Kolejny tom Jeżycjady potwierdził, że to jednak Borejkowie są gwarancją dobrej lektury. Ani Szósta klepka ani Kłamczucha mnie nie zachwyciły, za to od momentu lektury Kwiatu kalafiora mam poczucie powrotu do lat młodzieńczych.
Pamiętam, że ówcześnie Ida sierpniowa była moim ulubionym tomem i faktycznie Idę nadal lubię. Będąc piętnastoletnią niezbyt ładną pannicą, Ida opuszcza urlopującą się rodzinę i wraca do Poznania. Lato roku 1979 nie jest łaskawe - leje i leje, więc wakacje pod namiotem okazują się być klapą ale tylko Ida ma na tyle kurażu, by powiedzieć dość i opuścić rodzinę i łowienie węgorzy. Ten nieprzemyślany i impulsywny powrót niesie za sobą liczne konsekwencje. Przede wszystkim głód. Borejkowy dom wymieciony jest do ostatniego okrucha, a Ida nie śmierdzi groszem. Po wyszukaniu ostatnich strawnych kawałków i po uniesieniu się honorem podczas wizyty u wujostwa, dziewczyna dochodzi do wniosku, że nie pozostaje jej nic innego, jak podjąć pracę. Zajęcie znajduje nader szybko i zostaje damą do towarzystwa starszego pana, i jak się później okaże, jego rozpieszczonego wnuka.
Oczywiście można tej książce wiele zarzucić - w zasadzie podobne kwestie, które rażą w najnowszych tomach. Głównym marzeniem Idy jest bycie piękną i znalezienie ukochanego. Nie ulega dyskusji, że nie jest to postawa, którą chciałabym stawiać na wzór mojej córce. Z drugiej strony, obawiam się, że wiele dziewczyn, w którymś momencie swojego życia przechodzi, chcąc czy nie chcąc, taki etap. Te pragnienia nastoletniego serca nie są jednak najważniejsze - Ida w całym swoim jestestwie jest urocza i przekomiczna. Tak jak w Kwiecie kalafiora, bardzo dobrze wychodzi Musierowicz humor sytuacyjny. Wiele scen mnie rozśmieszyło, a przynajmniej wywołało uśmiech na mojej twarzy. Dosyć szablonowe postaci osiedlowych rozrabiaków na szczęście przełamują stereotyp i okazują się jednak być normalnymi dzieciakami, które niekoniecznie trzeba lać, albo malować zieloną farbą ;) W zasadzie nie szczególnie chcę wyciągać wady tej książki, bo po prostu dobrze mi się ją czytało, a poziom irytacji był bardzo niski.
Moja ocena: 5/6
Małgorzata Musierowicz, Ida sierpniowa, 178 str., Wydawnictwo Signum 1992.
Oczywiście można tej książce wiele zarzucić - w zasadzie podobne kwestie, które rażą w najnowszych tomach. Głównym marzeniem Idy jest bycie piękną i znalezienie ukochanego. Nie ulega dyskusji, że nie jest to postawa, którą chciałabym stawiać na wzór mojej córce. Z drugiej strony, obawiam się, że wiele dziewczyn, w którymś momencie swojego życia przechodzi, chcąc czy nie chcąc, taki etap. Te pragnienia nastoletniego serca nie są jednak najważniejsze - Ida w całym swoim jestestwie jest urocza i przekomiczna. Tak jak w Kwiecie kalafiora, bardzo dobrze wychodzi Musierowicz humor sytuacyjny. Wiele scen mnie rozśmieszyło, a przynajmniej wywołało uśmiech na mojej twarzy. Dosyć szablonowe postaci osiedlowych rozrabiaków na szczęście przełamują stereotyp i okazują się jednak być normalnymi dzieciakami, które niekoniecznie trzeba lać, albo malować zieloną farbą ;) W zasadzie nie szczególnie chcę wyciągać wady tej książki, bo po prostu dobrze mi się ją czytało, a poziom irytacji był bardzo niski.
Moja ocena: 5/6
Małgorzata Musierowicz, Ida sierpniowa, 178 str., Wydawnictwo Signum 1992.
Obok "Szostej klepki" moj ulubiony tom Jezycjady. Idusia nie musiala glodowac, domowa spizarnia byla wypelniona po brzegi. Ida miala opory i nie spladrowala maminych zapasow konfitur, kompotow i warzyw "na zime". Raz nawet wziela sloik, ale tylko sie napatrzyla/poglaskala wieczko (?) i karnie odlozyla na polke. No i kultowa pani Basia i jej wspanialosci, czytajac o tych niebianskich wypiekach slinka mi ciekla ;)
OdpowiedzUsuńOwszem spiżarnia była, ale zapasów nie wolno było ruszać, więc w zasadzie musiała głodować. Raz pogłaskała słoik, ale po jakimś czasie wzięła się i za fasolkę i za dżem. Tak, pani Basia super!
UsuńTen zakaz to tak troche na wyrost byl w tej akurat sytuacji, zawsze wydawalo mi sie, ze jednak mama Borejko nie bylaby obrazona z powodu znikniecia kilku sloikow ;) Ida znana byla przeciez z przesady ;) fajna byla jeszcze scena z Paulinka elegancko pozerajaca kurczaka i telegram wyslany rodzinie ;)
UsuńJa też myślę, żeby Idzie wszystko wybaczyła. Telegram był super i listy z Czaplinka też!
UsuńBardzo lubię Idę. Roztrzepana i gorącogłowa, ale przy tym ze złotym sercem.
OdpowiedzUsuńTak, zdecydowanie. I kocha zwierzęta!
UsuńMi się "Opium w rosole" chyba najbardziej podobało, więc zobaczymy jakie będą wrażenia :)
OdpowiedzUsuńMuszę zaczekać, najpierw mam dwie inne książki do przeczytania, jak skończę to tomiszcze, które teraz mam na tapecie.
UsuńZacząłem kiedyś (już jako ojciec dzieciom) Jeżycjadę i nawet dojechałem do któregoś z pierwszych tomów. Podobało mi się. Humor sytuacyjny na poziomie, a i teksty (dialogi) niezłe. Do dziś używam "Gupi piniondz, bo tonie!" :D Z nieznanych mi dziś przyczyn zgłębianie serii przerwałem i sądząc po komentarzach, w niezgorszym momencie :P
OdpowiedzUsuńMyślę, że chyba do "Kwiatu kalafiora" doszedłeś czyli do tomu trzeciego, który IMO jest bardzo dowcipny. Kolejna jest Ida więc warto ciągnąć.
UsuńChyba jednak na "Opium w rosole" zakończyłem :) Mimo nieuwzględnienia w tekście :)
UsuńFantastycznie, ja "Opium w rosole" będę czytać jeszcze w tym miesiącu, a w lipcu kolejny tom, więc może dołączysz i pociągniesz dalej ze mną? Ale i komentarzy pod Twoim wpisem!! Czy ja sobie dobrze przypominam, że ktoś na braki narzekał? :P
UsuńSpójrz na datę wpisu. 2013. To były dzikie czasy rozpasania komentarzowego :) A tak serio, to co by nie mówić, seria pani Musierowicz zawsze wzbudza emocje i jest chętnie komentowana. Ba!, czasem nawet są to dość burzliwe dyskusje :D
UsuńPS. Chętnie, ale mam sporo cegieł z biblioteki i od znajomych :P
Tak, tak, datę widziałam. Może wzbudza ale akurat tutaj jakieś fali komentarzy nie widzę :) Nawet ZwL zawiódł :/
UsuńBurzliwość wpisów pojawia się przy najnowszych tomach serii. Może dlatego? :)
UsuńAle ja o najnowszych też pisałam i jakoś słabo :P
Usuń