Powieść Steinbecka zachwyciła mnie niemal wszystkim. Językiem, rozmachem, charakterami, polemikami, odwołaniami i przedstawioną historią. To literatura, która zaspakaja wszystkie potrzeby czytelnika. Nie wiem dlaczego ta książka tak długo stała na mojej półce - chyba odstraszał mnie drobny druk. Po raz kolejny przekonałam się, że najlepszym sposobem na zapoznanie się z klasyką są w moim przypadku audiobooki. Mieczysław Morański od razu wprowadził mnie w klimat powieści, co jest dla mnie ewenementem. Jak dotąd polscy lektorzy odstraszali mnie od tej formy czytania.
Pobieżna kwerenda u wujka google potwierdziła moje przypuszczenia - o powieści Steinbecka napisano chyba wszystko i przeanalizowany najmniejszy jej aspekt. Nie warto więc streszczać jej treści czy powtarzać ogólnie dostępne interpretacje. Spróbuję może skupić się na tych aspektach, które mi się podobały.
Przede wszystkim rozmach, o którym już wspomniałam. Szeroko zakrojona historycznie, obejmująca losy kilku pokoleń powieść to jest to, co najbardziej lubię. Współcześnie rzadko spotyka się książki tak obszerne i wyczerpujące. Steinbeck mocno osadza opowieść w ówczesnych realiach amerykańskich, szkicując spory kawałek historii tego kontynentu. Przede wszystkim jednak konstruuje mocne, wyraziste charaktery, opierając na nich rozważania nad dobrem i złem. Tytuł powieści oraz imiona postaci przywołują na myśl biblijną opowieść o Ablu i Kainie, która faktycznie staje się centralnym punktem książki. Adam i jego brat Karol a potem synowie Adama - Kaleb i Aaron odgrywają na nowo braterską rywalizację. Wszystkie te postaci stale zadają sobie pytanie o istotę dobra, o walczący z nim tkwiący w każdym człowieku pierwiastek zła. Jednak to, co decyduje o człowieku to nie jego skłonności, a wolny wybór. Steinbeck prowadzi swoje rozważania pod postacią dyskusji Sama Hamiltona - irlandzkiego imigranta, wynalazcy i autorytetu doliny Salinas oraz Li - chińskiego służącego Adama.
Ich pointą, istotą i sensem biblijnego konfliktu jest swoboda wyboru, możliwość decyzji, ciągła walka dobrego ze złem. Najwyraźniej przedstawia ją Steinbeck w rozważaniach Kala, który mając swego brata za ucieleśnienie dobra, nieustannie zwalcza swoje złe w jego mniemaniu rysy charakteru. Tymczasem i Aaron nie jest bez skazy - skoncentrowany na sobie, ogarnięty swoimi problemami, a potem bólem, nie zważa na dobro innych.
Li jest zdecydowanie moim ulubionym bohaterem powieści. Od pierwszego wejrzenia wzbudził moją sympatię - za spokój, mądrość i stoicyzm i cierpliwość.
Drugą postacią, która wywiera największe emocje w czytelniku jest demoniczna Cathy, która zamienia się w burdelmamę Kate. Niejednoznaczna, zagubiona Kate wydaje się być ucieleśnieniem zła, pokuszeniem, wcieleniem diabła, a może edeńskiego węża? U końca życia jej fasada zaczyna jednak się kruszyć, żelazna konsekwencja ustępuje czynom sentymentalnym?, emocjonalnym?, a jej wyznanie, w którym porównuje się do Alicji z Krainy Czarów zupełnie mnie zaskoczyło.
Marlow pisze, że Cathy jest jedyną osobą, pozbawioną biblijnych nawiązań - nie jestem przekonana czy taki był zamiar Steinbecka. Jak wyżej wspomniałam, niemal automatycznie łączyłam jej postać z biblijnym wężem, kusicielem, a może nawet drugą twarzą Ewy?
Kilka słów o tytule jeszcze, tutaj także Marlow zastanawia się nad jego doborem. Ja nie odczytuję go jako miejsca, do którego któryś z bohaterów, podobnie do Kaina, powinien uciec. Dla mnie biblijny obszar, mieszczący się na wschód od Edenu do dolina Salinas, która reprezentuje cały świat. To miejsce, w którym teraz żyją ludzie, potomkowie Kaina, jego spadkobiercy, naznaczeni przez Boga, postawieni przed bolesnymi wyborami.
Moja ocena: 6/6
John Steinbeck, Na wschód od Edenu, tł. Bronisław Zieliński , 670 str., czyt. Mieczysław Morański, Wydawnictwo Qes Agency 2009.
Książkę przeczytałam w ramach wyznania: