wtorek, 9 stycznia 2018

"Ewolucja według Calpurnii Tate" Jacqueline Kelly


Z przyjemnością przeczytałam tę książkę o jedenastoletniej Calpurnii - dziewczynce przekornej, rezolutnej i bystrej, czyli posiadającej cechy, które niekoniecznie były porządane pod koniec XIX wieku. Calpurnia bowiem mieszka na teksańskim bezdrożu, wraz z rodzicami, sześcioma braćmi i dziadkiem. Dziewczyna urodziła się idealnie pośrodku i wkracza powoli w wiek, gdy powinna zacząć się uczyć gotować, świetnie haftować i produkować cudowne robótki ręczne, przygotowując się do przyszłego zamążpójścia. Calpurnii to jednak zupełnie nie w smak. Zamiast siedzieć i dziergać, woli przemierzać z dziadkiem pola i lasy w poszukiwaniu ciekawych roślin i zwierząt oraz zapisywać swoje spostrzeżenia w podarowanym przez najstarszego brata notesie.

Gdyby Calpurnia potrafiła milczeć i nie wpychała swojego ciekawego noska w sprawy braci, być może jej pasja nie zostałaby zauważona. Matka zresztą dość długo toleruje te eskapady, gdy jednak spostrzega, że wyroby córki urągają jakimkolwiek wyobrażeniom, bierze sprawę w swoje ręce, unieszczęśliwiając dziewczynkę. Calpurnia zamiast obserwować wzrost odnalezionej z dziadkiem najprawdopodobniej dotąd nie odkrytej rośliny, musi piec i haftować. Nie ma też już czasu na dalsze studiowanie dzieła Darwina. Jej ewolucja musi przybrać inny kierunek. 

Powieść Kelly jest urocza, lekko staroświecka, zabawnie ironiczna i bardzo poprawna. Calpurnia wprawdzie się buntuje, przeżywa przymus wtłoczenia jej w odpowiednie dla młodej panny ramy, ale wszystko to przebiega w miarę bezboleśnie, serdecznie niemal. Ciekawe zarysowane ramy powieści - upalnie lato w Teksasie 1899 roku, niewielkie miasteczko, pierwsze oddechy rewolucji przemysłowej, nadają historii egzotyczny rys, ale pozostawiają pewien niedosyt. Kelly koncentruje się przede wszystkim na życiu głównej bohaterki, a tło historyczno-społeczne przywołuje tylko wtedy, gdy jest ono konieczne, by ukazać rozwój Calpurnii. Być może to świadomy zabieg, dostosowany do potrzeb i wymagań młodego czytelnika. 

Mimo tego to wyróżniająca się pozycja na rynku książkowym dla młodszych nastolatek. Temat patriarchatu, feminizmu i przełamywania stereotypów jest dla mnie i dla moich dzieci ważny, więc podsunęłam tę książkę córce, która ku mojemu zdumieniu na razie czyta ją bez większego entuzjazmu. 
Warto spostrzec, że Kelly ukazuje nie tylko sytuację dziewczynki, ale i braci, którym nie przystoi chcieć piec i szyć, czy emocjonalnie wiązać się z gospodarskimi zwierzętami. Wszystkie postaci są zresztą świetnie zarysowane - dziwaczny, budzący we wnukach lęk dziadek, wiecznie nieobecny ojciec, surowa matka, niektórzy z braci i wreszcie przyjaciółka Calpurnii, która idealnie wpasowuje się w ówczesny obraz kobiety.

Ciekawa jestem dalszych losów Calpurnii i na pewno sięgnę po niedawno wydany w Polsce drugi tom. Przy okazji, polska okładka dużo bardziej mi się podoba! 

Jacqueline Kelly, Capurnias (r)evolutionäre Entdeckungen, tł. Birgitt Kollmann, 336 str., Hanser Verlag 2013.

19 komentarzy:

  1. Polska okładka jest wzięta z oryginału, dlatego taka ładna :)
    Moja córka też przeczytała Calpurnię bez entuzjazmu. Ja nie wiem, co jest z tymi dziećmi :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ta niemiecka też ma swój klimat, ale oryginalna piękniejsza. Ja też nie wiem? Mojej ostatnio instagram uderzył do głowy :(

      Usuń
    2. Niemiecka nie jest zła, ale mniej klimatyczna. Za to do Flawii de Luce Niemcy mają najładniejsze okładki, to się wyrównuje :D
      U nas to nie wiem, co uderzyło, całokształt chyba :P Nic nie można polecić do czytania, wszystko złe :D

      Usuń
    3. U nas ten sam efekt, co ja polecę, niedobre i nie będzie czytać i w ogóle.... Flawię obadam, bo nie znam.

      Usuń
    4. Starsza na Flawię też fukała, no nie dogodzisz.

      Usuń
    5. Moja nawet się za Flawię nie zabrała. Spróbuję jeszcze raz namówić, ale marnie to widzę.

      Usuń
    6. Powiedz córce, że stanowczo zakazujesz jej czytać tę książkę, bo jest dla niej za poważna i zawiera Momenty oraz Sceny. Po czym zostaw książkę w łatwo dostępnym miejscu :D

      Usuń
    7. To by zadziałało, ale niestety już jej Flawię zachwalilam i wrzuciłam na Kindle. Aczkolwiek jak usłyszała, że znajomy bloger nie poleca, bo beznadziejna, stwierdziła, że musi sprawdzić :P

      Usuń
    8. I chyba zadziałał, bo została wyrażona chęć :)

      Usuń
    9. Gratulacje! Ja bezskutecznie próbuję namawiać na "Pasztety, do boju!" :(

      Usuń
    10. Tego nie mamy. Za to na urodziny dostała "Good night stories for rebel girls" i tak sobie już dwa miesiące leżą....

      Usuń
    11. Pasztety są zasadniczo o 16-latkach, ale w sumie i młodsi zrozumieją, bardzo fajna rzecz.

      Usuń
  2. Mnie ta polska okładka bardzo przypomina okładkę "Dokręcania śruby" H. Jamesa. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Chociaż nie jestem nastolatką to chętnie przeczytałabym tę książkę. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Koniecznie, dobrze się czyta w każdym wieku.

      Usuń
  4. Muszę zerknąć na tą książkę...

    OdpowiedzUsuń
  5. czekałam na Twoją opinię o tej książce. Ja przeczytałam chyba z pięć lat temu. Dostałam na urodziny :) Odczucia mamy podobne

    OdpowiedzUsuń