Zupełnie zapomniałam, że w sierpniu przeczytałam także tę książkę. Dopiero dziś kupując inną książkę tego autora, przypomniałam sobie, że przecież niedawno czytałam Mój język prywatny!
Profesor Bralczyk stworzył swój prywatny słownik - opisuje wiele polskich słów, najczęściej partykuł, drobnych, potocznych słówek, których używamy niemal nieświadomie. To językoznawcza uczta, bo autor nie tylko spogląda na opisywane słowa od nietypowej strony, ale także przemyca sporo lingwistycznych informacji. Ten nietypowy słownik to jednak przede wszystkim przyczynek do zaprezentowania informacji autobiograficznych. Jak na językoznawcę przystało Bralczyk opisuje swoje życie za pomocą haseł słownikowych. Przedni pomysł, nieprawdaż?
Słowników zazwyczaj nie czyta się za jednym zamachem i tak też nie powinno czytać się Mojego języka prywatnego. I to był mój błąd. Taka lektura niestety szybko zaczyna nudzić. Lepiej położyć tę książkę na nocnym stoliku i co wieczora dawkować sobie po kilka wpisów. Ja bardzo szybko czułam przesyt, a potem nawet znudzenie. I poniekąd niedosyt lingwistyczny. Oczekiwałam, że poszczególne hasła będą zawierały więcej informacji stricte językoznawczych.
Ciekawa jestem bardzo 500 zdań polskich i mam nadzieję, że ta pozycja bardziej zaspokoi moje zainteresowania.
Jerzy Bralczyk, Mój język prywatny, 340 str., Wydawnictwo Iskry.
O, rzeczywiście, też polecałam przed snem :) I w małych dawkach.
OdpowiedzUsuńhttp://mcagnes.blogspot.com/2011/02/moj-jezyk-prywatny-jerzy-bralczyk-to.html