prosi się o głośne, rodzinne czytanie.
    Kupujcie resztę, koniecznie!:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No przejmować to się nie przejmuję. Podejrzewam, że może w szkolnej bibliotece nie było? Ja czytałam ebooka, więc pewnie dalej dokupię taki format i masz rację, aż się prosi czytać w głos. W trakcie lektury nie zatrzymywałyśmy się często, by tłumaczyć motywy, ale po przewijały się centaury czy fauny. Nie przypominam sobie tekstu Padmy o symbolach, ale jestem przekonana, że książka jest nimi naszpikowana. Nawet chciałam wyszukać przykłady, gdy pisałam notkę, ale niespecjalnie wygodnie to robić z ebookiem (to jedna z jego wad) więc pozwoliłam sobie na lenistwo. Tymczasem dziś zaczęłam czytać "Hobbita" ale nie wiem czy dobrze zrobiłam proponując tę książkę, bo rozdziały strasznie długie, nawet jednego nie dałam rady dziś wieczór.

      Usuń
  2. Oglądałam tylko filmy i bardzo żałuję, ale może kiedyś i książki nadrobię :) Zazdroszczę dzieciakom, które mają Narnię czy Pottera jako lekturę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja filmów nie widziałam, lektur nie zazdroszczę, bo myślę, że to są książki, po które warto sięgnąć z własnej chęci.

      Usuń
  3. Mam mieszane odczucia... ;-( Narnia to jeden z tych cykli, którymi wszyscy się zachwycają, a do mnie jakoś nie trafiły. Czytałam go już dość dawno temu, dziecięciem będąc, pochłaniającym wprawdzie dużo książkowej strawy, ale wiadomo jak to jest w tym wieku - wciąga się wszystko, często bezrefleksyjnie. Nie podobało mi się, a wrażenie pozostało na tyle silne, że nigdy nie odczuwałam potrzeby czy chęci powtórzenia lektury. Może właśnie dobrze zrobiłaś, czytając to tak późno, może to jedna z tych książek, do których się dorasta, albo które potrzebują tej jednej, konkretnej fazy w życiu?...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie powiem, żebym się Narnią zachwycała. Mnie się po prostu podobała - bardzo przyjemnie się czytało na głos, przygody dzieci były ciekawe, paralelny świat fascynujący. Nie doszukuję się jednak w niej symboli i drugiego dna. Sama pewnie bym nie sięgnęła ale skoro dziecko dorosło do wieku narniowego to skorzystałam z okazji.

      Usuń
    2. Hm, ja z kolei czytałam po raz pierwszy całkiem niedawno (kilka lat temu) i mam wrażenie, że już za stara byłam, że przegapiłam ten czas, kiedy mogło mną mocno potrząsnąć.

      Usuń
    3. I w tym coś jest. Pewnie 25-30 lat temu byłabym zachwycona.

      Usuń
  4. Pierwsze trzy części bardzo mi się podobały, z każdą kolejną było gorzej. Może dlatego, że pokazywały Narnię z zupełnie innej strony niż ta, którą pokochałam. Mimo to miło wspominam te książki. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, to tym bardziej jestem ciekawa jak będzie dalej.

      Usuń