W tym roku pierwszy raz sięgnęłam po książkę tego autora i byłam zachwycona. Byłam niemal pewna, że Klimko-Dobrzaniecki dołączy do moich ulubionych pisarzy i po drugiej jego powieści jestem o tym przekonana.
Ta książka zawiera dwa rozbudowane opowiadania. Dom Róży to autobiograficzny opis doświadczeń autora podczas pracy w domu starców w Islandii. Klimko-Dobrzaniecki pisze, można by powiedzieć, prosto z mostu, uderza językiem jak pięścią w nos. Bardzo cenię taki styl. Wiele razy pisałam, że poetyckie powieści może są ciekawe, ale ja preferuję naturalizm. Pewnie dlatego tak mi po drodze z tym autorem. Dom Róży usadził mnie równo - starość jest tu straszna. To fabryka obsługi i umierania. Rozmowy toczą się wokół kup, przewijania i mycia. Nikogo nie interesują pensjonariusze, dzieci kombinują jak najszybciej odbębnić wizytę u bliskich. Autor rewelacyjnie portretuje swoich współpracowników - islandzkich gejów, filipińskie opiekunki, niemiecką pielęgniarkę, a także poszczególnych pensjonariuszy. Równocześnie obnaża islandzkie społeczeństwo. Islandia nie jest tu magiczną wyspą lodu i ognia, zamieszkaną przez elfy lecz niezbyt zachwycającym miejscem do życia z dość bezdusznymi mieszkańcami.
Drugie opowiadanie - Krýsuvík - jest zupełnie inne, zarówno stylistycznie, jak i treściowo. Autor cofa się wiele lat w przeszłość i opisuje historię pewnego domu w wiosce Krýsuvík. To miejsce, które przyciąga go współcześnie i z którym łączy się życie jednej z pacjentek, co więcej ulubionej pacjentki. Narratorem opowiadania jest młody mężczyzna, mieszkaniec wioski, chłopak skromny, szczery, na swój sposób prosty i naiwny. Właśnie w taki sposób mówi o swoim życiu, pragnieniach i miłości. Wydawałoby się, że to infantylna historyjka, ale wierzcie mi, poruszyła mnie bardzo!
Polecam!
Polecam!
Moja ocena: 5/6
Hubert Klimko-Dobrzaniecki, Dom Róży. Krýsuvík, 173 str., Wydawnictwo Czarne 2006.
Czytam prawie, każdy Twój post i żałuję, że nie mogę zakupić tych pozycji. No cóż chyba zrobię sobie liste i jak będę w Polsce to w moim bagażu będą tylko książki :) Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńNatalio z przyjemnością bym ci pożyczyła, no ale nie da się:( Pozdrawiam i ja!
UsuńCzuję się zachęcona :-) Kiedyś nie lubiłam naturalistycznych opisów i z tego powodu podczas czytania "Bornholm, Bornholm" kilka razy się skrzywiłam, ale od jakiegoś czasu takie opisy już mi nie przeszkadzają, zaczęłam je nawet cenić.
OdpowiedzUsuńA ja od zawsze bardzo lubiłam:) "Bornholm, Bornholm" jeszcze niestety nie czytałam ale planuję skompletować wszystkie książki tego autora.
Usuń