Pewnie pomyślicie, że oszalałam. Kalendarz w lipcu polecać? Kalendarze to się w grudniu, najwcześniej w listopadzie kupuje, ale kto w lipcu kupi kalendarz? No to uwierzcie mi ten kalendarz można kupić w każdym miesiącu. To jest bowiem dzieło tak genialne, że można je czytać na wyrywki, od końca, a nawet od początku. Nie można zapomnieć o wybitnym uniwersalizmie - pasuje do każdego roku.
W wielu kwestiach NIEkalendarz Widłaka przypomina peerelowskie kalendarzyki książkowe - są przydatne informacje, numery telefonów ratunkowych, odległości między ważniejszymi miejscowościami i rozmaite porady. Tyle że, jak się pewnie domyślacie, tych porad i informacji nie można brać na serio :)
NIEKalendarz to także reklamy w stylu vintage:
Miejsce na gryzmoły:
Oraz mnóstwo rozrywek umysłowych, opowiadań i możliwości dla własnej kreatywności. Pokuszę się na stwierdzenie, że to bardziej książka dla dorosłych niż dla dzieci. Mojej córki wiele dla mnie zrozumiałych na pierwszy rzut oka smaczków nie śmieszyło. Jestem jednak przekonana, że to jedna z tych książek, które będą nam towarzyszyć przez lata. Świetne ilustracje kochanego przez nas wszystkich Pawła Pawlaka, sarkastyczne, a czasem nawet surrealne teksty Wojciecha Widłaka, bardzo porządne wydanie (tasiemkowa zakładka z linijką!) - nie znajduję w tej pozycji nic, co mogłabym skrytykować. No może imieniny, które przypadają w dzień moich urodzin - Szkodalii i Słabiny! No proszę was :) Zapraszam was do szukania własnych ulubionych rad i ciekawostek, bo jest ich tu zatrzęsienie.
Wojciech Widłak, Paweł Pawlak, NIEKalendarz, Wydawnictwo Czerwony Konik 2014.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz