piątek, 10 czerwca 2016

"Ostatnia arystokratka" Evžen Boček


Bardzo sceptycznie podchodzę do książek, które wszem i wobec polecane są jako wyjątkowo śmieszne i dowcipne. Już kilka razy się nacięłam i okazało się, że książki, które podobają się nawet cenionym przeze mnie blogerom, nie trafiają w mój gust.

Rozpoczęłam lekturę w samolocie relacji Singapur - Manila, nie spodziewając się fajerwerków, nie mówiąc już o wybuchach śmiechu. Przez pierwsze dziesięć - dzwadzieścia stron powtarzałam sobie nawet w duchu, nie kryjąc satysfakcjonującej schadenfreude,  że jak zwykle miałam rację, że to kolejna przereklamowana książka itd. Gdy jednak doszłam do sceny odprawy na lotnisku dostałam takiego ataku śmiechu, że stałam się obiektem podejrzliwych spojrzeń połowy samolotu. Nawet nie chcę sobie wyobrażać, co sobie myśleli o mnie filipińscy pasażerowie, gdy dusiłam w sobie chichot, ocierając łzy i starając się kontrolować podskakujące ramiona. Nie przypominam sobie, kiedy ostatni raz tak się zaśmiewałam, czytając książkę!

Z zasady nie jestem fanką wymyślonych historii, które są całkowicie nieprawdopodobne, a karkołomne zbiegi okoliczności i liczne wydarzenia mają na celu jedynie ubawienie czytelnika. I chyba niesłusznie, bo dobra rozrywka, nie jest zła ;)

Narratorka i główna bohaterka - hrabianka Maria Kostka - jest najmłodsza w arystokratycznym, czeskim rodzie. Szkopuł w tym, że mieszka w Stanach Zjednoczonych, a jej rodzice nie należą do najbogatszych. Czas jednak wrócić do właśnie odzyskanej rodzinnej posiadłości i uratować zamek przed całkowitym upadkiem. Wrócić jednak nie jest łatwo, gdy ma się nie mówiącą po czesku mamę oraz prochy licznych krewnych, których ostatnią wolą było pogrzebanie w ojczystej ziemi. 
Okazuje się, że niełatwe także jest bycie arystokratką, gdy brakuje pieniędzy, a zamkiem rządzi niereformowalny kasztelan Józef wraz z uzależnioną od, skądinąd wyśmienitej, orzechówki własnej produkcji kucharką Cichą i hipochondrycznym ogrodnikiem panem Spockiem. 
Ta wybuchowa mieszanka postaci zapewni wam kilka godzin niepohamowanego śmiechu. 

Nic więcej nie zdradzę, musicie sami się dowiedzieć jak ta kompania próbowała wyciągnąć rodowy zamek z długów.

Moja ocena: 6/6

Evžen Boček, Ostatnia arystokratka, tł. Mirosław Śmigielski, 254 str., Wydawnictwo Stara Szkoła. 

8 komentarzy:

  1. Kocham książki ale jeszcze NIGDY nie czytałam żadnej komedi. Zawsze lecę w klimat raczej anty utopii albo wszystkiego co przypomina Harrego Pottera :p uświadomiłas mi ze jeszcze nigdy się nie śmiałam czytając książkę :p czas to nadrobić :)

    Pozdrawiam, Kropka (z czytelni) :)
    Www.kropka-za-oceanem.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kropko koniecznie czas to nadrobić, to bardzo odprężające, gdy można się śmiać nad książką do łez :) POzdrawiam!!

      Usuń
  2. Ja jakoś nie mogę się przekonać do tej powieści, nawet mimo tego, że słyszę o niej tak dużo dobrego, ale nie mówię nie. Może kiedyś...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No widzisz, ja też nie mogłam, kupiłam ją w końcu skuszona jakąś promocją i voilá była super!

      Usuń
  3. Mama czytała mi fragmenty przy obiedzie - nie radzę nikomu, bo nie zjadłam, a wszystko oparskałam ;) A mama wynalazła to, bo słucha Jedynki i czytali fragmenty.
    W wolnej chwili tez po to sięgnę, bo lubię się pośmiać na książce :)

    OdpowiedzUsuń
  4. O, to ja wrzucam do schowka. Ostatnio śmiałam się przy starej dobrej Chmielewskiej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja przy Chmielewskiej nigdy się tak nie śmiałam, jak przy tej książce :)

      Usuń